Hrabstwo Nagren
-
– Gdybym kurwa wiedział jak samemu uczyć się tej magii eeele… elektryczności, to bym kurwa rozjebał każdą twierdzę. A tak trzeba czytać te książeczki, myśleć, chujać, pizdać i chuj wie co jeszcze robić, aby wiedzieć jak mocniej pierdolnąć piorunem w wieśniaka. – westchnął i postrzelał kostkami palców. – Rozpierdoli się tych krasnoludzików wcześniej czy później.
-
- Myślał żem wcześniej, czy by nie wziąć trochę chłopa i pójść na służbę do Drowa, oni też ładnie się z Krasnalami napierdalają. Ale se odpuściłem, jak jeden taki, co tam z nimi był, wrócił do Ghadugh. Mówił, że ich z ośmiu chłopa było, a tylko on wrócił, bo tamci może i dobrze płacą za służbę i każdego Krasnala zabić pozwolą, tak jak się Ci podoba, ale jebańcy na pierwszą linię wysyłają, tak jak my Gobliny, bo oni bardziej wolą przepierdolić kasę na nas, niż samemu ginąć… Jebańcy. Dlatego samemu trzeba iść, dopóki kurduple mają przejebane, bo te Drowy ich tak ładnie napierdalają.
-
– Jebać kurwa Drowa. – napisał palcem na ziemi “JD”. – Jebać Drowa. – powiedział po napisaniu. – Chodź, pewnie za jakiś czas znowu te skurwiwije zaatakują i lepiej się na to przygotować.
-
Skinął głową i opuścił okolicę wioski, podobnie jak reszta Orków. Zostały tam tylko ograbione z broni i zbroi trupy najemników, pozostali Orkowie zabrali ciała swoich zmarłych, aby ponownie ułożyć dla nich rytualne stosy pogrzebowe, gdy przyjdzie na to pora. Teraz jednak zaczęto przygotowywać się do walki, nawet tacy zieloni debile, jak Wy, wiedzieli, że zabawa się skończyła i zaraz pojawią się inni najemnicy lub cesarskie wojsko, więc wystawiono warty, zaczęto ostrzyć i szykować broń, w tym nieliczne łuki, kusze i oszczepy, a także pętać razem jeńców, aby wykorzystać ich w charakterze żywych tarcz. Wszystkiemu przewodził Agrag, teraz rozumiałeś, że rzeczywiście mógł on być kiedyś jakimś górskim watażką, miał widoczny talent do rządzenia i organizowania, a inni Orkowie słuchali go bez szemrania.
- Ty to kurwa łebski Ork jesteś. - powiedział do Ciebie w przerwie pomiędzy wydawaniem poleceń, a opieprzaniem podwładnych. - Weź na kilku chłopaków i spróbuj przekraść się do jakiejś wiochy, co? My to chuja o tych ziemiach wiemy, a te chłopy to tu pewnie z dziada-pradziada mieszkają, także mogą nam coś powiedzieć o innych wiochach, miasteczkach, miastach, siłach wrogów i innych takich. Nie ma co dzielić naszych wojaków na dwie wiochy, ta jest dobrze umocniona, jak nie ściągną jakiegoś Maga albo głazociska to się możemy ładnie bronić, sprowadź no tylko kilka osób, najlepiej tak, żeby nikt nie zauważył. -
– Dobra, zbiorę kilku chłopa. Zawhdrug zostanie, bo on to silny jebaka jest i tutaj się przyda. Chociaż najpierw to ja bym wycisnął coś z tych wieśniaków, co tutaj siedzą związani. A jak jakiś nie będzie chciał gadać, to się zrobi tak samo jak z tym sołtysikiem.
-
- Chuja wiedzą, nie powiedzą, a jakby wiedzieli, to za bardzo zesrani są. Bierz chłopa i idź, bo tu korzenie na dobre zapuścim.
-
Zebrał pięciu chłopaków, ale nie za wielkich i tych, co w miarę ogarniają. Nie pójdzie przecież z wielkimi skurwielami przez las, których widać z daleka. Gdy ich zebrał, ruszył w kierunku, z którego przyszli ci najemnicy, ale nie szedł dróżkami, tylko przez las. Tak jest mądrzej.
-
Orkowie nie narzekali, woleli pójść gdzieś i tam się napierdalać, niż czekać, aż inni przyjdą do nich, żeby dać się zapierdolić. Dlatego maszerowali raźno i dość szybko, więc po niecałej godzinie dostrzegliście skraj lasu, a tam kolejną wioskę, dużo większą od tej, jaką napadliście, ale pozbawioną jakichkolwiek umocnień. Z tej odległości widzieliście zajętych swoją pracą chłopów, ale żadnych uzbrojonych strażników czy tym bardziej najemników.
-
Ten post został usunięty!
-
Ile jeszcze mniej więcej czasu do zmroku? I czy są jacyś chłopki, którzy są z dala od zabudowań?
-
Do zmroku pozostało jeszcze wiele godzin, zbyt dużo czasu, żeby go przeczekać, zwłaszcza że i tamci, którzy zostali, i ci, co Ci towarzyszą, rwą się do walki czy innej akcji, gdy rozkażesz im zostać tutaj i siedzieć na dupach kilka godzin, to w końcu któryś sam poleci na pohybel skurwesynom i cały plan strzeli w łeb.
