Miasto Hammer
-
- Zatem nie masz nic przeciwko, jeśli sprawdzimy, czy nie jesteś pod kontrolą żadnej mrocznej Magii? - zapytał Paladyn, który zadał ci też poprzednie pytania.
-
Nana
- Nie mam nic przeciwko. - odpowiedziała Nana. Domyślała się jedynie, że to może mieć coś wspólnego z magia światła. Przecież z niej są znani paladyni.
-
I rzeczywiście, jeden z nich zdjął pancerną rękawicę i przyłożył ci palec do żył na nadgarstku. Poczułaś przyjemne ciepło, które zaczęło koncentrycznie rozchodzić się po całym organizmie, a gdy przestało, poczułaś, że masz w sobie nieco więcej energii niż wcześniej.
- Wszystko w normie. Witamy w Hammer. - powiedział Paladyn, wraz z kompanem odstępując na bok, aby umożliwić ci wjazd do miasta, -
Ten post został usunięty!
-
Nana
Spodziewała się czegoś bardziej złożonego, ale przy tylu odwiedzających miasto procedura musi być uproszczona. Chyba, że nie sprawdzają każdego tylko alchemików i podejrzanych.
Nana na swoim wiernym wielbłądzie oraz z równie lojalnymi goleniami weszła do miasta. Chwilę podziwiała architekturę, ale szybko skierowała się na targ lub do dzielnicy handlowej, zależy jak leży, co bliżej to lepiej. Tam wypatywała, oprócz uroków miejsca, rydwanu. Zgadza się, potrzebny był jej rydwan. -
Mogło tak być, ale mogło być tak przyjemnie i szybko, bo rzeczywiście nie uprawiałaś żadnej złej Magii, jak Demonologia czy Nekromancja. Kto wie, co by się wtedy stało? Czy to przyjemne ciepło przeszłoby w palący ogień? Chyba lepiej nie wiedzieć.
Hammer nie było nigdy miastem handlowym, kupców i towary z całego świata przyciągały nadbrzeżne metropolie w rodzaju Imalin i Gilgasz. Tutaj oczywiście też był sporych rozmiarów targ, ale korzystającymi z dobrodziejstwa protekcji Paladynów byli głównie okoliczni chłopi, miejscowi rzemieślnicy, górnicy i kamieniarze z okolicy oraz drobni kupcy. Wszyscy oni oferowali wiele towarów na sprzedaż, ale żaden z nich nie miał na stanie rydwanu. Zwłaszcza, że był to archaiczny środek transportu, używany rzadko nawet w twojej odległej, pustynnej ojczyźnie. -
Nana
To było do przewidzenia. Rydwany są archaiczne, ale pewnie są tu doświadczeni kowale i to całkiem sporo. Ci wszyscy paladyni muszą skądś mieć bronie i ludzi od ich konserwacji. Młoda alchemiczka skierowała swojego wielbłąda w kierunku zakładów rzemieślniczych nawigując swój cel podróży wyszukiwaniem szyldów pracowni kowalskich.
-
Najlepsi kowale z pewnością pracowali do Paladynów, ale zakon musiał mieć też własnych rzemieślników, którym nie pozwalał wykonywać zleceń od kogokolwiek innego. Tak czy siak, udało ci się odnaleźć kilka kuźni, w jednej z nich nawet pracował Krasnolud, a to dobrze rokuje, bo rasa ta jest znana w całym Elarid właśnie ze swych zdolności kowalskich i im podobnych.
-
Nana
Zawitała do kuźni krasnoluda i zsiadła z wielbłąda.
- Witaj, dostojny krasnoludzie. - przywitała się w sposób oficjalny i od razu przeszła do rzeczy.
- Potrzebuję rydwanu, nietypowego. Zajmujesz się czymś takim? - zapytała, żeby wiedzieć od razu czy podejmie się stworzenia jakiekolwiek rydwanu, lecz postanowiła sprostować.
