Nowe Gilgasz
-
Stopa:
Szczęśliwie pocisk miał za mało mocy, aby zrobić to, czego od niego oczekiwałeś, bo krótko po rzucie zdałeś sobie sprawę, że możesz w ten sposób zawalić sobie dalsze przejście do jaskini, odcinając się od ludzi, których miałeś zabić i przynieść ich głowy. Rycerz machnął ręką, a Elf wypuścił strzałę, powstrzymaną przez tarczę z lodu. Do walki z tobą ponownie ruszyli dwaj wojownicy, obaj z mieczami w dłoniach. Choć jeszcze nie doszło do wymiany ciosów, miałeś przeczucie, że będą bardziej wymagający od tych, z którymi zmierzyłeś się wcześniej, już po tym, jak się poruszali, widziałeś, że potrafili współpracować i pewnie długo walczyli ramię w ramię, wyrabiając sobie odpowiednią koordynację.
Taczka:
Nie musiałaś opowiadać mu niczego, był w końcu w tej samej sali, widział i słyszał wszystko, co powiedziałaś.
- Rzeczywiście, nieciekawa sprawa. - powiedział tylko, gdy wróciłaś do stolika. Zauważyłaś, że stał już przed nim nowy kufel jakiegoś trunku, drugi podsunął tobie.
Vader:
Kolejne audiencje, a było ich sporo, dotyczyły w zasadzie tego samego: dworzanie, porucznicy i wszyscy, którzy pełnili za poprzedniego Vigo jakiekolwiek funkcje, klękali przed tobą, ślubując ci wierność i lojalność. Nie miałeś wątpliwości, że przynajmniej połowę będziesz musiał zgładzić, nim skończy się ten miesiąc, aby ugruntować swoją pozycję, ale nie jest to coś, co powinieneś zrobić teraz. Ostatni spośród nich był Krasnolud o bujnej, czarnej, zaplatanej w warkocze brodzie, który skłonił ci się tak nisko, że zamiótł nią podłogę przed tronem.
- Mój panie, zwę się Ruthid i byłem majordomusem poprzedniego Vigo. Jeśli taka będzie twa wola, panie, chętnie wstąpię na służbę na to samo stanowisko u ciebie, ślubując ci moją wierność i lojalność… A także chętnie pokażę to, co należało do Vigo, nim inni dworzanie spróbują to splądrować i uciec po zmianie władzy. - powiedział, ostatnie zdanie dodając dużo ciszej, tak abyś tylko ty mógł je usłyszeć.
//O kim była mowa w poście? W sensie, kto miał cię słyszeć, bo nie do końca łapię?// -
Rzeczywiście mógł darować sobie ten manewr, patrząc na to, że gdyby ktoś ocalał nalot skał, to mógłby nakłonić synów barona do ucieczki, a odblokowanie przejścia zajęłoby trochę czasu, co tylko pogarszałoby sytuację. Jako, iż dwójka wojowników ruszyła na niego, Morkar również na nich ruszył, ale nie decydował się na atak, bynajmniej nie od razu - dopóki nie znajdzie się odpowiedni moment na atak jednego z wojowników, Morkar będzie blokował ciosy jednego z nich swoją lodową tarczą, natomiast ciosy drugiego wojownika będzie parował przy pomocy miecza.
Nie spodziewał się tego, że jakkolwiek wygra tę walkę. Choć zabił kilku wrogów, tak w obecnym momencie jego szanse na przetrwanie nie wyglądały najlepiej, nie tylko ze względu na przewagę liczebną wroga, ale i też z powodu ostrzału ze strony Elfa. Jedyne, co w jego myślach mogłoby przeważyć szalę zwycięstwa na jego korzyść, to błogosławieństwo Tempusa. Ale czy Tempus rzeczywiście pomaga takim, jak on? I co ważniejsze, czy Tempus przyjmie Morkara do swej wielkiej sali pomimo klątwy Norda?
