Szkarłatna Wyspa
-
Szeth “Kotal” Aogad
Przekręcił głowę tak, żeby strzeliło mu w karku, po czym udał się na ten spacer. Pora zobaczyć, czy to kolejny przykład “jego wysokości”, do której trzeba się nachylać, żeby nie przewyższać go o głowę. Przychodziło mu z trudem szanować autorytet, który nie wyglądał na autorytet. -
Dwóch dobrze zbudowanych, uzbrojonych w nabijane krzemieniem maczugi, strażników, zastąpiło ci drogę do jego pałacu, sporego budynku na planie koła, co było wśród lokalnej zabudowy niespotykane. Nie byłeś pewien czy nie odzywają się dlatego, że chcą, żebyś spływał, bo chcą, żebyś odezwał się pierwszy i podał powód swojego przybycia czy po prostu nie mówią po ludzku i mają to wszystko gdzieś.
-
— Pogadałem z barmanem, wypiłem jakiś dziwny alkohol i nic poza tym. Na razie nie jest źle, można powiedzieć, że jest średnio, ale to chyba przez nudę.
-
- Zatęsknisz jeszcze za nudą, dziwnymi alkoholami i tym pyskatym barmanem, zapewniam cię. O ile przeżyjesz, choć ktoś z twoimi referencjami nie powinien mieć problemu. Można powiedzieć, że zabrałem cię na drugi kraniec świata po to, żebyś robił to, czym zajmowałeś się przez większość życia.
-
— To są tutaj jakieś grobowce i opuszczone twierdze? — zapytał, uśmiechając się.
-
- To na pewno, ale my szukamy trochę innego skarbu. Tak czy siak, zamki, pułapki, zagadki i tym podobne, to będzie twoje zadanie. Reszta zadba o to, żebyś dotarł do nich w jednym kawałku, żeby się z nimi uporać.
-
— Czyli jednak coś tu ciekawego jest i na pewno nieźle chronione. Tutejsza ludność się tym zajęła czy ktoś w ogóle inny?
-
- Nie mam bladego pojęcia kto to stworzył i zabezpieczył, ale na pewno nie miejscowi. Gdyby to byli oni, to chyba później coś musiało cofnąć ich w rozwoju wiele wieków, bo ze swoim obecnym poziomem wiedzy nie potrafiliby zbudować więcej niż to, co widzisz tutaj.
-
kubeł1001 napisał w Szkarłatna Wyspa:
Dwóch dobrze zbudowanych, uzbrojonych w nabijane krzemieniem maczugi, strażników, zastąpiło ci drogę do jego pałacu, sporego budynku na planie koła, co było wśród lokalnej zabudowy niespotykane. Nie byłeś pewien czy nie odzywają się dlatego, że chcą, żebyś spływał, bo chcą, żebyś odezwał się pierwszy i podał powód swojego przybycia czy po prostu nie mówią po ludzku i mają to wszystko gdzieś.
Szeth “Kotal” Aogad
-- Przyszedłem w odwiedzinach – odparł. – Wasz pan przyjmuje gości? Liczę, że tak, bo szukam zajęcia i mógłbym być dla niego bardziej pomocny, niż wy, pilnujący jego pałacu przed tym całym dzikim ptactwem i owadami. -
— Sam za wiele nie wiem o tej wyspie, ale skoro są tu jakieś ruiny, to ktoś je musiał zbudować. Albo zostały zbudowane przez tutejszych, a następnie cofnęli się w rozwoju, albo zostały zbudowane nie przez tutejszych, a przez przybyłych, albo istniała tu jakaś cywilizacja, która potem wyginęła. O, albo to już mniej prawdopodobne, ale ktoś to zbudował, ale nie tutaj.
-
Vader:
- Kapitan? - zapytał jeden z nich, wskazując ruchem głowy na galerę przy brzegu, a później pokazując palcem na horyzont. - Stamtąd?
Zohan:
- Nie interesuje mnie to, szczerze mówiąc. Ciebie też nie powinno. Twoim zadaniem jest tylko wydobyć z niej skarby. -
— Może nie powinno, może powinno. Ale jeżeli to będzie coś magicznego… to nic nie poradzę. Równie dobrze mogą to być tylko zwykle, najzwyklejsze ruiny. Może nawet i pułapek w nich nie będzie.
-
- Uwierz mi, że gdyby były to zwykłe ruiny, nie poświęciłbym dla nich tak wiele czasu, potu, krwi i żyć moich ludzi, więc na pewno będzie to coś warte obrobienia.
-
Vader:
- Kapitan? - zapytał jeden z nich, wskazując ruchem głowy na galerę przy brzegu, a później pokazując palcem na horyzont. - Stamtąd?
Zohan: - Nie interesuje mnie to, szczerze mówiąc. Ciebie też nie powinno. Twoim zadaniem jest tylko wydobyć z niej skarby.
Szeth “Kotal” Aogad
-- Nie jestem kapitanem tego okrętu, tylko zawodowym najemnikiem do spraw trudnych i ciężkich – odpowiedział. – Ale tak, stamtąd. - Kapitan? - zapytał jeden z nich, wskazując ruchem głowy na galerę przy brzegu, a później pokazując palcem na horyzont. - Stamtąd?
-
- Do władcy? Po co?
-
— Co jeszcze wiesz o tych ruinach? Masz jakąś książkę o tym? Może jakiś zwój?
-
Odwrócił się i kilka chwil szperał w kajucie, wręczając ci w końcu cienką książkę.
- Zapisałem tu wszystko, co wiem. Liczyłem, że będę wiedzieć więcej, ale niestety się nie udało. Wieści w Verden są bardzo skąpe, nawet jeśli wydawało mi się, że trafiłem na kogoś, kto coś wiedział, to i tak nie chciał mówić, dlatego wszystko opiera się na relacjach tubylców. To wciąż dzikusy, więc ciężko odróżnić tu prawdę od ich mitów, legend i wierzeń. Zapoznaj się z tym jak najszybciej i wróć później, to pokażę ci coś jeszcze. -
Szeth “Kotal” Aogad
-- A po to, by dał mi jakąś robotę – odparł. – Może coś, z czym wy sobie nie dajecie rady, bo brakuje wam myślenia ludzi z zewnątrz.
Nie bał się ewentualnego konfliktu z nimi, chociaż potajemnie oceniał swoje szanse z nimi. Oraz to, jak go przyjmą w załodze po tym, jak przyjdzie i wesoło oznajmi, że wywołał wojnę. -
Nie byłeś pewien, czy nie załapali obrazy, czy może w ogóle nie poczuli się dotknięci, ale po chwili, zamiast rzucić się na ciebie z pięściami, odsunęli się i otworzyli ci wrota do pałacu.
-
— Czy przeczytanie tej książki pozwoli mi na zobaczenie tego “coś jeszcze”?