Nowy Asgard
-
Czarna
Tak, wyprowadzenie go z równowagi może być pożyteczne, ale również dowiedzenie się, o co chodzi…
-Nawet najwyższa inteligacja jest bardziej od ciebie przyjemna w odbiorze. Poza tym… Oj uwierz, może i z Białą mamy ostatnio nie po drodze, ale jedna drugiej nie da skrzywdzić, więc powiedz po prostu, o co Ci kurwa biega?
Vergis
-Ciociu, daj sobie pomóc, proszę Cię. Nie chcę Cię skrzywdzić. -
Czarna:
Kang jedynie pochwycił ją za kark niczym szczeniaka, którego trzeba gdzieś zanieść bez krzywdzenia. Po chwili wyciągnął drugi nadgarstek do przodu, przyłożył do swoich ust za hełmem i zaczął coś szeptać.
Vergis:
Na jej twarzy pojawił się wyraz wielkiego skupienia i siłowania, po czym powiedziała z trudem:
-A…A idź… W cholerę… Znaczy… Zostań, ale… Stój! - po czym położyła rękę na do niedawna zranionym ramieniu i zaczęła je rozmasowywać. -
Czarna
“Ta, zaklęcia, bo jeszcze mu się udadzą. Jasne, ehe…”
Vergis
Stanął przez chwilę jak wryty, ale zaraz odzyskał rezon.
-Ciociu, daj sobie pomóc. -
Czarna:
Po chwili, Kang wystawił rękę do której szeptał, do przodu, w kierunku podłogi. Z wewnętrznej strony jego dłoni wyskoczyło coś mniej więcej wielkości guzika, ze świecącym, niebieskim środkiem. Kiedy upadło na podłogę, zaczęło się rozkładać, aż osiągnęło rozmiar małego basenu w czasie około 3 sekund, Kiedy to się stało, Kang, wciąż trzymając Czarną, stanął na środku tego czegoś. Obojętnym tonem powiedział:
-Tak bardzo, jak chciałbym, żebyś tego nie zrobiła i poczuła konsekwencję, to jesteś mi potrzebna żywa i jestem jednak zmuszony powiedzieć, żebyś się mocno trzymała i starała mnie nie puścić, jeśli nie chcesz zostać rozdarta na atomy i umieszczona w Eterze międzywymiarowym.
Vergis:
Hela w odpowiedzi zaczęła powoli wstawać, coraz szerzej otwierając oczy. Przez chwilę się zachwiała i prawie upadła, ale ostatecznie udało jej się stanąć o własnych siłach, jedynie lekko uginając kolana oraz jedną rękę wciąż trzymając na zaleczonym ramieniu.
-Grr… Kazałam Ci biec przed siebie, nawet tego nie umiesz zrobić? - warknęła do niego, tym razem mrużąc oczy nie z powodu kondycji, ale przez intensywne zirytowanie na przyrodniego bratanka. -
Czarna
Jej nie trzeba niczego dwa razy niczego powtarzać.
-Wiesz, mogłeś powiedzieć, o co chodzi, to oszczędzilibyśmy znacznej porcji wkurzenia.
Vergis
O nie, co to to nie. To, że jest młody nie znaczy, że można na niego zwalać wszystko i obwiniać. Zwrócił Hel to samo spojrzenie i odpowiedział:
-Na początku biegłem, ale co bym nie dobił wracałem do punktu wyjścia, widziałem każdy swój ruch w przeszłości, jakby ktoś wyświetlał hologram z każdej chwili. Poza tym nie wiem, czy gdyby nie ja, to nie wykończyłby Cię. -
Czarna:
Po chwili milczenia oboje zostali przeniesieni. https://wieloswiat.pl/topic/2243/mobilna-baza-damocles
Vergis:
Przez dłuższą chwilę zapadło niezręczne milczenie wywołane brakiem odpowiedzi Hel. Ta jedynie najpierw zacisnęła, a następnie spuściła spojrzenie do dołu, mocno wzmacniając uchwyt na ramieniu. Po tym zdecydowała się zostawić to wszystko bez komentarza i odejść w głąb ogrodu, gdzie Kang zasiał martwicę podczas swojego pojawienia się. -
Poszedł za nią. To, że jest zły, nie znaczy, że ją zostawi.
-
Hela szybko się odwróciła na pięcie, po czym słabo tupnęła. Przed Vergisem wyrosła seria małych, czarno-zielonych kolców, które i tak po chwili się pokruszyły. Widocznie to sfrustrowało Helę jeszcze bardziej, bo znowu zaczęła iść przed siebie, teraz kulejąc coraz bardziej z każdą chwilę.
-
Nachylił się, po czym wziął fragment jednego kolca, a potem już w dalszej odległości za ciocią tupta.