-
Cóż, jeśli Tempus nie patrzył na ciebie łaskawie, to przynajmniej też nie było to krzywe spojrzenie, bo wciąż trzymałeś się na nogach. Obaj żołnierze zdołali zadać ci kilka niegroźnych ciosów, które bez trudu zatrzymała twoja zbroja. Ty zaś, walcząc z nimi, dostrzegłeś kilka ciekawych detali: ten po lewej, zdecydowanie mniej doświadczony, bardziej rwał się do boju, czasami wchodząc w paradę swojemu kompanowi, co jednak nie było problemem teraz, gdy przyjąłeś tak defensywną postawę. Ponadto ich ruchy były bardzo schematyczne, choć nie walczyliście długo, nabrałeś przekonania, że nie mogą cię już niczym zaskoczyć i teraz nastąpił dobry moment, aby przejść do ataku.
-
Może i nie był pewien tego, jak patrzył na niego Tempus, ale był pewien, że jest to idealny moment, by przejść do ofensywy. Ruszył więc do ataku, wykonując serię cięć w kierunku mniej doświadczonego z żołnierzy, wpierw trzykrotnie wymachując poziomo, a następnie dwukrotnie pionowo - w przypadku cięć poziomych celował w klatkę piersiową, a w przypadku pionowych ataki były wymierzone w szyję. Jednocześnie starał się zablokować ciosy drugiego z wojowników przy pomocy tarczy.
// Wybacz, że nie odpisywałem, ale zwyczajnie byłem przekonany, że to zrobiłem. Obecnie mam zapierdol na studiach, więc mogę mieć problem z odpisywaniem, ale postaram się to zrobić. // -
//Luz.//
Udało ci się w ten sposób powalić jednego z oponentów, raczej bez większego zaskoczenia (przynajmniej dla ciebie, bo chyba widziałeś na jego twarzy nieco zdziwienia, gdy twoja klinga dosięgnęła celu), drugi zaś natarł na ciebie z jeszcze większą furią, aby pomścić kompana, oraz desperacją, widząc, że został sam w tej walce. -
Ten post został usunięty!
-
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Piłat:
Uśmiechnął się pod nosem, z lekkim pobłażaniem, raczej nie złośliwie.- Warto byłoby przedstawić swoje umiejętności i zalety. Może też wady. Widzisz, otrzymałem propozycję wypełnienia bardzo intratnego kontraktu, ale brakuje mi ludzi, którzy nadawaliby się akurat do tego typu zadania. Dlatego poleciłem moim porucznikom szukać w mieście każdego, kto chociaż sprawia wrażenie, że mógłby nam pomóc, i przyprowadzić ich tu. Jesteś pierwsza, więc masz spore szanse, że to na ciebie padnie mój wybór. A co do złota to nie musisz się nim przejmować. Nawet jeśli pomożesz nam wykonać tylko to jedno zadanie, to nagroda będzie spora, a gdybyś chciała przyłączyć się do nas na stałe, to tym bardziej zarobisz.
Wypełnienie bardzo istotnego kontraktu? To brzmiała jak okazja dla Shimi, która postanowiła przedstawić się z najlepszej strony. Nie żeby niczego nie potrafiła i musiała lać wodę, wręcz przeciwnie. To istna zabójczyni. A spora nagroda stanowi wyłącznie zachętę do wykonania zadania.
- Umiem walczyć jataganami. - oznajmiła wskazując na swoją broń. No i znam magię ognia oraz pyłu bardzo dobrze. Mogę się znikąd gdzieś pojawić, wywołać pożar i zniknąć jak gdyby nigdy nic. - powiedziała zachowując powagę. - Jestem drobna i niezbyt wysoka, szybka, zwinna i te sprawy. -
- We wszystko, poza Magią, nie wątpię, bo jednak składa mi się to na typowy obraz drowskiego wojownika i zabójcy… Lub wojowniczki i zabójczyni. Mogłabyś mi więc zademonstrować swoje magiczne zdolności? W jakikolwiek sposób, jaki uznasz za stosowny? Ale najlepiej na zewnątrz, nie chcę tu pożaru.
-
Typowy obraz drowskiej wojowniczki i zabójczyni. Cholera nie sądziłam, że jestem tak przeciętna. To musi być wina ojca.
