Pustynia Śmierci
-
– Spuścić mu wpierdol? – zapytał żartobliwie.
-
- Sam to zrobię, nie chcę go za bardzo uszkodzić, dziś wieczorem musi ładnie brzdąkać na gitarce.
-
– Każdego wieczora musi czy dzisiaj jakaś okazja jest?
-
Na handel wymienny miał właściwie tylko dwa, nie do końca użyteczne przedmioty; gogle motocyklowe i kanister wody, choć bardziej sam kanister. Gogle wolał zostawić sobie, nóż okażą się przydatne podczas kolejnej burzy piaskowej. Rozejrzał się za jakimś stoiskiem, które mogło być zainteresowane zakupem kanistra. Może jacyś motoryzacyjni goście?
-
Zohan:
- Dopóki mu za to płacę, to codziennie jest jakaś okazja.
Radio:
Tak na logikę to mogłeś go sprzedać każdemu, bo każdy obwoźny handlarz miał jakiś pojazd, zwykle większą lub mniejszą ciężarówkę, a Gniazdo Tułacza było tylko jednym z wielu przystanków na ich trasie, gdzie musieli dojechać, a nie wszędzie mogli kupić paliwo. Tutaj akurat mogli, więc jak nic kupowali na zapas i taki kanister, choćby na kilka dodatkowych litrów, mógł im kiedyś uratować życie. -
– Nie będę już przeszkadzać. Jakby mnie ta dwójka szukała, to powiedz, że jestem na zewnątrz. – powiedział barmanowi i wyszedł z baru. Może by tak coś kupić albo wymienić siekierę na coś lepszego?
//Sądząc po Twoich odpisach, to jest tutaj targ czy coś w ten deseń.// -
//Mniej więcej.//
Miałeś do tego bardzo dobrą okazję, bo choć Gniazdo Tułacza nie było jedynym takim miejscem na całej Pustyni Śmierci, to jednak nie było ich wiele, a tutaj można było komfortowo odpocząć, zjeść, zrobić zapasy wody, leków, paliwa czy medykamentów, naprawić pojazd, więc ściągali tu nie tylko tacy podróżni jak Ty, ale i obwoźni handlarze, którzy na placu w centrum ustawili swoje ciężarówki, półciężarówki czy inne pojazdy, gdzie oferowali rozmaite towary: broń, amunicję, leki, bimber, prowiant na drogę, jedzenie, które należało spożyć od razu, ale było smaczniejsze, wodę, meble, dywany, oswojone zwierzęta i wiele, wiele więcej, widziałeś kilku podejrzanych typów, którzy mogli mieć na sprzedaż też nieco mniej legalne towary. -
W takim razie poszedł do pierwszego lepszego handlarza czy handlarki.
— Witam! -
Ten akurat sprzedawał broń, której szeroki asortyment miał rozłożony na ladzie: Od robionych chałupniczo pistoletów maszynowych i przerabianej na bardziej zabójczą broni sportowej czy hukowej, przez broń myśliwską, na kolejnych samoróbkach w postaci pistoletów i rewolwerów oraz broni sprzed czasów apokalipsy skończywszy.
-
Porozglądał się za bronią białą, najlepiej żeby to był jakaś mniejsza siekiera albo nóż i kastet w jednym. No chyba, że coś go zaciekawi, to może co innego kupi.
-
Strzał w dziesiątkę! Jeżeli uda mu się wynegocjować jakąś pukawkę albo kule, to może uda mu się sprzedać je w znacznie lepszej cenie.
Uniósł kanister przed siebie, po czym wskazał go dłonią.
— Czy byłby Pan zainteresowany wymianą za oto ten zajebiaszczy kanister… uniwersalny? -
Zohan:
Było kilka takich noży okopowych, ale wszystkie były jeszcze oryginalnej produkcji z okresu pierwszej wojny światowej. To, że tyle przetrwały i nadawały się do użytku świadczyło o nich najlepiej, ale z drugiej strony były też bardzo drogie, bo kupcy mieli świadomość, co sprzedają. Siekier i toporków było za to o wiele więcej, również w bardziej przystępnych cenach.
Radio:
Popatrzył na Ciebie, unosząc brwi ze zdziwieniem.
- A wiesz, że jeszcze nikt mi czegoś takiego nie proponował? Dawaj, może mnie przekonasz. -
Pewnie w kurwę drogie i jeszcze by musiał dopłacić, jakby chciał zamienić siekierę na coś takiego starego i dobrego. Na razie sobie odpuścił i rzucił okiem na toporek. Może jakiś tomahawk? Niby tym się rzuca, ale zajebać sztywniakowi też można.
-
Były takie, dużo mniejsze od Twojej broni, w miarę przyzwoicie wykonane, przeznaczone albo do walki jedną ręką, albo do ciskania na krótkim dystansie.
- Kupisz coś w końcu? - zapytał zirytowany sprzedawca, na oko mógł mieć w sobie nieco krwi rdzennych mieszkańców kontynentu, to w sumie tłumaczyłoby, czemu akurat on sprzedaje taką broń. No i byłoby nieco zabawne. -
Okej, początek, czyli najważniejsza część tego przedstawienia, został odegrany dobrze.
-- Nie może, ale na pewno, bracie! Nie chciałbyś stracić okazji na zakup tego kanistra, od razu Ci mówię. To cudeńko przewędrowało ze mną przez więcej stanów niż jest w tym kraju, więc mogę Ci powiedzieć, że nigdy Cię nie zawiedzie, nigdy go nie stracisz, nigdy nie da Ci powodów do płaczu. Ten mały skubaniec przyjmie do siebie wszystko, co do niego wlejesz i nawet nie pomyśli o rdzewieniu. Wiem co mówię bracie, gdybym był tobą, to bym kupił. -
- Kupić to ja i mogę, inna kwestia, to za ile, mistrzu. Nie jest to jakiś luksusowy towar, za który będziemy się zabijać.
-
— Jasne, to racja, a nawet lepiej - może dałoby się go wymienić na coś, czym będzie dało się zabijać! No?
-
- Mogę dać Ci za to jakiś nóż z drewna i złomu, nic więcej.
-
– Jeżeli ten tomahawk jest zajebista, a cena git, to go kupię. Ile za niego?
-
— Może jednak coś trochę lepszego? Choćby nożyk, ale cały metalowy. Brachu, to serio jest zajebiaszczy kanister, jakoś się dogadamy.