Morze Grafitowe
-
Obraziła ponownie w myślach Andreasa i jego chujowe wyjaśnienia.
-Kurwa, te nowe informacja stawiają dosłownie wszystko w nowym świetle. I zdecydowanie nie pomagają w podjęciu decyzji, czy chcę tu zostać, czy wrócić do domu. -
Cóż, z jednej strony sama wtedy w dość jasny się wyraziła, że zamierza wrócić do domu. Zresztą Andreas najwyraźniej nie lubił jej z wzajemnością.
— Zrobisz, co wyda się w twoich oczach słuszne, droga Natasho. -
Niestety, Natasha nie posiada zdolności patrzenia na sytuację w bardziej obiektywnym świetle, więc to Andreas pozostał dla niej w pełni winny. Co za dupek.
-Ta, mam nadzieję. Czy wiesz może, czy istnieją jakieś ograniczenia, co do tego życzenia? -
— Osobiście nie sprawdzałem. Więc nie wiem.
Powoli widziała na horyzoncie pomarańczową łunę miasta, które najwyraźniej jeszcze nie spało. -
Kiwnęła głową słysząc odpowiedź kapitana i spojrzała na pojawiające się na horyzoncie miasto.
-O, przy okazji, czy wie pan o jakichś kartach w Seyo? Coś, od czego mogłabym zacząć poszukiwania? -
— Na pewno warto zacząć od Shizuo. To taki wysoki blondyn, zazwyczaj łatwo go znaleźć po tym, ile hałasu narobi.
-
Zanotowała imię mężczyzny w pamięci.
-Okej, nie powinnam chyba już panu przeszkadzać, skoro zbliżamy się już do Seyo. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania - uśmiechnęła się lekko. -
Zdjął na moment kapitańską czapkę i nawet lekko się ukłonił.
-
Nie była do końca pewna, jak odpowiedzieć na ukłon, dlatego sama lekko się ukłoniła. Oparła się o poręcz i obserwowała zbliżające się powoli miasto czekając, aż dobiją do portu.
-
Zmiana tematu
-
Ksiu
Zasnął dosyć szybko. Odpłynęli.
Kiedy się obudził, lekko go mdliło. Słyszał szum morza i rechot tego drugiego marynarza.
-
- Jezu, aż mi się desant w Saharze Zachodniej przypomina… - Złapał się za brzuch i wykonał kilka ćwiczeń oddechowych, by pozbyć się nieprzyjemności.
-
Nikt mu na to nie odpowiedział. Było słonecznie i dość spokojnie. Śmiechy ucichły. Ojciec Eveline i ten drugi marynarz rozmawiali.
-
Przysłuchał się rozmowie i rozejrzał się wokół.
-
Widział w oddali wybrzeże, od którego się oddalali. Mężczyźni rozmawiali o jakiejś kobiecie, chyba barmance, którą Dokja napotkał.
-
I co o niej mówili?
-
— Ładna dupa jest. Temu twojemu zięciowi też by mogła ładnie popalić.
Kapitan znów się zaśmiał. -
- Ale z charakteru wredna. Chociaż kapitanowi lizała dupę równo, to można podbijać myślę.
-
Popatrzyli na niego. Kapitan westchnął, grubasek parsknął śmiechem.
— Podobno wojak jesteś — rzucił po chwili, gdy przestał się śmiać. -
- Byłem.