Dzikie Pogranicze
-
– Tak. Suchary, suszone mięso i trochę warzyw i owoców. Starczy to na jakiś czas.
-
- Mhm. - mruknął tylko i posiedział chwilę w milczeniu, kończąc w tym czasie piwo. Później udał się do karczmarza, ale wrócił szybko i raczej wkurwiony, więc pewnie i tu nie znajdziecie noclegu.
-
– Nie ma wolnych pokoi czy rzucił taką cenę, że aż się zdenerwowałeś?
-
Krasnolud tylko machnął ręką.
- Ano ni ma, kurwa jego mać. Powoli nam siem karczmy kończo. -
Postukał palcami w stolik i zaczął myśleć. Bez wynajętego pokoju może być kiepsko, bo spędzanie nocy na ulicy może być niebezpieczne, a pchanie się komuś na siłę może przysporzyć kłopotów.
– Musimy poszukać w innych karczmach. – wziął kilka dużych łyków piwa. – Nie wiem, co zrobimy, jeżeli nic nie znajdziemy. -
Krasnolud i Leif wzruszyli ramionami, również nie mając pomysłu, gdy skończyli swoje piwa.
-
– Zbierajmy się już. Im szybciej przelecimy po karczmach, tym jest większe prawdopodobieństwo, że znajdziemy jakiś pokój.
Odstawił kufel i wyszedł na zewnątrz karczmy. Teraz tylko pora poszukać jakieś karczmy, w której nie było Krasnoluda i wypytać się o pokoje. -
Spędziliście na tej, jak mogłoby się wydawać prostej i prozaicznej czynności, o wiele więcej czasu, niż powinniście, jednak w końcu udało się Wam znaleźć lokal, który miał na stanie kilka jednoosobowych pokoi. Piętnaście sztuk złota za noc to o wiele za dużo, ale gobliński karczmarz musiał zdawać sobie z tego doskonale sprawę i specjalnie podniósł cenę. Poza wygórowaną stawką sam lokal i jego właściciel zdawały się szemrane, ale niedługo zapadnie zmrok i możesz wątpić, czy zdołacie znaleźć inny nocleg.
-
Serce go boli na myśl o tym, ile on pieniędzy wyda tego dnia… Zapłacił za pokoje oraz kupił jakieś piwo, aby wypić jeszcze tego dnia. Oczywiście trzy kufle, z czego jedno mocniejsze.
-
Goblin wręczył Wam klucze i dał kufle pełne mętnego trunku, rzecz jasna dopiero wtedy, gdy zebrał i podliczył zapłatę za wszystko… Niezależnie od tego, jaki finał będzie miała jeszcze jutrzejsza wyprawa z Krasnoludem, na pewno później musisz znaleźć dla siebie i Leifa jakieś intratne zlecenie, żeby mieć za co żyć.
-
Na pewno będzie musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie lub zlecenie, za które będzie musiał zarobić na życie. Może w końcu zajmie się alchemią? Dziadko go wiele nauczył, ale ten wolał ruszyć w świat niż zająć się warzeniem mikstur. Dosiadł do stolika z kuflem i wziął łyk trunku.
– Gdzie potem wyruszysz, Krasnoludzie? Państewko Mrocznych Elfów odpada, więc pozostaje ci tylko Cesarstwo. -
- A czemu odpada? Takiego mistrza topora jak ja przyjmą od razu, żeby walczyć z Cesarzykami, drzewojebami albo innymi Krasnoludami.
Dziwne, zwykle Krasnoludy były patriotami, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy na tron wstąpił nowy książę, który koronował się na króla, a choć pewnie zdarzali się tacy, co kolaborowali, to raczej na niewielką skalę. Ten musiał mieć jakaś urazę do własnego państwa czy rasy, jeśli tak ochoczo manifestował chęć walki z nimi. -
– Nie przeszkadza ci zabijanie swoich pobratymców? W końcu Krasnoludy słyną ze swojego patriotyzmu, prawda Leif?
-
Ten pokiwał głową w odpowiedzi, a Krasnolud jedynie prychnął.
- Mam innego pana niż ten nasz cały król. On o mnie dba, a tamten tylko udaje takie wspaniałego, mnie i moją rodzinę miał w dupie. Dlatego jeśli będę musiał, nie zawaham się walczyć przeciwko innym Krasnoludom. -
– Chcesz się zemścić na nowym królu czy masz go głęboko w nosie?
-
- Jeśli mój pan mi to rozkaże, to chętnie, ale sam dla siebie bym nie spróbował.
-
– Pan Krasnolud czy jakieś innej rasy pan?
-
- Myślę, że woli pozostać anonimowy.
-
– Czyli pewnie nie jest jakoś mocno rozpoznawalny. Albo jest i dlatego woli pozostać anonimowy.
-
Krasnolud uśmiechnął się lekko pod wąsem i nic nie odpowiedział, woląc za to napić się piwa.