-
Hela zatrzymała się na chwilę, a następnie zacisnęła mocno pięści, by następnie puścić dłonie luźno.
-Zostaw mnie. Potrzebuję spokoju. - powiedziała tak spokojnie jak potrafiła, zerkając przez ramię surowym wzrokiem na swojego przybranego bratanka. -
-Będę w pobliżu, jeżeli coś będzie się działo, albo ktoś przyjdzie ze straży.
-
Hela bez ani jednego słowa więcej poszła swoją drogą, wyczerpując swój limit słów.
-
Skinął tylko głową i szedł za nią w bezpiecznej odległości, jednoczesnie obserwując to, co się stało. Kto to był?
-
To bardzo dobre pytanie. Kim oni do jasnej anielki byli? Na całe nieszczęście, bez spytania się kogoś o to, Vergis sam się raczej nie domyśli. Ciocia i wujek Thor są niedostępni… Więc może tata będzie mieć jakieś wyjaśnienia? Przydałoby się go znaleźć i przy okazji sprawdzić, czy jemu też się nie oberwało.
-
Tak, ale gdzie on możę być. Zaciągnął się mocno, może to jakoś pomożo. Ewentualnie spyta się wujka Heimdalla… Ale gdzie jest Białą i Różowa? Zaczął się za nimi rozglądać i też lekko wąchać.
-
Hmmm… Różowa znajduje się gdzieś w kierunku pałacu… A Biała jest jakieś 100 metrów na południe, czyli jeszcze w sadzie. Biała jest zdecydowanie bliżej Vergisa.
-
Zatem idzie tam, gdzie jest biała. Co tu się stąło, może ona wie? Raczej na pewno wie, jenak ma największe doświadczenie w tego tyu wypadkach, a to może pomóc. Tylko jakim cudem to sie wszystko wydarzyło? Jakim cudem magia nie zadziałała? I czemu on chciał wszystich zabić, mówiąc od prymitywów. To jest Asgard, jedno z bardziej rozwiniętych miejsc we Wszechświecie! Co on sobie myślał, nadęty, niebieski.
-Laający na czymś, niebieski hełmofon Stek bliżej niezrozumiałych słów -
Jeśli ktoś zna odpowiedzi na te wszystkie pytania dotyczącego niebieskiego cudaka-hełmofona, musi być to Biała. Tym bardziej, że tamten dziwak mówił coś o jej siostrze! A to już wręcz zobowiązuje do powiedzenia pani Białej wszystkiego.
Dzięki dość dobrym zmysłom, a także czemuś w rodzaju słabego wewnętrznego przeczucia co do jej lokacji, po chwili znalazła się w zasięgu jego spojrzenia. Jest to już zieleńsza część sadu. Biała siedzi na błyszczącym, wypolerowanym pniu z drzewa, które najwidoczniej przed chwilą sama ścięła, gdyż tuż obok leży dość spora jabłoń, nawet z dorodnymi owocami. Patrzy się w dół z dość specyficznym wyrazem twarzy, jakby zastanawiała się nad jakąś bardzo poważną sprawą. Jednej ręki używa do podpierania się swoją włócznią, a drugiej do opierania swojego podbródka. -
Westchął tylko, musiała ścinać to drzewo? Jest tu tyle kamienia i ziemi, że spokojnie mogłaby wykonać swój własny tron z czegokolwiek innego. Dodatkowo jabłoń, jedno z ulubionych drzew mamy… Ale, co poradzić, raczej nikt jej nie skrzyczy, a przynajmniej nie mama. Westchnął tylko, po cym zbliżył się do niej i zawiadomił się.
-Przepraszam najmocniej. - powiedział, lekko się kłaniając, w sumie sam nie wie, czemu to robić, ot, nagle to zrobił- Jednak… Mam do przekazania pani dwie, w sumie trzy wiadomości. Od której zacząć? - spytałsię powaznym tonem, po czym spojrzał się na Białą. -
Niezbadane są ścieżki kosmicznej pani imperator. Być może tak bardzo poczuła potrzebę usadowienia się gdzieś, że nawet nie pomyślała o mniej szkodliwych dla piękności otoczenia alternatywach dla pniaka. Przynajmniej łatwiej będzie zebrać jabłka…
Przez chwilę spojrzała się na Vergisa tym zadumanym spojrzeniem z nutą przygnębienia i już chciała coś powiedzieć, lecz nagle w mgnieniu oka uśmiechnęła się szeroko. Nie jest to jednakże zbyt przyjemny uśmiech. Bardziej jakby ktoś sobie naciągnął usta dwoma spinaczami do prania, żeby wyglądać na szczęśliwego.
-Och, witaj Vergis! Zacznij od tej, która wydaje ci się najważniejsza. - odpowiedziała wręcz podejrzanie przesłodzonym głosem, nie zmieniając swojej dość poważnej postury.