Morze Grafitowe
-
-Czekaj, co? Jak to nikt nie ma tutaj pieniędzy?
Teraz, gdy o tym pomyślała, to Andreas wspominał chyba wcześniej o tym, że dużą zaletą tej krainy jest brak problemu z pieniędzmi. Nie musiała płacić też za mapę, kufel piwa i kawę. -
— A, twórczyni świata po prostu je zniosła.
-
-Czekaj, czyli wszystko jest tutaj za darmo? Czemu ja próbuję w ogóle się stąd wydostać?
W sumie to Natasha do tej pory nie zastanawiała się nad tym, czemu zależy jej tak na zebraniu wszystkich kart. Po prostu powiedziano jej, że musi to zrobić, jeśli chce wrócić do domu, dlatego zaczęła to robić nie myśląc o tym zbyt wiele. Musiała przyznać, że brak pieniędzy był rzeczą bardzo kuszącą. -
— Wielu właśnie ma ten pierwszy rozpęd ze zbieraniem, kiedy myśli, że nie ma wyboru. Otóż… wybór jest. Po zebraniu kart można sobie sprawić coś naprawdę ładnego i zostać w Krainie.
-
-Sprawić sobie coś ładnego? Myślałam, że jak ktoś zbierze wszystkie karty, to po prostu przeniesie go z powrotem na Ziemię?
-
— Nie, wtedy możesz sobie spełnić jakieś tam życzenie. A że dużo wybiera sobie powrót do domu, to jakoś się utarło.
-
Obraziła ponownie w myślach Andreasa i jego chujowe wyjaśnienia.
-Kurwa, te nowe informacja stawiają dosłownie wszystko w nowym świetle. I zdecydowanie nie pomagają w podjęciu decyzji, czy chcę tu zostać, czy wrócić do domu. -
Cóż, z jednej strony sama wtedy w dość jasny się wyraziła, że zamierza wrócić do domu. Zresztą Andreas najwyraźniej nie lubił jej z wzajemnością.
— Zrobisz, co wyda się w twoich oczach słuszne, droga Natasho. -
Niestety, Natasha nie posiada zdolności patrzenia na sytuację w bardziej obiektywnym świetle, więc to Andreas pozostał dla niej w pełni winny. Co za dupek.
-Ta, mam nadzieję. Czy wiesz może, czy istnieją jakieś ograniczenia, co do tego życzenia? -
— Osobiście nie sprawdzałem. Więc nie wiem.
Powoli widziała na horyzoncie pomarańczową łunę miasta, które najwyraźniej jeszcze nie spało. -
Kiwnęła głową słysząc odpowiedź kapitana i spojrzała na pojawiające się na horyzoncie miasto.
-O, przy okazji, czy wie pan o jakichś kartach w Seyo? Coś, od czego mogłabym zacząć poszukiwania? -
— Na pewno warto zacząć od Shizuo. To taki wysoki blondyn, zazwyczaj łatwo go znaleźć po tym, ile hałasu narobi.
-
Zanotowała imię mężczyzny w pamięci.
-Okej, nie powinnam chyba już panu przeszkadzać, skoro zbliżamy się już do Seyo. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania - uśmiechnęła się lekko. -
Zdjął na moment kapitańską czapkę i nawet lekko się ukłonił.
-
Nie była do końca pewna, jak odpowiedzieć na ukłon, dlatego sama lekko się ukłoniła. Oparła się o poręcz i obserwowała zbliżające się powoli miasto czekając, aż dobiją do portu.
-
Zmiana tematu
-
Ksiu
Zasnął dosyć szybko. Odpłynęli.
Kiedy się obudził, lekko go mdliło. Słyszał szum morza i rechot tego drugiego marynarza.
-
- Jezu, aż mi się desant w Saharze Zachodniej przypomina… - Złapał się za brzuch i wykonał kilka ćwiczeń oddechowych, by pozbyć się nieprzyjemności.
-
Nikt mu na to nie odpowiedział. Było słonecznie i dość spokojnie. Śmiechy ucichły. Ojciec Eveline i ten drugi marynarz rozmawiali.
-
Przysłuchał się rozmowie i rozejrzał się wokół.