Pustynia Śmierci
-
// Dice jest martwy. //
Oczywiście, Dice był najbardziej zainteresowany targiem. Był biedny jak mysz w barze, ale miał ochotę na to, by chociażby pooglądać towary. Dlatego też poszedł, by popodziwiać stoiska.
-
Zohan:
Ciężko było określić, co się dokładnie stało, gdy spałeś, ale zauważyłeś barmana stojącego i klnącego nad wielobarwną kałużą z odłamkami szkła. Najwidoczniej podczas jakiejś pracy gitarzysta przy okazji zniszczył też butelki z alkoholem, przez co ich zawartość już się do niczego nie nadawała, a jeśli trunek był dobry, tak jak zapewne ten tutaj, to można było zbić na nim sporą fortunę, każąc płacić spore sumy za jedną tylko kolejkę.
Radio:
Było wiele, ale w sumie czego nie było? Najpopularniejsza była broń, od tej sprzed apokalipsy, przez samoróbki, po taką bardziej prymitywną, jak łuki, kusze czy broń biała rozmaitych typów. Było też różnego rodzaju jedzenie, suche i puszkowane, na drogę, lub świeższe, książki, płyty winylowe, amunicja, leki (także sprzed apokalipsy jak i tworzone po niej, na bazie ziół czy roślin), meble, bimber, dywany, oswojone zwierzęta i wiele, wiele więcej. -
Ciekawe jak to jest z innymi używkami? Czy dałoby radę upchnąć taki crack albo nawet heroinę…
– Gitarzysta nabroił? – zapytał barmana, licząc się z tym, że może go zaraz wypierdolić z tej piwnicy. -
- A nie widać? - odparł, najwyraźniej siląc się na spokój, choć nie przychodziło mu to łatwo.
-
“A może by tak sobie kupić odtwarzacz…” Pomyślał, spoglądając na winyle. Czym właściwie mógł teraz zapłacić?
-
Wszystko było walutą, jeśli znalazłbyś odpowiedniego kupca. Ewentualnie mogłeś spróbować wymienić coś ze swojego obecnego ekwipunku na coś bardziej przydatnego u innego sprzedawcy, a dopiero później zapłacić tym za odtwarzacz, o ile taki znajdziesz.
-
– Spuścić mu wpierdol? – zapytał żartobliwie.
-
- Sam to zrobię, nie chcę go za bardzo uszkodzić, dziś wieczorem musi ładnie brzdąkać na gitarce.
-
– Każdego wieczora musi czy dzisiaj jakaś okazja jest?
-
Na handel wymienny miał właściwie tylko dwa, nie do końca użyteczne przedmioty; gogle motocyklowe i kanister wody, choć bardziej sam kanister. Gogle wolał zostawić sobie, nóż okażą się przydatne podczas kolejnej burzy piaskowej. Rozejrzał się za jakimś stoiskiem, które mogło być zainteresowane zakupem kanistra. Może jacyś motoryzacyjni goście?
-
Zohan:
- Dopóki mu za to płacę, to codziennie jest jakaś okazja.
Radio:
Tak na logikę to mogłeś go sprzedać każdemu, bo każdy obwoźny handlarz miał jakiś pojazd, zwykle większą lub mniejszą ciężarówkę, a Gniazdo Tułacza było tylko jednym z wielu przystanków na ich trasie, gdzie musieli dojechać, a nie wszędzie mogli kupić paliwo. Tutaj akurat mogli, więc jak nic kupowali na zapas i taki kanister, choćby na kilka dodatkowych litrów, mógł im kiedyś uratować życie. -
– Nie będę już przeszkadzać. Jakby mnie ta dwójka szukała, to powiedz, że jestem na zewnątrz. – powiedział barmanowi i wyszedł z baru. Może by tak coś kupić albo wymienić siekierę na coś lepszego?
//Sądząc po Twoich odpisach, to jest tutaj targ czy coś w ten deseń.// -
//Mniej więcej.//
Miałeś do tego bardzo dobrą okazję, bo choć Gniazdo Tułacza nie było jedynym takim miejscem na całej Pustyni Śmierci, to jednak nie było ich wiele, a tutaj można było komfortowo odpocząć, zjeść, zrobić zapasy wody, leków, paliwa czy medykamentów, naprawić pojazd, więc ściągali tu nie tylko tacy podróżni jak Ty, ale i obwoźni handlarze, którzy na placu w centrum ustawili swoje ciężarówki, półciężarówki czy inne pojazdy, gdzie oferowali rozmaite towary: broń, amunicję, leki, bimber, prowiant na drogę, jedzenie, które należało spożyć od razu, ale było smaczniejsze, wodę, meble, dywany, oswojone zwierzęta i wiele, wiele więcej, widziałeś kilku podejrzanych typów, którzy mogli mieć na sprzedaż też nieco mniej legalne towary. -
W takim razie poszedł do pierwszego lepszego handlarza czy handlarki.
— Witam! -
Ten akurat sprzedawał broń, której szeroki asortyment miał rozłożony na ladzie: Od robionych chałupniczo pistoletów maszynowych i przerabianej na bardziej zabójczą broni sportowej czy hukowej, przez broń myśliwską, na kolejnych samoróbkach w postaci pistoletów i rewolwerów oraz broni sprzed czasów apokalipsy skończywszy.
-
Porozglądał się za bronią białą, najlepiej żeby to był jakaś mniejsza siekiera albo nóż i kastet w jednym. No chyba, że coś go zaciekawi, to może co innego kupi.
-
Strzał w dziesiątkę! Jeżeli uda mu się wynegocjować jakąś pukawkę albo kule, to może uda mu się sprzedać je w znacznie lepszej cenie.
Uniósł kanister przed siebie, po czym wskazał go dłonią.
— Czy byłby Pan zainteresowany wymianą za oto ten zajebiaszczy kanister… uniwersalny? -
Zohan:
Było kilka takich noży okopowych, ale wszystkie były jeszcze oryginalnej produkcji z okresu pierwszej wojny światowej. To, że tyle przetrwały i nadawały się do użytku świadczyło o nich najlepiej, ale z drugiej strony były też bardzo drogie, bo kupcy mieli świadomość, co sprzedają. Siekier i toporków było za to o wiele więcej, również w bardziej przystępnych cenach.
Radio:
Popatrzył na Ciebie, unosząc brwi ze zdziwieniem.
- A wiesz, że jeszcze nikt mi czegoś takiego nie proponował? Dawaj, może mnie przekonasz. -
Pewnie w kurwę drogie i jeszcze by musiał dopłacić, jakby chciał zamienić siekierę na coś takiego starego i dobrego. Na razie sobie odpuścił i rzucił okiem na toporek. Może jakiś tomahawk? Niby tym się rzuca, ale zajebać sztywniakowi też można.
-
Były takie, dużo mniejsze od Twojej broni, w miarę przyzwoicie wykonane, przeznaczone albo do walki jedną ręką, albo do ciskania na krótkim dystansie.
- Kupisz coś w końcu? - zapytał zirytowany sprzedawca, na oko mógł mieć w sobie nieco krwi rdzennych mieszkańców kontynentu, to w sumie tłumaczyłoby, czemu akurat on sprzedaje taką broń. No i byłoby nieco zabawne.