Kijów
-
Również ruszył w kierunku centrum handlowego, przy okazji rozglądając się po okolicy, czy nie ma w pobliżu dresiarzy.
-
Doszliście bezpiecznie w okolice głównego wejścia, a choć trupy stamtąd posprzątano, to świeże plamy krwi, ślady eksplozji granatów i mniejsze fragmenty ciała, rozerwanego przez wybuch, wciąż były na miejscu. Niedługo mogą zlecieć się do tego jakieś zdesperowane Zombie, ale póki co byliście tylko Wy i Ukraińcy, jakieś trzydzieści metrów za Wami.
-
Zszedł ze środka ulicy (o ile w ogóle tak szedł) i szedł bardziej bokiem, co jakiś czas chowając się za jakąś osłonę.
-
Również szedł bokiem, kierując się w stronę głównego wejścia. Jeśli udało mu się tam dotrzeć, odsunął się na lewo od głównego wejścia do centrum handlowego, gdyż głupotą byłoby od razu wejście do środka, bo nie wiadomo, czy zaraz by nie oberwał kulą w dziąsło.
-
Nie powitał Was huraganowy ogień, ale raczej wątpliwe, żeby tamci nie spodziewali się, że zostaną zaatakowani, skoro rozwaliliście im dość widowiskowo kilku kumpli jeszcze nie tak dawno temu.
-
Wychylił delikatnie łeb za osłony i wytężył swoje stare gały. Może dostrzeże jakiegoś dresa w środku tego centrum? Jeżeli nie dostrzegł nikogo, to znowu powtórzył tą samą czynność ze zbliżaniem się i chowaniem się za osłonę.
-
- Ty, jak tamte pojeby zaczną do nas strzelać, to mam na wszelki wypadek rzucić granat dymny?
-
Zaleźliście tak niemalże pod same szklane drzwi. Dalej nie, bo skończyły się Wam potencjalne osłony, ale tak czy siak nikt nie strzelał, a sami nie widzieliście nikogo w środku.
-
Albo pułapka, albo spierdolili. Zignorował słowa towarzysza i uniósł lewą łapę do góry, aby Michaił i reszta Ukraińców się zatrzymała, i skupił się na podłodze. Jeżeli zaminowali wejście, to na pewno są jakieś linki albo coś, co mogłoby podejrzanie wyglądać.
-
Zgodnie z rozkazem swojego towarzysza, zatrzymał się i czekał na sygnał, że można już iść do przodu.
-
Jeśli była tu jakaś pułapka, to nie w takiej formie, bo żadnych linek czy czegoś w tym guście nie wypatrzyłeś.
-
Zrobił kilka kroków do najbliższej osłony i zagwizdał.
-
- Teoretycznie jest czysto. - odparł do ukraińskich żołnierzy i podszedł do najbliższej osłony.
-
Tamci ruszyli, ale niewiele dalej, najwidoczniej przez brak zaufania “teoretycznie czysto” im nie wystarczyło.
-
No i co? Ma tak po prostu wejść do środka? Może się wycofali? A chuj wie, wszedł do środka z wycelowanym kałachem.
-
//Ekhem?//
-
- Pierdolę to. - pomyślał zdenerwowany i również wszedł do środka z wycelowanym kałachem.
-
Pusto. Dosłownie. Nie było tu nic, witryny sklepów świeciły pustkami, zniknęły nawet meble w kawiarniach i innych takich. Mieliście wrażenie, że gdybyście trafili tu za kilka miesięcy, to chodzilibyście po gołym betonie, bo ktoś zajebałby też kafelki z podłogi.
-
— Spierdolili? — zapytał szeptem swojego kompana.
-
//Czekam.//