Begin
-
Uciekła na moment wzrokiem w bok. Ta nazwa nic jej nie mówiła.
— Jestem na wschodnim wybrzeżu? — Zapytała się w końcu. -
— Południowo-wschodnim, tak. A ma to dla ciebie jakieś większe znaczenie, moja droga?
-
— Ta. — Odchyliła się lekko do tyłu, patrząc na barmankę. Skrzyżowała ramiona. — Nie mam zielonego pojęcia, jak się tu znalazłam.
-
— Och, zazwyczaj są dwie opcje. Albo się zgubiłaś albo umarłaś.
-
Zbladła. Było to ledwo widoczne, jak cień, który w ciągu milisekundy przebiegł przez jej twarz.
— Co masz na myśli, z tym że umarłam? To jakiś żart? — Jej ton stał się sroższy. -
— Och, sorki. Możliwe, że nic ci nie jest. Nie powiedziałam tego złośliwie. Mamy plagę ludzi z depresją, moja droga. Stąd to zapotrzebowanie na leki. Bardzo kłopotliwe.
-
Adahy nic z tego nie rozumiała. Co miała na myśli barmanka, mówiąc o tej pladze i lekach? Przejechała palcami po bliźnie na szczęce.
— No dobra… Uznajmy, że się zgubiłam. — Odpowiedziała po dłuższej chwili namysłu. -
— Więc sprawa jest taka. W najbliższym czasie nie będziesz w stanie wrócić do domu.
-
— Mhm. — Mruknęła, uważnie słuchając i obserwując barmankę. To akurat wiedziała, choć nie była pewna czy ośrodek mogła nazwać domem. Kiwnęła głową, na znak by kontynuowała.
-
— A i ta okolica jest naprawdę dziwna. Uważaj na siebie. Ostatnio znowu kogoś zamieniono w żabę.
-
Uśmiechnęła się na słowa kota.
- W takim razie prowadź! - Weźmie sobie coś do jedzenia po drodze. Przed ewentualnym opuszczeniem budynku pożegnała się z Hannah. -
Hannah życzyła im pomyślnej drogi. Nasza gwiazdeczka wyszła razem z kotem.
— To łapiemy wóz od razu czy chcesz coś jeszcze załatwić? -
- Na szybko wstąpię do jakiejś piekarni po jakąś słodką bułkę i możemy ruszać… - Po czym po chwili dodała - gdzie tu jest jakaś piekarnia?
-
Skrzywiła się, jej twarz trochę ściemniała.
— Ta. Mogłaś od razu powiedzieć, że pieprzysz się ze mną. Dzięki za stratę czasu.
Szybko odwróciła się i zeskoczyła z stołku, by bez oglądania się wyjść z baru. -
Wiewiur
Sho podniósł łapę i wskazał jej właściwy budynek.Radioś
Barmanka nie odpowiedziała. Adahy znów stała na dworze. Co teraz? -
Uśmiechnęła się do niego i ruszyła do wskazanego budynku.
-
— Eh… — Westchnęła. — Pieprzeni ludzie…
Barmanka solidnie ją zirytowała. Wciąż nie wiedziała gdzie jest, a dodatkowo straciła czas.Zaczęła od przetrząśnięcia swojej kurtki, może jednak, przez dziurę w kieszeni, jakieś drobiazgi się w niej zaplątały.
-
Wiewiur
W budynku pachniało bułeczkami z cynamonem, a na wystawie było sporo innych smakołyków.Radioś
//jeśli nie szukasz pieniędzy to dopisz czego szukasz konkretnie// -
Podeszła do lady.
- Poproszę to o - i wskazała najlepiej wyglądający smakołyk jaki oferował. Zdecydowanie opierała się na wzroku i niczym innym. -
// Raczej szukała czegokolwiek, szczerze. Od zmiętej chusteczki po broń, by po prostu zobaczyć czy jest tam coś wartego uwagi. //