Dzikie Pogranicze
-
– Pełnoprawne miasto. Miasteczka z pogranicza mnie nie interesują.
-
- Kiedyś było Gibelest, ale już go nie ma… Wielka armia Paktu Trzech je zniszczyła. Teraz trzeba będzie iść aż do Cesarstwa, chyba że chcecie zawadzić o państwo Mrocznych Elfów… Prywatnie nie lubię kreatur i Wam radzę podobnie, ale wyglądacie mi na najemników, więc mogę Wam wspomnieć, że pewnie szukają takich jak Wy do jakiejś roboty, walczą przecież z Krasnoludami, Elfami i Cesarstwem, choć jak im idzie to nie wiem, dawno nikt nie miał żadnych wieści na ten temat.
-
– Ta… z Elfami… – zaśmiał się. – Tam raczej nie pójdę.
Odszedł od karczmarza i usiadł z kuflami przy jakimś stoliku.
– Jeżeli ten nasz mały “przyjaciel” nie przyjdzie albo go nie spotkamy, to załapiemy się na jakąś karawanę. -
- Aż tak masz gdzieś to wszystko, o czym mówił? - zapytał Leif, dosiadając się ze swoim kuflem. - Nie mówię, że zarobimy na tym tyle, że będziemy żyć jak królowie resztę życia, ale nie ukrywam, że cholernie mnie to ciekawi.
-
– Mówię tylko, co zrobimy, jeżeli on nie przyjdzie. Chętnie bym się więcej o nim dowiedział oraz o jego zleceniu.
-
Pokiwał głową, bo pewnie sam miał podobne odczucia. Kilka minut siedzieliście w milczeniu, sącząc piwo, gdy do karczmy wszedł Krasnolud, chwilę stojąc w progu i się rozglądając, a później kierując się wprost do Waszego stolika, gdy tylko dostrzegł, że przy nim siedzicie. Bez słowa zajął miejsce obok i chwycił stojący wolno kufel, który opróżnił na raz do połowy.
- Kurwa, pojebane to wszystko. - mruknął pod nosem. - To już z trzecia karczma, do której wchodzę, bo we wszystkich mówią mi, że już wolnych pokoi nie ma… Jak tak dalej pójdzie, to nawet do stajni nas nie wezmą. -
– Może w tej zapytaj czy są wolne pokoje? My nie pytaliśmy, więc może jakieś są.
-
- Ta, można by spróbować… A Wy swoją robotę załatwiliśta, hę?
-
– Tak. Suchary, suszone mięso i trochę warzyw i owoców. Starczy to na jakiś czas.
-
- Mhm. - mruknął tylko i posiedział chwilę w milczeniu, kończąc w tym czasie piwo. Później udał się do karczmarza, ale wrócił szybko i raczej wkurwiony, więc pewnie i tu nie znajdziecie noclegu.
-
– Nie ma wolnych pokoi czy rzucił taką cenę, że aż się zdenerwowałeś?
-
Krasnolud tylko machnął ręką.
- Ano ni ma, kurwa jego mać. Powoli nam siem karczmy kończo. -
Postukał palcami w stolik i zaczął myśleć. Bez wynajętego pokoju może być kiepsko, bo spędzanie nocy na ulicy może być niebezpieczne, a pchanie się komuś na siłę może przysporzyć kłopotów.
– Musimy poszukać w innych karczmach. – wziął kilka dużych łyków piwa. – Nie wiem, co zrobimy, jeżeli nic nie znajdziemy. -
Krasnolud i Leif wzruszyli ramionami, również nie mając pomysłu, gdy skończyli swoje piwa.
-
– Zbierajmy się już. Im szybciej przelecimy po karczmach, tym jest większe prawdopodobieństwo, że znajdziemy jakiś pokój.
Odstawił kufel i wyszedł na zewnątrz karczmy. Teraz tylko pora poszukać jakieś karczmy, w której nie było Krasnoluda i wypytać się o pokoje. -
Spędziliście na tej, jak mogłoby się wydawać prostej i prozaicznej czynności, o wiele więcej czasu, niż powinniście, jednak w końcu udało się Wam znaleźć lokal, który miał na stanie kilka jednoosobowych pokoi. Piętnaście sztuk złota za noc to o wiele za dużo, ale gobliński karczmarz musiał zdawać sobie z tego doskonale sprawę i specjalnie podniósł cenę. Poza wygórowaną stawką sam lokal i jego właściciel zdawały się szemrane, ale niedługo zapadnie zmrok i możesz wątpić, czy zdołacie znaleźć inny nocleg.
-
Serce go boli na myśl o tym, ile on pieniędzy wyda tego dnia… Zapłacił za pokoje oraz kupił jakieś piwo, aby wypić jeszcze tego dnia. Oczywiście trzy kufle, z czego jedno mocniejsze.
-
Goblin wręczył Wam klucze i dał kufle pełne mętnego trunku, rzecz jasna dopiero wtedy, gdy zebrał i podliczył zapłatę za wszystko… Niezależnie od tego, jaki finał będzie miała jeszcze jutrzejsza wyprawa z Krasnoludem, na pewno później musisz znaleźć dla siebie i Leifa jakieś intratne zlecenie, żeby mieć za co żyć.
-
Na pewno będzie musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie lub zlecenie, za które będzie musiał zarobić na życie. Może w końcu zajmie się alchemią? Dziadko go wiele nauczył, ale ten wolał ruszyć w świat niż zająć się warzeniem mikstur. Dosiadł do stolika z kuflem i wziął łyk trunku.
– Gdzie potem wyruszysz, Krasnoludzie? Państewko Mrocznych Elfów odpada, więc pozostaje ci tylko Cesarstwo. -
- A czemu odpada? Takiego mistrza topora jak ja przyjmą od razu, żeby walczyć z Cesarzykami, drzewojebami albo innymi Krasnoludami.
Dziwne, zwykle Krasnoludy były patriotami, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy na tron wstąpił nowy książę, który koronował się na króla, a choć pewnie zdarzali się tacy, co kolaborowali, to raczej na niewielką skalę. Ten musiał mieć jakaś urazę do własnego państwa czy rasy, jeśli tak ochoczo manifestował chęć walki z nimi.