Sandy Island Town
-
No świetnie. Największym marzeniem Alejandry przecież jest bycie niańką dla nałogowego palacza mutanta pijącego alkohol, będącego weteranem kilku wojen oraz mającego niezniszczalny metal w kościach, a także dla szalonego mutanta-ekstremisty zmienionego w dziecko przez jakiegoś świra.
-Jasne. To zadzwoń do Ex Płonącego Łba i się stąd wynosimy. - odpowiedział ponownie obojętnie, choć zażartował. -
Jedno jest pewne - na pewno, ale to na pewno, będzie ciekawie. Acz tak w wielce negatywnym znaczeniu. Mimo wszystko, sama Alejandra stara się o tym teraz nie myśle. Zamiast tego zaczęła szukać po kieszeniach kombinezonu swojego telefonu, licząc jednocześnie na to, że w tej całej burzy piaskowej jej się w żaden sposób nie rozwalił.
-
Owszem, znalazła swój telefon. O dziwo, po tym całym napierdalaniu się, wciąż działa! Zasięg w tym miejscu nie jest zbyt dobry, ale… Cóż, nie znaczy to, że nie powinna nawet próbować dzwonić do Johnnyego, może akurat się uda nawiązać połączenie?
-
Czując lekkie zadowolenie z tego powodu, szybkim ruchem odblokowała go i poszukała numeru swojego mentora w kontaktach, by po chwili zacząć do niego dzwonić.
-
Po krótkiej chwili grzebania w kontaktach, znalazła numer do swojego mentora i opiekuna, Johnny’ego Blaze’a.
-
Widząc to, szybko zadzwoniła i oczekiwała na usłyszenia w słuchawce głosu Blaze’a, jednocześnie zastanawiając się, jak składnie i z sensem opowiedzieć o obecnej, ocierającej się o granice historii wymyślonej po naćpaniu się czymś, sytuacji, której to się znalazła.
-
Um… Biorąc pod uwagę te wszystkie dziwactwa, które sam Johnny razem przeżył z Alejandrą… Chyba najlepiej będzie mu to powiedzieć tak jak jest, bez prób wygładzenia jakichś szczegółów. Od początku do końca.
-Tak? O co chodzi, Alejandro? - spytał się wyraźnie zatroskany Blaze. -
-Cześć, Johnny. - rzuciła szybko, chcąc bez zbędnego owijania w bawełnę wyjaśnić mu całą sprawę - Jest pewna sprawa. Okazuje się, że ta robota z Wolverinem… znacznie się przedłuży. Okazało się, że jakiś ufolud, będący wrogiem X-menów, zmienia mutantów w dzieci, co sprawiło, że muszę teraz robić za niańkę dla dziecięcej wersji Omega Reda, bo on, w sensie ten dzieciak, się słucha tylko mnie, jednocześnie bojąc się Logana. Więc muszę robić mu za opiekunkę i cały czas przy nim siedzieć do czasu, gdy Wolverine nie znajdzie kogoś, kto wszystko to odkręci. Więc… przez pewien czas mnie nie będzie.
-
Dopiero kiedy Alejandra skończyła mówić, zorientowała się, jak naprawdę absurdalnie brzmiało to wszystko. Przez naprawdę dłuższą chwilę, Blaze nie odpowiedział jej niczego. Ale w końcu rzekł mocno zdezorientowany:
-Alejandra… Um… Brałaś coś? Nie żebym Cię oskarżał, ale… Po prostu mi potwierdź, że jesteś trzeźwa, bo jakoś nie potrafię uwierzyć w to co mówisz. -
// Ej, Andre? //
-
// Ależ zamieniam się w słuch.
-
// Możesz dodać w opisie miasteczeka, że jestem jego autorem? Mały szczegół, ale dla mnie ważny. //
-
// Ależ oczywiście.
-
// I już załatwione.
-
// Podziękować.
-
Można się było spodziewać po nim takiej reakcji. Ba, sama by się tak zapytała, jakby ktoś jej znajomy zaczął gadać takie kocopoły.
-Chcesz, mogę ci dać Logana, to ci potwierdzi, że nic nie ćpałam. Nawet tego dziecięcego Omega Reda, jak trzeba. - rzuciła swoim charakterystycznym, pewnym siebie tonem. -
Erine
Oczywiście, że tak, przecież co innego by zjadła ?
Po wypełnieniu tak mniej więcej 80% objętości miski płatkami zalewa je mlekiem. Reszta czynności jest raczej na tym punkcie oczywista, lecz rzecz jasna, Eri, będąc tą dziwaczką, z jakiegoś powodu zaczęła snuć jakieś dziwne fantazyje nad naczyniem z jej pokarmem… rzecz jasna, te fantazje były dziwne dla innych, a dla niej, były wręcz sprawą żywota i śmierci, tj. dlaczego urodziła się jako hybryda, czego ma takie a nie inne umiejętności, czy może usunąć (lub, przynajmniej, zmienić położenie lub kształt) klejnotu… oraz, kim tak naprawdę ona jest ?
