Dzikie Pogranicze
-
– Sto sześćdziesiąt i stawiam tobie kolejne piwo.
-
- Sto czterdzieści i wiyncyj nie dam.
-
– Stoi.
-
- No to leć rybeńko po piwo, bo mnie we mordzie zaschło od tych tranzakcyj. - powiedział Krasnolud, gdy uścisnął Wam obu dłoń, a następnie rzucił na stół mieszek z obiecaną nagrodą.
-
Mieszek schował i poleciał po piwo. Tak jak wcześniej - dwa słabsze i jedno mocniejsze dla Krasnoluda. Może mu się uda go upić do takiego stopnia, że mu się rozwiąże język… Zapłacił za kufle i wrócił z nimi do stolika.
– Skąd pochodzisz, Krasnoludzie? -
- Z gór, kurwa. - odparł, zabierając się od razu za trunek. - A skąd może pochodzić Krasnolud, jełopie? Widać, że trochem taki drzewojeb jesteś, bo czasem to ni to mądre, ni to walczyć nie potrafi.
-
– Niektóre Krasnoludy rodzą się w miastach, inne w lasach, a jeszcze inne w górach, więc skąd mam wiedzieć, że jesteś z gór? Może cię leśne driady wychowały albo Orkowie?
-
Prychnął i opróżnił swój kufel niemalże na raz, choć nie było tego po nim zbytnio widać, głos mu się nawet nie załamał. Tak czy siak, widząc że Wy macie o wiele wolniejsze tempo i nikt nie ma już zamiaru mu stawiać, zirytowany tym brodacz mruknął coś pod nosem i poszedł do kontuaru.
- Zauważyłeś, że raz mówi jak typowy Krasnolud, tak jak przed chwilą, a kiedy indziej jak Ty czy ja? - zauważył Leif, komentując, gdy tylko miał pewność, że Krasnolud już go nie słyszy. -
– Hmm, nawet nie zwróciłem uwagi… Myślisz, że jest zupełnie kim innym? Że tak naprawdę nie jest Krasnoludem?
-
- No Krasnoludem jest na pewno… Bo jak nie to kim? Małym człowiekiem?
-
– Myślisz, że jest kimś wyżej urodzonym?
-
- Wydaje mi się, że wszyscy tam gadają tak samo… A słyszałeś legendy o Zmiennokształtnych?
-
– Taaa… – pokiwał głową. – Myślisz, że jest tym Zmiennokształtnym?
-
Wzruszył ramionami, była to najwidoczniej tylko teoria, na którą nie miał dowodów. Albo może i miał, ale nie odpowiedział, bo Krasnolud wrócił z kolejnym pełnym kuflem, dosiadając się do stolika.
-
– Wyruszamy jutro o świcie czy będziesz chciał coś jeszcze załatwić, Krasnoludzie?
-
Wzruszył ramionami.
- A co mnie tu trzymie? Jak macie i dla mnie cosik na podróż, to można i skoro świt ruszać, szybciej tam będziem. -
— No to ruszym skoro świt. – powiedział nieco po “krasnoludziemu” i wziął kilka większych łyków piwa.
-
Z Krasnoluda, pomimo wlewania przez niego w siebie kolejnych kufli piwa, nie zdołałeś wydusić nic więcej na temat misji, pracodawcy czy czegokolwiek innego, czułeś za to, że to Ciebie powoli dopada upojenie alkoholem. Jednak w porę przestałeś i dzięki pomocy swoich kompanów nawet jakoś dotoczyłeś się do łóżka, a obudziłeś się rano tylko z niewielkim bólem głowy i nudnościami.
-
No, przynajmniej się nie obrzygał we śnie. O tyle dobrze. Sprawdził, czy wszystko ma przy sobie i czy nic mu nie zginęło. W końcu nawalił się w trzy dupy i jeszcze nie daj bogom ktoś coś mu ukradł.
-
Odnalazłeś wszystko, może poza własną godnością. Pozostali byli pewnie w nieco lepszym stanie, więc nie ma co liczyć, że zaczekają, aż dojdziesz do siebie, a walka z dzikimi Orkami na kacu to coś, na co można podrywać kelnerki w karczmach, ale przeżycie tego to nic przyjemnego.