Dallas
-
- Bez przesady. Myślę, że damy radę podtrzymać populację. - powiedziała, mrugając do Ciebie okiem.
-
Uśmiechnął się, a następnie dodał:
– Jax na pewno podtrzyma populacje, nie wątpię w to. Ale myślę, że na razie za wcześnie na produkcję bachorów, patrząc na to, kogo dzisiaj wpuściłem. -
- Nie byliby to pierwsi uchodźcy, choć ojciec często odprawia takich z nikim. Mówi, że jeśli nie są w stanie robić czegoś pożytecznego dla społeczności, to nie ma zamiaru marnować na nich jedzenia, wody, leków czy innych zasobów.
-
– Ja się przydaję, bo robię za mięso armatnie. Wczoraj robiłem i jutro też będę robił.
-
- Albo za szeregowego robola?
-
– Albo i za szeregowego robola, rąbiącego drewno. A ty robisz za dziewczynę, która roznosi lemoniadę? Mogę ci taki wózek na kółkach złożyć i będzie ci ją łatwiej rozwozić. – uśmiechnął się.
-
Parsknęła śmiechem.
- Niech będzie. Ale, jeśli chcesz, mogę postarać się u ojca o jakąś fuchę dla Ciebie, gdzie będziesz się mógł lepiej wykazać. -
– Jutro jadę na wypad po zrzut, więc jakaś lepsza fucha może poczekać.
-
- No dobrze… Świat się zmienił. Jeśli miałeś wszystko przed apokalipsą, teraz nie masz już nic albo jesteś martwy. A jeśli byłeś nikim, to możesz mieć wszystko.
-
– Albo dalej będziesz nikim.
-
- Z takim podejściem? Na pewno.
-
– Taka sama sytuacja z posiadaniem wszystkiego. Pewnie dalej są ludzie, którzy mieli wszystko i dalej mają.
-
- Jeszcze o takich nie słyszałam, wszyscy tacy, których znałam pierwsi byli zjadani.
-
– Pewnie jacyś byli. Czym się tutaj zajmujesz oprócz roznoszeniem lemoniady? Córka ranczera raczej nie paprze się przy bydle…
-
- Można powiedzieć, że pracuję umysłowo, a nie fizycznie.
-
– Jesteś księgową?
-
- Coś w tym guście.
-
//Możesz już trochę ruszyć czy coś…//
– Moja matka była księgową.
-
//Było tak od razu.//
Prowadziliście niezobowiązującą pogawędkę jeszcze jakiś kwadrans, potem kobieta musiała Cię opuścić. Dalszych kilka godzin spędziłeś na pracy lub odpoczynku, teraz, po kolacji, znów omówiliście się na spacer, tym razem po nieco bardziej odludnych terenach rancha, w okolicy sadu i pasiek dla pszczół. -
Sady i pszczółki. Pszczół nie lubi, bo jedna go kiedyś użądliła w dłoń. I to nie jedna, a kilka. Mógł wtedy nie pchać tej łapy w ul, ale młody był i nie myślał…