Pierścienie Saturna
-
Nie zauważył żadnych broni, więc lądowanie wyglądało na bezpieczne. I faktycznie, udało mu się zaparkować bez większego problemu, a właz zamknął się za jego myśliwcem.
-
To miała być tylko inspekcja, toteż zdecydował się zostawić karabin plazmowy na statku. Mimo to, przeczuwał że coś się stanie. Poza tym wchodzenie bez broni na obcy statek było szaleństwem. Rewolwer zawsze miał w kaburze, a magazynki przy pasie. Otworzył bęben broni i zobaczył czy jest naładowany. Wszystko było dobrze. 18 naboi… Oby tyle wystarczyło. powiedział do siebie w myślach. Otworzył kabinę i wyskoczył z myśliwca. Założył hełm pancerza i powiedział:
– Oficer Spiegel melduje się na miejscu. Odbiór. -
“…szymy… wyraźnie…” Na linii szumiało niemiłosiernie, więc raczej nie było szansy na swobodne pogawędki. Grunt że Seth powinien być w stanie zawołać o pomoc i zostać zrozumianym. Zresztą zanim był w stanie coś powiedzieć podszedł do niego jeden z gospodarzy.
“Witamy na pokładzie Białego Wieloryba,” Mężczyzna był ubrany w grubą kurtkę i luźne spodnie. Wyglądał na nieuzbrojonego czystego, jedną z mniej groźnych form życia w Układzie. “Jestem tu kapitanem. Kolanos mi na imię. Jak wy się zwiecie, oficerze?”
-
– Nazywają mnie Kolekcjonerem. – odparł. – Przejdźmy może do inspekcji, obaj chcemy mieć to za sobą.
-
“Mogę pokazać ci resztę statku, oficerze,” Odpowiedział Kolanos kierując się z powrotem w stronę drzwi. “Pytanie czy jest coś, co chciałbyś zobaczyć w szczególności?”
-
– Wolałbym zobaczyć cały statek, ale ładownia szczególnie mnie interesuje. Udajmy się najpierw do niej. – polecił Seth.
-
“Zgodnie z życzeniem. Proszę podążać za mną.”
Ich dwójka wyszła z hangaru i podążyła nieco zapuszczonymi korytarzami statku. Seth nie widział innych załogantów, poza liliputem grzebiących w przewodach i parą dronów patrolujących statek. Po pewnym czasie doszli do sporych jak na statek drzwi.
“Tutaj mamy ładownie z całym naszym towarem,” Oznajmił Kolanos. “Może pan ją przeszukać, ale niewiele ciekawego tam znajdziecie. Transportujemy głównie żywność z odległych krain, nieźle się sprzedaje na niektórych księżycach.”
-
– Procedury nakazują inspekcję. Proszę otworzyć drzwi. – powiedział do niego i lekko poluzował rewolwer w kaburze.
-
Kolanos wyciągnął pilota z kieszeni i nacisnął przycisk. Drzwi się rozwarły, pokazując obszerne pomieszczenie wypełnione metalowymi skrzyniami.
“Dotrzymać panu towarzystwa?” Spytał się mężczyzna. “Gdyż szczerze wolałbym nie. Ktoś musi doglądać urządzeń na mostku.”
-
– Jest pan jedynym załogantem? – spytał.
-
“Oczywiście że nie.” Kolanos spojrzał się na Setha ze zdziwieniem. “Widzieliście przed chwilą Belkona, naszego głównego mechanika. Poza tym jest tu jeszcze nas czworo, poza wirtualnymi inteligencjami operującymi drony.”
-
– Myślę że statek bez kapitana poradzi sobie przez 5 minut. Przecież nigdzie się chyba nie spieszymy. Nalegam żeby mnie pan oprowadził. – powiedział odrobinę rozkazującym głosem.