Shimi zamyśliła się nad słowami mężczyzny. To była jej szansa, żeby zabłysnąć, ale nie jak chrząstka w salcesonie tylko jak gwiazda. Drowka zmieniła się w cień i opuściła pomieszczenie kierując się na zewnątrz, tam zaczekawszy czas odpowiedni na obserwatora, poczęła ciskać w gołe niebo lance, kule oraz strumienie ognia. -
Przyciągnęłaś tym uwagę nie tylko jego, ale i wszystkich innych zgromadzonych w obozie najemników. Ci, którzy nie byli zajęci niczym produktywnym wpatrywali się w ognisty pokaz od samego początku, po jakimś czasie od pierwszego aktu magicznego przedstawienia dołączyli do nich też inni najemnicy, szkolący się w boju, nawet ich instruktor przestał się na chwilę wydzierać… Kapitan kompanii patrzył na to wszystko z zaciekawieniem i rosnącym z każdą chwilą uznaniem oraz entuzjazmem, na koniec nagradzając twój pokaz krótkim aplauzem. Jedynie ten rudowłosy mężczyzna, tak samo ponury teraz, jak wtedy, gdy wkroczyłaś do obozu, nie wykazywał żadnego entuzjazmu ani zainteresowania twoimi umiejętnościami, z takim samym zacięciem ostrzył swoją dwuręczną broń, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się na niebie.
- Rzeczywiście, bardzo imponujące. - powiedział w końcu dowódca najemników. - W tej konkretnej misji, którą chciałbym ci zlecić, raczej się nie przydadzą, to dość delikatna sprawa, ale jeśli zdecydujesz się zostać z nami na dłużej to na pewno nieraz będziesz mogła je wykorzystać. -
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Taczka:
Nie musiałaś opowiadać mu niczego, był w końcu w tej samej sali, widział i słyszał wszystko, co powiedziałaś.
-Rzeczywiście, nieciekawa sprawa. - powiedział tylko, gdy wróciłaś do stolika. Zauważyłaś, że stał już przed nim nowy kufel jakiegoś trunku, drugi podsunął tobie.-Przynajmniej szczęście mi znowu sprzyja. - Upiła spory łyk z kufla. - Teraz nie odpuszczę temu mutageniście, nawet jeśli miałabym przeczesać wszystkie jaskinie w okolicy, a z pomocą Czarnego Słońca i twoją załatwimy to w mgnieniu oka, piszesz się?
-
Vorkor zaśmiał się.
- Jasne, czemu nie? Odkąd wróciłem z Otuliska to jedyne, co robię, to piję i gram w kości, przyda mi się trochę rozrywki. Chociaż nigdy nie walczyłem z żadnym Mutantem… -
Shimi nie spodziewała się, że jej sztuczki zaimoonują komuś i zwrócą uwagę, tym lepiej dla niej.
- Co to za misja? - zapytała ciekawsko. -
-Walcząc z mutantami trzeba być gotowym na wszystko. Nigdy tak naprawdę nie wiesz z czym walczysz, ale nie ma się czego bać, jego twory są głupie i ociążałe, do tego brakuje im sprytu, który posiadają ludzie. Na nasze szczęście ten mutagenista tego nie rozumie. - Wyjaśniła, po czym znowu się napiła. - Wcześniej mu się udało, tylko dzięki tej głupiej zasadzce…
-
Piłat:
Twoje pytanie przywróciło towarzystwo do rzeczywistości, większość wróciła do swoich obowiązków, od czasu do czasu rzucając na ciebie ciekawskie spojrzenia.
- Omówmy to w moim namiocie. - odparł kapitan najemników, wchodząc do środka.
Taczka:
- A skąd pomysł, że nie nauczył się na swoich błędach? Poza tym, nie zakładałbym, że siedzi tam teraz z założonymi rękoma i dobrze się bawi ze swoimi potworkami, jeśli ma choć trochę oleju w głowie to albo barykaduje się w swojej kryjówce, albo pakuje, co się da, żeby zwiać, kiedy o tym rozmawiamy. -
-Hej, po prostu staram się być pozytywnej myśli. Wiem, że to nie będzie takie łatwe, ale wierzę, że mi-… to znaczy nam uda się go dorwać, inaczej nie byłabym taka pewna swoich słów. Póki co wszystko idzie po mojej myśli, więc szkoda byłoby przerwać taką passę. - Uśmiechnęła się kącikami ust.