Te myśli już ją męczyły od dawna, lecz teraz… wręcz ją uderzyły ze zdwojoną siłą, i to chyba był dla niej (z jakiegoś całkowicie niezrozumiałego powodu) odpowiedni moment, aby nad nimi pomyśleć. Po zjedzeniu posiłku, wróciła ona do swojej jamy zwanej sypialnią, lecz coś ją zatrzymało przy lustrze znajdującym się w przedpokoju. Oczywiście, miało to związek z jej prawdziwą tożsamością jako hybrydy, lecz… coś tu jednak nie pasowało do reszty “wizji” jakie ona doznawała.
Dynamizm. Abstrakcja.
Tak, to były dobre słowa, które były zdolne opisać to, co ona widziała, to jak się “zmieniał” jej wygląd w zwierciadle można by było zwykłym ludzkim ślepiem nazwać wręcz tripem po środkach narkotyzujących, lecz… tak zawsze się jej działo, a ona, młoda dziewka, przecież by nie zażyła takich specyfików. Lecz, kończąc dygresję, to było… dziwne. Nie miała w swoim odbiciu żadnej określonej, jednolitej formy. Wszystko się zmieniało wręcz w tempie natychmiastowym, a te swoiste “wersje” białowłosej z powolna zaczęły odbiegać od początkowej normy jako “w praktyce Erine, tylko, że ciut dziwniejsza” do absolutnie niewyraźnego cienia, lecz tylko ta jedna sylwetka przykuła jej uwagę. Krwiste spojrzenie bez żadnego wyrazu jakich kolwiek emocji, włosy niebiańskiej barwy, skóra albinosa, rysy jej całkowicie nieznane, ogólnikowo wzrostem i jej aparycją to… coś wyglądało na kilka lat młodszą od niej samej.
Patrząc na to, jaką formę Erine mogła przyjąć kiedy siły jej na to pozwalały, to ją wcale nie dziwiło, ba, nawet jej pierwotna aparycja ma dość osobliwy, jak na człowieka, kolor włosów (teoretycznie platynowy blond, w praktyce niby-biel). Tutaj chodziło jednak o coś innego, coś czego Erine nigdy nie czuła patrząc na reszte tych istot, będących niby-nią:
Osobny byt.
Reszta była tylko wariacją na temat jej istnienia, lecz wpatrywanie się w te nieziemskie ślepia było zupełnie nieznanym doświadczeniem. Jakbyś się czuł gdybyś zamiast swojego odbicia w lustrze zobaczyłyś inną istotę ludzką niż ty sam ? Dokładnie to było tutaj problemem. Nawet w tym chorym świecie, gdzie istnieją kosmici wywodzący swe ciała od kamieni szlachetnich i innych delikatnych piękności z gleby, a superbohaterowie są rzadko, ale jednak, widziani… to ten paradoks był całkowicie niewytłumaczalny.
Kto to w ogóle był ? Co to miało znaczyć ? Czy miało to w jakimkolwiek pokręcony sposób Erine coś przekazać ?…i tak, po paru minutach orgazmu dla oczu, lustro stało się znów zwykłym utensyliem do zobaczenia odbicia ciała swego, a Erine, której jej oczy poniekąd już bolały od tegoż koszmaru wizualnego, wróciła do swojego pokoju. Pewnie na bank będzie miała sen z tym związany.
-
@Kaiserowsky
//Uh, tak dla pewności, żyjesz jeszcze?//
Woj:
Johnny westchnął, najwidoczniej zaczynając wierzyć Alejandrze w te istne cuda wianki, jakie jej się przydarzyły.
-… Nie trzeba. Nie mam powodów, żeby Ci nie wierzyć, chociaż sama przyznasz, że nikt normalny by nie uwierzył w to. Masz szczęście, że nie jestem normalny. Możesz mi zatem powiedzieć mniej więcej, kiedy mogę się spodziewać twojego powrotu z tej mutanckiej eskapady? - odpowiedział po chwili zamyślenia, mając w głosie lekkie zrezygnowanie. -
-Nie wiem, Johnny. - odparła nieco zrezygnowana, wiedząc, co się święci - Na pewno trochę to zajmie, bo do czasu naprawy Omega Reda muszę być jego niańka, bo słucha tylko mnie, więc…
-
-Rozumiem… Tylko przekaż Loganowi, że jeśli nie wrócisz do mnie w jednym kawałku, to choćbym miał zaprzedać duszę Mefisto, dopilnuję tego, żeby zaciągnąć go żywcem do Piekła. - odpowiedział dość chłodno, jakby próbował ukryć wszelkie emocje z jego głosu.