Galera
-
Po długiej ucieczce, w końcu miał okazję zatrzymać się, chociaż na krótką chwilę. Oparł się o ścianę budynku i złapał kilka przeciągłych oddechów, uspokajając bijące jak młot serce. Dopiero po ruszył dalej, jednak poruszał się w cieniu, na skraju pobojowiska. Miał już dzisiaj serdecznie dość podejrzanych osobowości na swojej drodze, a nic nie zwiastowało, by tamci padlinożercy mieli mieć wobec niego dobre zamiary…
Zaś sama Galera… Trochę o niej słyszał. Może tutaj zdoła spieniężyć któreś z fantów, które skradł i załatwić sobie za to wyrko i coś na ząb na jedną noc.
//Jest pora nocna u Pana Pawła, c’nie?//
-
//Jakoś tak by wypadało.
Chwilę krążyłeś pomiędzy blokami ale w końcu musiałeś wyjść z cienia. Najpierw czekał na ciebie słynny rów-fosa, a potem jeszcze ogromny parking, praktycznie pozbawiony rozbitych aut.
-
Paweł przygryzł wargę, powoli zaczynając się denerwować. Teraz boleśnie odczuwał to, że przez większość swojego życia, praktycznie nie miał szansy wyściubić nos poza Dworzec. Nie wiedział jak podejść do tej sytuacji tak, by nie dostał z dachu Galery od razu kulki w brzuch…
Przez chwilę dreptał w miejscu, nerwowo starając się wymyślić rozwiązanie swojego problemu. W końcu jednak postanowił - pójdzie na żywioł. Już udało mu się opuścić Dworzec (prawie) niezauważonym, szczęście się go dzisiaj trzymało, nie mógł tego zmarnować.
Zaczął maszerować w kierunku fosy, odkładając broń na swoje miejsce. Ręce miał puste, a serducho waliło mu jak młot.
-
Okoliczni ludzie rzucili ci kilka ciekawych spojrzeń, mimo wszystko nie przerwali swojej pracy oprawiania zwierząt. Stalkerzy puścili cię wolno, bez niepokojenia. Wyglądało na to, że dawna galeria handlowa stała przed tobą otworem.
-
Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu jakiejś… budki? Strażnika? Nie był pewien. W każdym razie, wierzył że nie mógł od tak po prostu przekraść się na teren galery, to wydawałoby się z strony Galerniaków… Mocno głupie. Szedł dalej w kierunku dawnej galerii, unosząc dłonie na wysokość swojej twarzy, aby widocznym było, że nie niósł żadnej broni.
-
Doszedłeś do jednego z wejść, dzisiaj przerobionego na wrota wejściowe. Siedział tam strażnik, który wyglądał jak rasowy stalker.
-
Zatrzymał się przy wejściu do budynku. Przez chwilę po prostu stał w miejscu, zastanawiając się od czego zacząć. W końcu, po chwili namysłu, zadecydował.
— Jak leci? Szukam noclegu, znajdę u was jeszcze coś o tej porze?
-
- Bo ja wiem? - Burknął znudzony strażnik - Ja tu jestem od pilnowania, a nie od spania. Pytaj hotelarzy.
Nawet nie ruszył się z miejsca, leniwie przeglądając coś, co kiedyś musiało być “czasopismem dla panów”. -
— Ta, jasne… — Odparł zdawkowo.
Okazywało się więc, że uniknął jakichkolwiek nieprzyjemności. I dobrze! W takim razie, pewny siebie po prostu wszedł na teren Galery, chcąc rozejrzeć się w jej wnętrzu.
-
Zastał cię widok jedyny w swoim rodzaju, ewenement na skalę miasta. Wyglądało to jak jeden wielki bazar z całym mnóstwem kłębiących się ludzi.