Galera
-
- To już pięciu. Nie podoba mi się to… - Mały machinalnie poklepał się po wszystkich kieszeniach, odruchowo sprawdzając własny sprzęt. Jednak zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, przed drzwiami przebiegło siedem osób. Lodołamacz prowadził swoich ludzi, najlepszych stalkerów w mieście. A za swoje usługi brał krocie.
-
— Szykuje się jakaś gruba akcja, nie poskąpili w sile, szewcy… — Mruknął, zaciągając lewy rękaw swetra.
-
Zaraz za nimi biegł Powała na czele swoich dwudziestu ludzi, w pełnym rynsztunku bojowym najwyższej klasy, zapewne zrabowanym wojskowym podczas Wielkiej Wojny. Jako że Galera nie posiada formalnego zarządu, toteż brak tu sił porządkowych. Jednak w sytuacjach kryzysowych to właśnie Powała stawał na czele milicji, by bronić dawnej galerii handlowej.
-
Marley aż zamrugał. Sięgnął po opierający się o stół hokej i prewencyjnie przyciągnął go do siebie. Spojrzał na towarzyszy.
— Atakują Galerę? -
- Raczej nikt by się nie ośmielił… - Mały potarł kark - Ale Powała rusza dupę tylko w dwóch wypadkach. Albo coś zagraża galerii, albo zwietrzył niesamowicie dochodowy interes. Śledź, weź nasze graty. Nigdy nic nie wiadomo.
-
-- W takim razie co? Mutanty? – Marley podniósł się z taboretu i sięgnął po plecaki. – I tyle ludzi do nich? To nie Gon.
-
Jakby na potwierdzenie tych słów, do lokalu wpadł jakiś stalker, złapał się framugi i złapał oddech.
- Gon! - Rzucił tylko i pobiegł dalej. Wszystkich zmroziło na moment, pierwsza zareagowała Owca. W ułamku sekundy stanęła na krześle, na którym dopiero co siedziała, weszła na stół, z niego przesadziła sus na Twój, skoczyła ponad tobą i pobiegła do wyjścia. Chwilę po nią pobiegli twoi dwaj rozmówcy. -
— Bingo, kurna. — Rzucił, zbierając w pośpiechu swoje manatki. Ruszył sprintem za Owcą i spółką, ściskając w prawicy hokej. Drugą ręką w biegu próbował nałożyć kask na swoją glacę.
-
Reszta okolicznych fanów mocnych wrażeń także w biegu kompletowała szpej, na złamanie karku pędząc do głównego wyjścia, gdzie już zaczęło się robić tłoczno.
-
Marley usunął się na bok. Nie miał zamiaru tracić czasu na przeciskanie się między pozostałymi, to nie miało sensu. Zamiast tego rozejrzał się za jakimś wejściem na wyższy poziom, chciał zobaczyć skalę tegorocznego gonu.
-
Akurat ta galeria została zbudowana jako jednopoziomowa, także teraz mogłeś jedynie czekać w kolejce do drzwi obrotowych, które mimo padniętego silnika, obracały się jedynie na śrubie.
-
Kolejki nie przebolejesz. Poczekał, aż pierwsza fala stalkerów przejdzie przez drzwi, później sam postarał się przez nie przecisnąć.
-
Z trudem, w ogromnym ścisku, ale jednak wyszedłeś na obszerny parking. Powała już wydawał pierwsze rozkazy. Jak zwykle w sytuacjach kryzysowych to on dyktował warunki przyjęcia bitwy i absolutnie nikt nie kwestionował decyzji, absolutnie poddając się jego decyzjom.
-
Sam Marley także nie miał zamiaru z nimi dyskutować. Dobre przywództwo było w takich sytuacjach niezbędne i sam dobrze o tym wiedział. Czekał, na kolejne komendy Powały.
-
Kiedy już się wszyscy wysypali na zewnątrz, wokół sędziwego stalkera zrobiło się tłoczno. Co raz wykrzykiwał nowe komendy, a ludzie biegali w różne strony.
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
// A, dobra. Myślałem, że on grupowo wydaje. //
Sam postarał się dostać do Powały, chcąc dowiedzieć się, gdzie jest potrzebny najbardziej.
-
- Lodołamacz, bierz swoich ludzi na ten wysoki blok przy rondzie na Poniatce! - Jeszcze nie zdążył wypowiedzieć słów do końca, a elita już ruszyła biegiem.
- Wympieł, bierz się za samo rondo od Szopena! - Kolejno pokazywał palcem na ludzi i miejsca - Owca, spierdalaj z powrotem do galerii!
- Sam se spierdalaj! - Odgryzła się momentalnie dziewczyna - To nie jest mój pierwszy gon!
- Won do drzwi, mówię! Śledź, Mały, pilnujcie głównych drzwi. A przede wszystkim tej dziewuchy!
Ta już miała wyrzucić z siebie lawinę przekleństw, ale dwójka oddelegowanych już podjęła ją za ramiona i zwyczajnie zaniosła tę chudzinkę na powrót do budynku. -
— No, fajnie. — Mruknął, patrząc na trójkę. Potem odezwał się już głośniej, żeby Powała usłyszał go w tym całym zamieszaniu. — Entliczek, pentliczek, a ja co dostanę?