- Rozmiar dla dwóch osób, z przodu ma znajdować się zdobienie z metalu przedstawiające łeb sępa, a po boku skrzydła. - podała już więcej szczegółów. -
- A co ten… rydwan? - zapytał, drapiąc się po głowie, gdy wysłuchał twoich słów. - Taki wóz czy co?
-
Nana
Keasnolud poważnie ją zagiął, ale postanowiła mi wytłumaczyć.
- To taki wóz bojowy na dwöch kołach, do którego podczepia się konie… - objaśniła zwięźle. -
- I ma być cały z metalu, ta? - dodał, bo chociaż zrozumiał już, czym jest rydwan, najwidoczniej nie był w stanie zrozumieć idei całkowicie metalowego wozu.
-
- Ma być cały z metalu. To będzie baza pod golema, którego stworzę.- sprecyzowała. - Ile to będzie kosztować?
-
- Ma być cały z metalu. To będzie baza pod golema, którego stworzę.- sprecyzowała. - Ile to będzie kosztować?
-
- Dużo. - odparł od razu i podrapał się po głowie w zamyśleniu. Po chwili dopiero odparł: - Zależy jaki materiał. Jak z żelaza to co najmniej pięćset, jak ze stali to z siedemset.
-
Nana
- Ma być ze stali. - oznajmiła pewna swojej decyzji co do wybranego tworzywa i dodała po chwili. - Ile wyniesie zaliczka, jak długo potrwa produkcja i jak cię zwą?
Przy okazji rozejrzała się po asortymencie kowalskiego przybydku w poszukiwaniu ciekawych oręży i narzędzi, głównie zależało jej na nożach, może nawet zbrojach jeśli krasnolud trudni się też płatnerstwem. -
- Trzysta, Materiału mam pełno, a roboty nie za wiele, to jutro zacznę. Takiego czegoś jeszcze nie robiłem, to pewnie z tydzień albo i dłużej.
Krasnolud trudnił się przede wszystkim produkcją oręża i pancerzy, miałaś więc widok na spory zestaw mieczy, toporów, noży, sztyletów, włóczni, młotów, oszczepów i innych rodzajów broni w rozmaitych wariantach, różnej wielkości i zapewne w różnej cenie. Pancerze również były, choć dominowały w nim te cięższe, płytowe lub półpłytowe, ale były też kolczugi oraz rozmaite hełmy. -
Nana
Wyłożyła trzysta monet i kiwnęła głową na znak zrozumienia. Szczególną uwagę poświęciła nożom, sztyletom oraz hełmom, bo to ją interesowało. Które rzucają się w oczy wytrzymałością, jakie mają zdobienia, jak poręczne i łatwe do ukrycia są. W przypadku hełmów ciekawiło ją które wyglądałaby dobrze na jej głowie, tak żeby nie odbierać jej piękna, a jak już to może są jakieś z maską metalową do kompletu.
-
Krasnoludzki oręż, nieważne jakiego rodzaju, miał to do siebie, że zawsze był wytrzymały i niezawodny, więc mogłabyś wybrać każdy z poszukiwanych przez ciebie elementów wyposażenia. Niestety, krasnoludzka broń nie służyła za to do cichych zabójstw, sztylety czy noże były wykorzystywane rzadko, jako broń ostatniej szansy i narzędzie, więc żaden z nich nie był łatwy do ukrycia, choć większość wydawała się poręczna. Co do hełmów, każdy zapewniłby ci odpowiednią ochronę głowy, ale już niewiele z nich spełniało kryterium wyglądu, były pozbawione zdobień, bo miały działać, a nie wyglądać. Do niektórych można było doczepić maski, ale te przeważnie przedstawiały chmurne, brodate oblicza ich twórcy, więc ciężko powiedzieć, czy było to coś, co chciałabyś nosić.
-
Nana
- Do zobaczenia za tydzień. - oznajmiła na pożegnanie i ruszyła dalej na swym wielbłądzie, co znaczy że szukała innych zakładów kowalskich równie dobrze wyposażonych, ale z ciekawszym asortymentem hełmów i sztyletów.