Miasto Kasuss
-
Postanowiła zacząć od zajścia Hobgoblina od tyłu i zastanowiła się, gdzie najlepiej będzie go dziabnąć.
-
Między żebra, w kark, poderżnąć gardło. Zabijesz go bez trudu, bo ani Cię nie zauważył, ani nie usłyszał. Gorzej będzie z Gnollem, z nim już będziesz musiała się zmierzyć, ale tym pomartwisz się później.
-
Zawsze może magicznie spierdolić z miejsca zdarzenia. Tak więc dziabnęła go w kark. Szkoda, że nie mogłaby go tak sobie odciągnąć. Może wtedy Gnoll nie zauwayzlby od razu.
-
Niestety, nie mogłaś, a gdy tylko zielony padł na ziemię, Gnoll cisnął w bok dręczonym chłopakiem i ruszył w Twoim kierunku, kręcąc korbaczem uniesionym do góry i osłaniając się tarczą.
- Więcej złota dla mnie. - mruknął pod nosem, choć nie miałaś pewności, czy chodzi mu o zabitego wcześniej Hobgoblina czy może o Ciebie. -
No to postarała się spierdolić za niego.
-
Nie udało Ci się, obracał się wraz z Tobą, aby nie dać się zajść od tyłu. W końcu zrobił solidny zamach korbaczem, celując w Twoją głowę.
-
Postarała się uchylić od ciosu i trafić go nożem w rękę z korbaczem.
-
Unik się udał, trafienie także, ale rana była zbyt mała, aby się tym przyjął, więc kontynuował walkę, wykonując kolejny zamach.
-
Tym razem znów spróbowała się przenieść magią, jednak nieco dalej od niego. Wiedziała, że ciężko będzie znaleźć jego słaby punkt, ale próbowała. Nie miała przypraw przy sobie, nie?
-
Nie miała, ale obecna strategia przynajmniej pozwalała Ci go zmęczyć, przez co będzie łatwiejszym celem, może popełni błąd, a nawet zdecyduje się na ucieczkę, wyżej cenią swoje życie niż nagrodę?
-
Wzięła głębszy oddech i postanowiła do skutku ponawiać te śmieszne ataki. Do skutku albo do zmęczenia, które przecież ją mogło najść równie szybko.
-
Ty nie nosiłaś jednak tak ciężkiego pancerza, tarczy i broni, więc to Gnoll zmęczył się szybciej i rzeczywiście popełnił błąd, gdy wykonał zbyt gwałtowny zamach korbaczem, którego udało Ci się uniknąć. Twój przeciwnik zaś gnał za swoją bronią jeszcze kilka kroków, co daje Ci szanse na skończenie tego pojedynku.
-
Tak więc postarała się go trafić raz a dobrze w kark.
-
I to się udało, a Twój oponent zwalił się na ziemię trupem.
-
Odetchnęła z ulgą. Spojrzała na dzieciaka, czy jest przytomny albo chociaż żywy. Postanowiła też sprawdzić jakie są te sztylet na wyposażeniu tych truposzy.
-
Chłopak żył i był przytomny, ale nieźle go obili, wcześniej też musiał sporo przeżyć, więc nic dziwnego, że obecnie tylko leży i stara się głęboko oddychać. Jeśli chodzi o broń tego typu, to Gnoll nie miał żadnej, ale Hobgoblin dysponował już czterema, z czego jeden był dłuższy od pozostałych, służył zapewne do walki w zwarciu, a pozostałymi rzucało się w pobliskich wrogów.
-
Zabrała sobie te do rzucania po czym podeszła do chłopaka.
— Żyjesz? -
Pokiwał głową i spróbował wstać, a choć upadał po tych próbach kilka razy, to poddał się dopiero wtedy, gdy nie mógł już ustać na nogach, więc jedynie usiadł i pokiwał głową.
- Musimy iść… Ja muszę… Dziękuję za ratunek, ale mam coś ważnego do załatwienia. -
— Jak znam moje szczęście i mam dobrą ocenę sytuacji, nasze sprawy mogą się łączyć. Zresztą, tak czy siak daleko nie zajdziesz. Gdzie lecisz?
-
Wzruszył ramionami, krzywiąc się z bólu.
- Nie wiem. Szukam mojej przyjaciółki. W nocy rozdzieliła nas banda Goblinów. Odciągnąłem ich, żeby jej nie zauważyli, ale gdy wróciłem do naszego obozu, jej już tam nie było.