Miasto Kasuss
-
Miała ochotę splunąć, no ale trochę sytuacja na to nie pozwalała. Przysiadła więc na łóżku, a co za tym idzie na nożu i kontynowała rozbieranie. A tych sików nie zamierzała smakować więcej, niż przez jego pocałunki byłaby zmuszona.
-
//Nie odpisywałaś na PW, ale specjalnie poszukałem karty tej postaci, żeby móc odpisać, bo wszędzie indziej już odpisałem.//
Skończyłaś akurat w tej samej chwili, gdy on postawił na szafce obok łóżka tacę z kubkami i dzbankiem. Byłaś niemalże naga, w samej bieliźnie, ale usiadłaś tak, że zasłoniłaś ukryty nóż. Mężczyzna otaksował cię wzrokiem, widocznie zadowolony, po czym sam zaczął zrzucać z siebie ubrania, ciskając je na kufer.
- Mam nadzieję, że obje wyjdziemy stąd zadowoleni. - powiedział, gdy pozbył się już butów oraz większości ubrań, stając przed tobą nago od pasa w górę, po czym usiadł na łóżku obok ciebie. - A jeśli będę bardziej niż zadowolony, to dorzucę ci coś ekstra… I może dam kilka okazji na zarobek więcej, hm? -
Wydęła usta i podążyła za nim wzrokiem. Położyła lewą dłoń na jego policzku i spojrzała mu w oczy.
— Oczywiście. Jasne jak słońce, kochanie.
Postarała się, by nie oderwał wzroku i prawą ręką sięgnęła po nóż, by szybko wbić go w jego bok.//ogółem najlepiej to mi wychodzi, gdyby usiadł po mojej prawej, ale to nie jest w sumie tak ważne
-
//Mi to bez różnicy, więc żaden problem.//
Przyszło ci to aż za łatwo, bo w ogóle nie zwracał uwagi na to, co robisz, obiema dłońmi obmacując twój biust i usiłując pozbyć się stanika, a ustami przywierając do twoich ust. Gdy wbiłaś w jego bok ostrze noża, ten pocałował cię jeszcze mocniej i odsunął się, patrząc na ciebie ze smutnym uśmiechem.
- Goblin mówił, że to pułapka… Ale ja… nie mogłem sobie… odpuścić. - powiedział i jedną ręką sięgnął do noża, aby go z siebie wyjąć, a drugą chwycił cię za gardło i ścisnął, usiłując albo poprzez to zmusić do puszczenia noża, albo zwyczajnie udusić, nie byłaś pewna, ale nie miało to teraz większego znaczenia. -
Normalnie by pewnie rzuciła, że praca to praca, a on się specjalnie nie upewnił, jaką profesję miała na myśli. Ale teraz miała dosyć jego spoconych łap i taniego wina, a poza tym podduszana i tak nie mogła mówić. Jego pierdolona strata. Wolną ręką ścisnęła go za jaja, a nożem postarała się jeszcze nieco zakręcić, zanim koleś zdoła go wyjąć.
-
Zadziałało i na pewno w ten sposób zadałaś mu jeszcze większe rany, a przez atak w czułe miejsce, puścił twoje gardło, aby zabrać twoją dłoń. Udało mu się w końcu wyrwać nóż, który odrzucił daleko od ciebie i siebie, zamiast spróbować go użyć przeciwko tobie. Zamiast tego jedną ręką zaczął tamować krwawienie z rany, a drugą usiłował otworzyć okno, szukając ratunku w wyskoczeniu na podwórze za karczmą, choć nie wiedziałaś czemu nie zdecydował się na zwyczajną ucieczkę drzwiami.
-
Odkaszlnęła i zaklęła.
— Może jakbym była wolna, bym ci odpuściła — wysyczała.
Postarała się złapać oddech i łupnąć idiotę pięścią w okolice rany. -
Tamten zdążył już otworzyć okno i lekko się wychylić, jakby sprawdzając, czy nie upadnie na coś ostrego czy twardego, gdy skoczy. Właśnie wtedy go trafiłaś i chyba bardziej ból wywołany trafieniem prosto w ranę, niż impet ciosu sprawiły, że ten wypadł na zewnątrz.
