Federacja Starej Huty
-
Pielęgniarka wzięła pod bok Owcę i pomogła jej iść. Rumor był coraz głośniejszy, mimo tego, że z każdą chwilą się od niego oddalaliście. W momencie, gdy wpadliście do jakiegoś starego baru, fala kurzu uderzyła w was, prawie zmiatając z nóg.
Poszło.
Budynek osiadł.
Kaszląc, obie kobiety dotarły do zaplecza, gdzie na jakimś prowizoryczny łóżku pielęgniarka położyła Owcę.
- Musi odpocząć. Jutro ją zabierzesz ze sobą, na razie niech leży. Pilnuj jej, przy tobie wydaje się spokojniejsza… - Przerwała rozglądając się dookoła i wzruszyła ramionami - To jedyne łóżko, musicie spać razem. Ja się położę za ladą. Oby górnicy zdążyli i kogoś wyciągnęli…
Westchnęła ciężko i wyszła. Była kompletnie bezsilna. Nie wiedziała, jak pomóc osobom pod potencjalnym zawałem, więc skupiła się na tym, by ocalić was oboje. A gdy to się udało, zdawała się być kompletnie wypalona. -
-- …Jasne. – Odparł Marley po chwili milczenia, patrząc na nią pustym wzrokiem. Był kompletnie wściekły na siebie. Wściekły, że nie mógł zrobić więcej. – …Odpocznij, też potrzebujesz tego.
Kiedy pielęgniarka już wyszła, Marley upewnił się że Owca nie spada z łóżka, choćby na własne życzenie. Po tym po prostu… Oparł się o ścianę i osunął w dół. Oparł głowę. Co miał zrobić?
Czy to kibole zawalili budynek?
Czy zrobili to w ramach zemsty za śmierć przywódcy?
Mężczyzna podparł głowę dłońmi. Co miał zrobić? Nawet nie miał włosów na głowie, które mógłby wyrywać.
-- W cholerę to wszystko… – Jęknął.
-
W tej kompletnej, wręcz nienaturalnej ciszy, która zapakowała w tym momencie, gdy już budynek się zawalił, wszystko zdawało się wyglądać jak z jakiegoś starego obrazu sience fiction. W tej wręcz ogłaszającej ciszy usłyszałeś ciche sapanie Owcy. Usnęła niemal natychmiast, kompletnie wyczerpana dzisiejszymi “atrakcjami”.
-
Spojrzał na nią. Widząc ją… Wracały do niego pewne rzeczy, pewne obrazy, pewne uczucia sprzed wielu lat. Dotyczyły osoby, która dzisiaj mogła być już tylko zbielałym szkieletem. Wiedział dobrze przez kogo.
Takie osoby nie powinny walczyć na wojnach i gorączkować w lazaretach pełnych martwych ludzi.
-- W cholerę… To wszystko…
Odprowadzi ją do Galery, do tamtej dzierlatki, z którą sypiała. Niech pobędą szczęśliwe razem, zasłużyły. A on pójdzie w swoją stronę. Nowy start w innej części miasta. Nie, kurwa. To głupie. Ile już było tych nowych startów?
-- Ja pierdolę… – Jęknął znowu, chowając twarz w rękach.
Był ponadludzko zmęczony.
-
Nawet nie zwróciłeś uwagi, kiedy w tej nienaturalnej pozie usnąłeś. Gdy obudziłeś się zgodnie z harmonogramem podziemnego ranka, Owcy obok ciebie nie było. Zostawiła wszystkie swoje rzeczy, nawet broń, i gdzieś poszła. Nawet jej buty leżały obok.
-
-- …Do cholery, Owca. – Jęknął głucho, widząc to co zastał.
Pomimo tego, że sekundy temu obudził się, od razu zerwał się na równe nogi. Pierwsze co przyszło mu do głowy - gorączkowała. Poszła gdzieś w stanie gorączki. Niedobrze, bardzo. W pośpiechu rozejrzał się po zapleczu, później wpadł do baru, szukając jej.
-
Jedyne, co zauważyłeś, to posłanie pielęgniarki. Kształt pod kocem sugerował, że wciąż śpi, przykryta razem z głową.
-
Zatrzymał się na dłuższą chwilę przy niej. Od samego momentu w którym się obudził, w jego umyśle kołatało się mnóstwo złych przeczuć. Musiał znaleźć Owcę, bo inaczej nie uspokoi się… Ale na razie przyjrzał się pielęgniarce, a raczej materiałowi którym się okryła. Czy unosił się wraz z jej oddechem? Czy było słychać jej oddech? Złe myśli nie opuszczały go, mnóstwo złych myśli…
-
Ruch pod kocem oraz stały, ledwo słyszalny świst, jasno wskazywał, że na posłaniu ktoś leży i śpi spokojnym snem.
-
Jedna zła myśl mniej, przynajmniej tyle. Jednak wciąż została do rozwiązania kolejna kwestia, kwestia tego gdzie była Owca. Wypadł z baru, na korytarz i rzucił wzrokiem w obie strony. Z jednej powinien być zawał. Z drugiej… Z drugiej powinna być Owca.
-
Tak jak się domyślałeś, jedna strona tunelu kończyła się gruzowiskiem, zaś druga prowadziła w dalsze rejony ocalonej Federacji. Pierwsi przechodnie już się kręcili po okolicy, głównie żołnierze.
-
Podbiegł do najbliższej grupy i nie czekając na ich reakcje, od razu zapytał.
-- Dziewczyna, wychudła, młoda, jasne włosy, pewnie w gorączce albo majacząca. Widzieliście ją? -
Popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami.
- Dzisiaj to opis połowy ludzi. -
— Serio? Nie wiedziałem, dzięki za informację, do cholery. — Rzucił im piorunujące spojrzenie.
Po tym, nie czekając na ich odpowiedź, pobiegł dalej korytarzem w poszukiwaniu Owcy. Miał nadzieję, że w gorączce nie zapędziła się w żadne miejsce, którego będzie żałowała…
-
Wszędzie witał cię widok świeżych bojów, rejon był zrujnowany, i to nawet jak na standardy obecnych czasów. Jednak mimo to nigdzie jej nie znalazłeś.