Kijów
-
I tak też znaleźliście się na dole. Nim zadecydowaliście, gdzie iść, aby szukać tamtych, na parterze dało się usłyszeć strzelaninę, co może naprowadzić was na cel lub jakąś niezłą kabałę.
-
— Idziemy tam czy spierdalamy stąd?
On sam by wolał z tego wyjść cało i najlepiej bez żadnych niezałatwionych spraw z Ukraińcami, ale to się pewnie nie uda. -
- Kurwa, wolałbym nie ryzykować gniewu tych ukraińskich debili. Sprawdźmy, kto się strzela, a potem cholera wie, co zrobimy.
-
//Czekam.//
-
— Ta, zapierdalajmy tam.
Im szybciej się dostanie do tych Ukraińców, tym lepiej, więc zaczął zapierdalać, czyli biegnąć truchtem. -
Pobiegł truchtem za swoim towarzyszem.
-
Szybko, ale nie za szybko, bo o mały włos, a wpadlibyście prosto w środek strzelaniny między najemnikami w dresach a ukraińskimi żołnierzami, dostając się w ogień krzyżowy obu grup, gdzie żadna się was nie spodziewała, a obie mogły zabić, jedna przypadkiem, druga przypadkiem i celowo. Szczęśliwie tamci, skryci za różnymi osłonami, byli zajęci wzajemną wymianą ognia, gróźb i wyzwisk, więc mieliście czas, aby ukryć się i nie dać wystrzelać jak te kaczki.
-
No ukryć się trzeba na pewno, bo dostanie kilka kulek w klatę nie wchodzi w grę. Schował się za jakąś osłoną, która gwarantuje mu nie przyjęcia garści ołowiu od obu stron, ale też taką, z której uda mu się strzelać do tych w dresach.
-
Również schował się za jakąś osłoną, po chwili wychylając się z niej, aby oddać dziesięć strzałów w kierunku dresiarzy.
-
Obaj znaleźliście takie, które zapewniały częściową osłonę, tylko wtedy, gdy się za nimi klękało. Na dodatek były one z jednej strony kompletnie odsłonięte, ale póki tamci żołnierze nie zdecydują się strzelić wam w plecy, to będzie co najmniej dobrze. Kilka oddanych strzałów nikogo jeszcze nie trafiło, ale zwróciło uwagę dresiarzy. Przez to musicie bardziej uważać, bo zaczęli strzelać do was z większą intensywnością, ale dzięki temu zelżał też nieco nacisk, który do tej pory wywierali na Ukraińców.
-
Gdy wrogi ogień stał się choć trochę mniej intensywny, wychylił się na tyle, aby mógł oddać kilka serii z kałacha. Jeżeli nic nie wyjdzie z tego jego strzelania, będzie trzeba pomyśleć nad rzuceniem któregoś z granatów.
-
- Kurwa… Rzucić tym granatem dymnym, czy nie? - pomyślał zdenerwowany i na razie zrezygnował z pomysłu wykorzystania granatu dymnego. Zamiast tego oddał pięć strzałów w kierunku dresiarzy.
-
Ponownie, nikogo nie zabiliście, ale przez to tamci musieli trzymać głowy niżej, żeby nie oberwać, więc zauważyliście jak kilku żołnierzy wykorzystało okazję i przebiegło do kolejnych osłon, zajmując lepsze pozycje.
-
— Rzuć dymnego i spierdalamy stąd razem z tymi żołdakami. — powiedział swojemu koledze i oddał kilka strzałów.
-
- Jebać. - przeklął pod nosem i rzucił granat dymny w stronę dresiarzy.
-
//Miałem na myśli, że Ukraińcy teraz korzystają z okazji i nacierają, mój błąd. Zmienia to coś w waszej decyzji?//
-
//Raczej nie zmienia, więc rób to, co do Ciebie należy.//
-
// A chuj, niech stracę. Raczej nie zmienia. //
-
Tamci przezornie skryli się za osłoną, wstrzymując ogień. Nie żeby byli przygłupi, choć to pewnie też, ale w ferworze bitwy ciężko czasem rozpoznać, który granat wypuszcza jedynie niegroźny dym, a który razi zabójczymi odłamkami. To, w połączeniu z zasłoną dymną, dało tak wam okazję do wycofania się tą samą trasą, którą przyszliście, lub w stronę ukraińskich pozycji, jak i żołnierzom na poprowadzenie dalszego szturmu. Wychodzi na to, że jeśli nic niespodziewanego się nie wydarzy, powinni zmusić tamtych do odwrotu.
-
— Spierdalamy, bo zaraz to wszystko wypierdoli w powietrze! — krzyknął do Ukraińców i wycofał się tą samą drogą, którą przyszedł.