Kijów
-
— Ja jestem Paweł, a ten to Michaił. — przedstawił siebie i swojego koleżkę. — Są uzbrojeni po zęby czy mają tylko parę sztuk broni na pokaz?
-
//A o kogo dokładnie pytasz?//
-
//Ci co wysyłali zapasy.//
-
- Jakby nie byli dobrze uzbrojeni, to nie byliby problemem.
-
— Coś więcej niż kałachy i LKM-y?
-
- Granaty, granatniki, chałupnicze pojazdy, wielkokalibrowe kaemy.
-
— Przekonanie ich siłą odpada. — spojrzał na Michaiła. — Pytasz się o coś jeszcze?
-
- Jeśli odpada perswazja, to chciałbym znać uzbrojenie tych najemników, z którymi utrzymujecie kontakty.
-
- Miałem gdzieś dokładną rozpiskę. - odparł, poklepując się po ubraniu, co szybko przerwał. - Ach, no tak. Nie te spodnie. Pójdziecie to sobie zobaczycie, a może mam was zaprowadzić do sztabu i otworzyć sejf z dokumentami?
-
— Sejfy można zawsze rozpierdolić plastikiem albo dynamitem. Kiedy mamy tam wyruszyć?
-
- Rozpierdolić to ja was mogę, kiedy mi się żywnie spodoba, a w raporcie napiszę, że kręciliście coś na boku i miałem do tego prawo, więc nie fikaj… Mówiłem, mam rozkaz zaprowadzić was do bezpiecznego schronienia, odpoczniecie tam tyle, ile będziecie potrzebować, damy wam nieco zapasów na drogę, jeśli będzie trzeba, zaopatrzymy też w mapy i jakieś przydatne informacje, a potem możecie lecieć.
-
— No to zaprowadź nas na polówki.
-
//Czekam.//
-
- Ano, przydałoby się odpocząć po tej strzelaninie z dresiarzami. - dodał.
// Dobra, myślałem, że nie będę akurat w tym momencie potrzebny. // -
W towarzystwie Semena i jeszcze dwóch jakichś żołnierzy dotarliście do kwater na pace ciężarówki. Tak jak mówił łysy żołnierz, luksusy to nie były, ale i tak materace wydawały wam się bardziej niż wygodne, pościel miękka i pachnąca, choć pewnie zmieniano ją ostatni raz kilka miesięcy lub tygodni temu, a jedzenie pyszne, choć składało się głównie z gotowanego czy smażonego mięsa, kaszy, ziemniaków i słoniny, ale było sycące i ciepłe, miła odmiana po sucharach, konserwach i tego typu jedzeniu. Ten dzień, noc i przedpołudnie dnia następnego spędziliście właśnie na jedzeniu, piciu, śnie i myciu się, mieli tu bieżącą wodę, choć tylko zimną. Teraz, po odpoczynku, przyszła pora na zabranie się za robotę.
-
Michaił wstał ze swojego materaca i wziął swoje czekany, które pewnie były gdzieś w pobliżu. Obejrzał je, a gdy uznał, że są w dobrym stanie, schował je, a po chwili podszedł do swojego towarzysza i szturchnął go w ramię.
- Wstawaj, staruchu. Czeka nas dzisiaj brudna robota. - odparł. -
Przetarł oczy i potężnie ziewnął.
— Gdyby nie to zadanie od tego żołdaka, to bym Ci powiedział, abyś spierdalał, bo chcę spać. — podniósł się z materaca i porozciągał stare kości. — Ale mi się nie chce, kurwa… Za wygodnie mi się spało. -
- Też bym Ci w takich okolicznościach powiedział, żebyś spierdalał, ale musimy to zadanie wykonać.
-
— Ta, musimy wykonać. Obiecałem Ci coś, więc trza ruszyć zad.
Jeszcze raz się przeciągnął i ziewnął. Ubrał się i sprawdził kałacha oraz pistolet. Po upewnieniu się, że wszystko jest dobrze, trzeba się zabrać za robotę. -
W sumie głupio by było zapomnieć o kałachu, bo wcześniej dobrze się sprawdził podczas walki z dresiarzami. Wziął więc swojego kałacha wraz z amunicją do niego, a następnie wyszedł na zewnątrz za swoim towarzyszem. Tak, to będzie ciężki dzień.