Najdalej od wioski byli chłopi pracujący w polu, ale było ich zbyt wielu, aby pochwycić wszystkich, a Wy byliście zbyt wielcy, żeby niepostrzeżenie zakraść się zbożem i złapać któregoś z nich. Nie oznacza to, że nie możecie tego zrobić, ale w ten sposób zaalarmujecie całą wiochę i wieść o Waszym przybyciu obiegnie całe hrabstwo jeszcze szybciej. -
Czyli chłopi w polu odpadają. Pozostaje przekradnięcie się do wioski lub poczekanie, aż któryś z wieśniaków pójdzie w krzaki się odlać albo wysrać. Poczekał jeszcze troszkę, bo może jakiś chłop pójdzie za potrzebą.
-
Niestety, żaden nie miał ochoty zająć się tym akurat teraz, a i w żadnej innej sprawie nie mieli zamiaru wychodzić do lasu. Pozostaje Wam wrócić lub poszukać innego miejsca, skąd możecie kogoś pochwycić.
-
Poszukał innego miejsca, gdzie mógłby kogoś złapać i porwać bez alarmowania reszty mieszkańców.
-
Oznaczało to kolejną wioskę, więc skrzyknąłeś swoją bandę zielonych debili, aby pomaszerować dalej, wzdłuż traktu, ale wciąż lasem. Jednak nie odeszliście od tamtej wiochy nawet na dobry kilometr, gdy dojrzeliście zbliżającą się ku Wam karawanę. No, może to za dużo powiedziane, bo był to jedynie kryty wóz z jakimiś pakunkami i skrzyniami oraz dorożka, gdzie zapewne przesiadywali jacyś ludzie. Poza woźnicami, oba wozy miały również po jednym kuszniku siedzącym obok woźnicy i jednego na dachu, co dawało łącznie cztery bełty, mogące utrupić czterech Twoich kompanów. Dodatkowo przed i za wozami jechało po dwóch konnych rycerzy, często mierzyłeś się z takimi opancerzonymi konserwami, ludźmi zakutymi w pełną płytę, na koniach, z kopiami i tarczami w dłoniach oraz długimi mieczami u pasa. Po bokach konwoju jechało dodatkowych dwóch żołnierzy, również konno, ale w lekkich kolczugach, hełmach z nosalami, z włóczniami, jednoręcznymi mieczami i okrągłymi tarczami. Mogli być tak najemnikami, jak i normalnymi wojownikami tego hrabstwa, zwłaszcza, że wszyscy nosili na płaszczach, tarczach i pancerzach ten sam symbol, czyli czerwoną głowę byka otoczoną złotymi łanami pszenicy na granatowym tle.
-
Czterech kuszników, czterech rycerzyków oraz dwóch lekkich daje razem dziesięciu przeciwko sześciu Orkom. Nawet taki zielony debil wie, że efekt zaskoczenia jest bardzo ważny i można z nim dużo zdziałać.
– Na ziemię, kurwa. – rozkazał towarzyszom i sam również przykucnął oraz wyczekiwał idealnego momentu na atak. -
Każdy moment jest dobry, nie wydarzy się raczej nic, co to zmieni, na Waszą korzyść lub niekorzyść, a dalsze czekanie sprawi tylko, że cały orszak odjedzie i tyle go będziecie widzieć.
-
Bez zbędnego pierdolenia i owijania w bawełnę zaatakował. Najpierw za cel obrał sobie jakiegoś rycerzyka na koniu, ale najpierw zamachnął się toporem w szyję konia, aby przygniótł tego blaszaka.
-
Twoim kompanom nie trzeba było wydawać żadnej zbędnej komendy, ruszyli za Tobą do ataku, wymachując bronią i drąc mordę, jak na typowych zielonych barbarzyńców przystało. Kimkolwiek byli ci tutaj, to wieści o Waszym ataku na dobre się jeszcze nie rozeszły, wyskoczenie pół tuzina Orków z lasu kompletnie ich zaskoczyło. Tobie udało się powalić konia, który rzeczywiście przygniótł jadącego na nim rycerza, ale nie masz okazji, żeby go dobić, ku Tobie zaszarżował jeden z konnych żołnierzy, pochylając włócznię, a drugi, który był bliżej, w międzyczasie sięgnął po miecz i wykonał nim zamach zza głowy, dodatkowo z końskiego siodła. Twoim kompanom szło też dość dobrze, zdołali wedrzeć się na oba wozy i pozabijać kuszników oraz woźniców, ale zauważyłeś, jak szarża konnego rycerza pozbawiła życia jednego z nich, gdy wzniósł swój topór oburącz, wykrzykując imię boga w geście tryumfu, gdy został trafiony kopią w pierś. Broń poszła w drzazgi, a on sam spadł na ziemię, najpewniej martwy.
-
Zakrył się tarczą, aby człowieczek nie trafił go mieczykiem, a następnie w odpowiedniej chwili posłał błyskawicę w jego kierunku.