-
“Niech będzie,” Burknął kapitan, wchodząc do ładowni. “Ale nie wiem po czym tu oprowadzać. Praktycznie wszystko co pan widzi to żywność, ewentualnie części zastępcze do statku. Podobno nie macie ścisłych regulacji na produkty spożywcze w tych stronach?”
-
– Nie o to się rozchodzi. Przezorny zawsze ubezpieczony. Prowadzi pan interesy, więc wie pan jak to jest. Nigdzie się panu chyba nie śpieszy. – odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Jeśli przewozi coś nielegalnego to go zgarnie, jeśli nie to go puści. Nie dało się przyspieszyć całego procesu, więc co chciał ukryć? Przyglądał się jak wchodzi do ładowni.
-
“Trochę się spieszy, więc postaram się zrobić to szybko,” Powiedział Kolanos wyjmując z kieszeni jakiegoś pilota. “Skrzynie są mocno zabezpieczone, ale jestem w stanie je wszystkie otworzyć wpisując serię kodów. Może pan gdzieś usiąść, zajmie mi to parę chwil.”
-
– Pewnie. – odparł i rozejrzał się po najbliższym otoczeniu. Zajął taką pozycję, żeby w razie czego wyciągnąć rewolwer i strzelić celnie.
-
Otaczały go skrzynie, niektóre z nich na tyle wysokie żeby stanowiły dobrą osłonę, lecz to nie Seth zdecydował się skorzystać z tej osłony pierwszy. Z niewiadomego powodu Kolanos nagle rzucił się przed siebie, wciąż trzymając pilota, i zanurkował za najbliższy kontener. Seth miał tylko ułamek sekundy żeby strzelić, o ile oczywiście strzelić chciał - teoretycznie nikt mu nie zagroził, więc gdyby teraz postrzelił kapitana byłby w niezłym łajnie pod względem prawnym.
-
Wyjął pistolet, jednakże nie oddał strzału. Jeszcze nie teraz. Potrzebował DOWODÓW. Postanowił ustawić się tak, żeby szybko postrzelić przeciwnika, czy to bezpośrednio, czy rykoszetem.
– Dokąd ci tak śpieszno, kundlu?! – wrzasnął za kapitanem. -
Ciężko było znaleźć dogodną pozycję do strzału, gdyż Kolanos schował się daleko za kontenerem, lecz to nie był główny problem Setha. Nagle jakby za przyciśnięciem guzika otworzyły się skrzynie w całej ładowni. W niektórych faktycznie były opakowania z żywnością czy jakimiś innymi gratami, ale z większości wypadły… wypadli ludzie. Z trzy tuziny ludzi o różnych biologicznych formach, różnej płci i wieku, ubrani w szare kombinezony i z obrożami na szyjach. Większość upadła na podłogę w bezruchu, ale nie wydawali się nieprzytomni. Bardziej… katatoniczni, jakby z jakiegoś powodu nie byli w stanie się poruszyć ale tylko czekali na okazję.
“Jednym przyciskiem mogę kazać wszystkim naszym sługom cię zaatakować,” Powiedział kapitan zza osłony. “Chciałem rozwiązać to prosto i pokojowo, ale zadowolę się drugą najlepszą opcją. Zadzwoń do swoich psich kumpli i powiedz im że wszystko jest w porządku. Nie chcesz żeby zaczęli strzelać do statku z tobą na pokładzie, prawda?”
-
Faktycznie, nie chciał żeby jego misja skończyła się w tym momencie. Musiał szybko przeanalizować opcje. Poddanie się i puszczenie pirata płazem nie wchodziło w grę. Mógł pobiec do hangaru i uszkodzić prom za pomocą statku. Mógł też jakoś spróbować zastrzelić Kolanosa, jednakże to raczej nie powstrzyma jego sług. Mógł jeszcze pobiec po działo plazmowe i zabić wszystkich na miejscu. Postanowił że skorzysta z pierwszej opcji, ponieważ ona i opcja 3 się pokrywały. Wycofał się w stronę wyjścia, z pistoletem gotowym do strzału.