-
Również się uśmiechnął, kiwając głową.
- I tego ci życzę. - powiedział, wstając od stołu. - Mam kilka spraw do załatwienia, muszę już iść. Daj znać, kiedy zaczniesz wybierać się na tę swoją misję, będę gotowy.
Mówiąc to, rozejrzał się jeszcze szybko po pomieszczeniu i odszedł. -
Shimi weszła za kapitanem najemników do środka namiotu.
Ciekawe co to może być za misja.
Wciąż nie dawało to jej spokoju. Pora rozwiać tajemniczy sekret.
- Ekhm… Co takiego mam zrobić? -
- Moi ludzie to zbieranina tak zahartowanych w boju weteranów, jak i żółtodziobów, którzy dopiero co zaciągnęli się do tej kompanii. Na każdym z nich można jednak polegać, wielu ma umiejętności, które wyciągnęły z kłopotów nas wszystkich… Ale żaden nie nadaje się do wypełnienia kontraktu, jaki przed nami postawiono. Jeśli zdecydujesz się dołączyć do nas na stałe, to obiecuję, że opowiem ci więcej o naszej historii, działamy bowiem od wielu lat, ale na chwilę obecną jedyne, co powinnaś wiedzieć to to, że raczej nie narzekamy na brak cesarskiej łaski. Mówi się o nas, że jesteśmy zakontraktowanymi najemnikami Cesarza, jego specami od brudnej roboty. To zbyt wielkie słowa, po prostu zdarzało nam się wykonywać misje, jakie zlecali nam cesarscy urzędnicy, dowódcy i dworzanie, tak jak robią to setki innych najemników w całym Verden, a wielu nawet o tym nie wie. Jakiś czas temu otrzymaliśmy zlecenie, które każe sprawdzić nam pogłoski o możliwej rebelii rycerstwa i szlachty przeciwko koronie. Cesarstwo nie może zaangażować się w to oficjalnie, bo to tylko plotki. My za to możemy, bo nie wzbudzamy podejrzeń. Przechodząc do sedna: potrzebuję kogoś, kto zdoła dostać się do zamku pewnego arystokraty i sprawdzić prawdziwość tych pogłosek. Żaden z moich ludzi nie jest szpiegiem ani skrytobójcą, dlatego liczyłem, że tutaj, w Nowym Gilgasz, znajdzie się ktoś, kto mógłby się do tego nadać. W myślach miałem już obraz Mrocznego Elfa, wasza rasa jest wprost idealna do tego typu misji, twoje magiczne zdolności tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu.
-
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
//Luz.//
Udało ci się w ten sposób powalić jednego z oponentów, raczej bez większego zaskoczenia (przynajmniej dla ciebie, bo chyba widziałeś na jego twarzy nieco zdziwienia, gdy twoja klinga dosięgnęła celu), drugi zaś natarł na ciebie z jeszcze większą furią, aby pomścić kompana, oraz desperacją, widząc, że został sam w tej walce.Morkar Torgaldsson, Władca Much
Furia jest mieczem obosiecznym. Z jednej strony gniew utrudnia wykonywanie skutecznych manewrów, a z drugiej strony trudno przewidzieć, jakie ruchy w boju podejmie osoba pod wpływem szału. A Morkar wiedział o tym dobrze. Był Nordem, a w jego kulturze istnieli wojownicy zwani berserkami. Nordowie ci rzucali się w szał, mordując swych przeciwników bez jakiegokolwiek opamiętania.Czy żołnierz, z którym walczył, mógł być porównywalny do berserka? Nie. Desperacja nigdy nie była cechą berserka, którego szał przezwyciężał poczucie strachu. Obrał więc tę samą taktykę, co przy poprzednim wrogu - parował ciosy wroga mieczem i blokował tarczą do momentu, aż nie znajdzie się okazja do ataku. Wtedy ponowi swój poprzedni manewr, wpierw poziomo wymachując mieczem trzykrotnie w kierunku klatki piersiowej, by następnie wykonać podwójny pionowy zamach w kierunku szyi.