Pierścienie Saturna
-
Seth podleciał trochę bliżej statku, tak , żeby móc wystrzelić naładowany impuls jonowy i nie zostać trafionym z armaty. Palec trzymał na spuście.
-
“Nie mamy wrogich zamiarów,” Padła odpowiedź chwilę potem, przekazana do wszystkich myśliwców jednocześnie. “Nie wiemy czemu nas zatrzymujecie, ale na pewno możemy to wyjaśnić.”
Po tym nastąpiła dość długa rozmowa, w której kapitan zatrzymanego statku przedstawił się jako kupiec z odległej części Układu. Podobno ci kupcy spieszyli się nieco, ale nie mieli w zasadzie nic do ukrycia.
“Dobra, jestem na pozycji,” W pewnym momencie wtrąciła Albina, przekazując bezpośrednio do Setha. “Teraz nie mają szansy nam zwiać. O ile dobrze mnie pamięć nie myli w takiej sytuacji powinniśmy zażądać inspekcji statku… choć chyba musiałbyś to zrobić ty, a wiem że nie cierpisz ryzyka i wolałbyś ich ot tak puścić.”
-
– Tak, chyba masz rację. – odpowiedział jej, po czym zwrócił się do Moona – Kapitanie, oficer Spiegel zgłasza się do przeprowadzenia inspekcji… O ile będzie konieczna.
-
“Przeprowadźmy ją, w razie gdyby to byli jednak piraci,” Odpowiedział Moon. “No i teoretycznie szukamy kontrabandy, ale jesteśmy na Saturnie do jasnej cholery. Po prostu zobacz czy faktycznie coś przewożą, dobra?”
-
– Jasne. – odpowiedział. Podleciał bliżej promu i oznajmił wszystkim, że jest gotowy do wejścia na pokład. Jeśli to piraci to wymorduje ich, podobnie jak wszystkich innych przed nimi. Czekał na dalsze ruchy.
-
Po chwili otworzył się właz, odsłaniając coś co wyglądało na miniaturowy hangar promu. Najwyraźniej oczekiwali że Seth tam wyląduje, co w chyba było jedyną metodą przejścia z jednego statku na drugi bez przeprowadzania niezwykle ryzykownej akcji abordażowej.
“Zostań w kontakcie przez komunikator w pancerzu,” Powiedział Moon w tym momencie. “Sygnał powinien przebić się przez ściany statku. Mam nadzieję.”
-
– W razie czego działa mojego myśliwca się przebiją. – zażartował. Podleciał do włazu i powoli opuścił się do hangaru. Nim jednak wylądował rozejrzał się, żeby sprawdzić czy to aby nie pułapka.
-
Nie zauważył żadnych broni, więc lądowanie wyglądało na bezpieczne. I faktycznie, udało mu się zaparkować bez większego problemu, a właz zamknął się za jego myśliwcem.
-
To miała być tylko inspekcja, toteż zdecydował się zostawić karabin plazmowy na statku. Mimo to, przeczuwał że coś się stanie. Poza tym wchodzenie bez broni na obcy statek było szaleństwem. Rewolwer zawsze miał w kaburze, a magazynki przy pasie. Otworzył bęben broni i zobaczył czy jest naładowany. Wszystko było dobrze. 18 naboi… Oby tyle wystarczyło. powiedział do siebie w myślach. Otworzył kabinę i wyskoczył z myśliwca. Założył hełm pancerza i powiedział:
– Oficer Spiegel melduje się na miejscu. Odbiór. -
“…szymy… wyraźnie…” Na linii szumiało niemiłosiernie, więc raczej nie było szansy na swobodne pogawędki. Grunt że Seth powinien być w stanie zawołać o pomoc i zostać zrozumianym. Zresztą zanim był w stanie coś powiedzieć podszedł do niego jeden z gospodarzy.
“Witamy na pokładzie Białego Wieloryba,” Mężczyzna był ubrany w grubą kurtkę i luźne spodnie. Wyglądał na nieuzbrojonego czystego, jedną z mniej groźnych form życia w Układzie. “Jestem tu kapitanem. Kolanos mi na imię. Jak wy się zwiecie, oficerze?”
-
– Nazywają mnie Kolekcjonerem. – odparł. – Przejdźmy może do inspekcji, obaj chcemy mieć to za sobą.
-
“Mogę pokazać ci resztę statku, oficerze,” Odpowiedział Kolanos kierując się z powrotem w stronę drzwi. “Pytanie czy jest coś, co chciałbyś zobaczyć w szczególności?”
-
– Wolałbym zobaczyć cały statek, ale ładownia szczególnie mnie interesuje. Udajmy się najpierw do niej. – polecił Seth.
-
“Zgodnie z życzeniem. Proszę podążać za mną.”
Ich dwójka wyszła z hangaru i podążyła nieco zapuszczonymi korytarzami statku. Seth nie widział innych załogantów, poza liliputem grzebiących w przewodach i parą dronów patrolujących statek. Po pewnym czasie doszli do sporych jak na statek drzwi.
“Tutaj mamy ładownie z całym naszym towarem,” Oznajmił Kolanos. “Może pan ją przeszukać, ale niewiele ciekawego tam znajdziecie. Transportujemy głównie żywność z odległych krain, nieźle się sprzedaje na niektórych księżycach.”
-
– Procedury nakazują inspekcję. Proszę otworzyć drzwi. – powiedział do niego i lekko poluzował rewolwer w kaburze.
-
Kolanos wyciągnął pilota z kieszeni i nacisnął przycisk. Drzwi się rozwarły, pokazując obszerne pomieszczenie wypełnione metalowymi skrzyniami.
“Dotrzymać panu towarzystwa?” Spytał się mężczyzna. “Gdyż szczerze wolałbym nie. Ktoś musi doglądać urządzeń na mostku.”
-
– Jest pan jedynym załogantem? – spytał.
-
“Oczywiście że nie.” Kolanos spojrzał się na Setha ze zdziwieniem. “Widzieliście przed chwilą Belkona, naszego głównego mechanika. Poza tym jest tu jeszcze nas czworo, poza wirtualnymi inteligencjami operującymi drony.”
-
– Myślę że statek bez kapitana poradzi sobie przez 5 minut. Przecież nigdzie się chyba nie spieszymy. Nalegam żeby mnie pan oprowadził. – powiedział odrobinę rozkazującym głosem.
-
“Niech będzie,” Burknął kapitan, wchodząc do ładowni. “Ale nie wiem po czym tu oprowadzać. Praktycznie wszystko co pan widzi to żywność, ewentualnie części zastępcze do statku. Podobno nie macie ścisłych regulacji na produkty spożywcze w tych stronach?”