-
Zaklęła i zarzuciła na siebie ciuchy. Wychyliła głowę przez okno. Miała nadzieję, że może pieprznął o ziemię trochę mocniej i choć trochę go to spowolniło.
-
Ruszał się, ale nie pełzł czy czołgał się do jakiejś kryjówki albo nawet karczmy, bardziej wyglądało to jak ostatnie przedśmiertne drgawki. Może rana była groźniejsza, niż myślałaś, może upadł na coś podczas skoku. Ciężko powiedzieć, ale raczej już ci nie ucieknie.
-
Westchnęła, podniosła swój nóż i przygotowała się do skoku.
-
Byłaś już ubrana, w dłoni miałaś nóż, nic nie stało na przeszkodzie, aby skoczyć, chyba że chcesz poświęcić jeszcze chwilę na przeszperanie jego rzeczy, zawsze mogła to być okazja na dodatkowy zarobek. Poza tym wypadałoby choć zamknąć pokój od środka, Goblin, który był tu chyba właścicielem, miał złodzieja za przyjaciela, pewnie może zacząć coś podejrzewać i lepiej odłożyć to w czasie, nim zdołasz zmyć się stąd z truchłem czy samą głową i odebrać nagrodę.
-
Odetchnęła, uspokoiła myśli i poszła zamknąć drzwi. Przetrząsnęła pobieżnie jego rzeczy, co chwila sprawdzając, czy nie uciekł zbyt daleko.
-
Mówił, że ma sporo złota i nie kłamał, w kufrze, sakiewce noszonej przy pasku czy innych miejscach ukrył łącznie trzysta sztuk złota. Z wartościowych rzeczy znalazłaś jeszcze broń, solidny miecz jednoręczny i dwa sztylety, za które też możesz dostać nawet kolejne sto złotników. Częste wyglądanie przez okno przydało się, bo zauważyłaś niemalże od razu, gdy ciało zniknęło. No, może nie do końca, smuga krwi prowadziła do stosu skrzyń i beczek, gdzie pewnie biedak chciał się przed tobą ukryć.
-
//to brzmi na gruby hajs, ile to mniej więcej waży?
-
//Niespecjalnie się nad tym zastanawiałem i raczej nie powinno ci to aż tak przeszkadzać w walce czy utrudniać poruszanie się.//
-
Poupychała więc hajs po kieszeniach, podobnie sztylety i z mieczem w ręku w końcu wyskoczyła przez okno.
-
Wylądowałaś dość miękko i bez śladu jakiegokolwiek bólu, złamanie czy inny uraz to teraz ostatnie, czego byś potrzebowała. Na tyłach karczmy było pusto, poza tobą nie było tu nikogo. Całość była ogrodzona z dwóch stron przez płot, po bokach, gdzie słyszałaś gwar ulic, z lewej większy niż z prawej, więc to pewnie tam była ta główna. Poza tym podwórze zaśmiecało błoto, resztki wyrzucane tu z karczmy i tym podobne, gdzie kręciły się małe ptaki, szczury i bezdomne koty, jednak wszystkie zwierzęta uciekły, gdy nagle się tam pojawiłaś. Do tego wspomniane już beczki i skrzynie, gdzie skrył się mężczyzna, a przynajmniej gdzie prowadził ślad krwi z jego rany. Raczej już ci nie ucieknie, ale i tak powinnaś działać szybko, widziałaś za sobą drzwi, którymi można było wyjść na zewnątrz z karczmy, a lepiej, żeby nikt cię nie zastał, gdy obcinasz mu łeb, aby dzięki temu odebrać nagrodę.
-
Ruszyła więc szybko w tamtą stronę, dzierżąc tamten głupi miecz.
-
Musiałaś rozsunąć beczki i skrzynie, aby się do niego dobrać. Tak przynajmniej myślałaś, bo ciała czy żywego złodzieja nie znalazłaś, jedynie jego krew przemieszaną z błotem i ubrania, które miał na sobie, gdy go dźgnęłaś. Dopiero po chwili dostrzegłaś jakiś ruch nieco dalej, ale nim zdążyłaś zareagować, wybiegł stamtąd przerażony szczur, który czmychnął na podwórze i ukrył się gdzieś.