Szpital w stanie Jersey
-
Doug Maheswaran, wciąż połamany od stóp do głów budzi się tutaj w sali szpitalnej. Ma zdjęty strój podobny do tego jaki posiadają antyterroryści. Zamiast tego leży cały w gipsie. Jedyna wolna część jego ciała to głowa, którą i tak nie może ruszać. Pomieszczenie jest puste. Doug wciąż czuje ból połamanych nóg, ręki oraz żeber. Całe szczęście, że nie poszło w kręgosłup… W każdym razie, lepiej, żeby Maheswaran nigdy już nie spotkał tego rogatego sku*wysyństwa, które tak go połamało… Nie m jej, wciąż ma w głowie groźbę Nosorożca dotyczącą zabicia rodziny Douga. -
Woj2000
Kiedy Doug się już całkowicie zbudził, szybko zorientował się w swojej sytuacji nie do pozazdroszczenia i równie chyżo pożałował swojego aktu boahterstwa. W końcu, jest teraz uziemiony i skazany na nieustanną opiekę przez następne kilka, jeśli nie kilkanaście, miesięcy.
-Ech, przynajmniej najważniejsze, że żyję… - powiedział do siebie, po czym jednak do głowy wpadła mu jedna, konkretna myśl…
PRIYANKA I CONNIE! Nie dość, że teraz one dostaną kolejny ciężar obowiązków, to jeszcze ta cała groźba od Nosorożca… Teoretycznie mogły to być tylko puste słowa, ale z takimi psychopatami nigdy nic nie wiadomo.
I właśnie teraz pożałował swojego zachowania jeszcze bardziej. Co prawda wywiązał się ze swojego obowiązku, ale w ten sposób zesłał na swoją rodzinę straszne niebezpieczeństwo.
-*Ech, czy ja kiedyś coś zrobię dobrze dla wszystkich? * - pomyślał gorzko, od niechcenia chcąc rozejrzeć się po pokoju szpitalnym za pomocą samych ruchów oczami. -
Andrzej_Duda
Nie wspominając o tym, że to się tak właściwie w ogóle nie opłacało, ponieważ tak czy inaczej, karawana jest całkowicie zdewastowana, złoto skradzione, a to wszystko skumulowane może wywołać jakiś skandal. Jednakże to prawda, Doug jest teraz całkowicie zdany na łaskę i nie łaskę osób pracujących w szpitalu. A co do pustych słów, to nie koniecznie muszą one być takie puste, biorąc pod uwagę, że zarówno Nosorożec jak i Sęp są na obecną chwilę wolni z tego co Dougowi wiadomo na podstawie tego co widział. Może chociaż przydzielili im jakąś ochronę, skoro koledzy z pracy Douga prawdopodobne słyszeli te wszystkie groźby?
Maheswaran zobaczył dość sterylną, białą salę szpitalną z typowym dla takich wyposażeniem przeznaczonym dla pacjentów. -
Woj2000
Dougowi pozostaje mieć taką nadzieję. Podobnie jak liczyć na to, że jego żona wie już o stanie, w jakim się znajduje i szpitalu, w którym przebywa. Aż mu się teraz przypomniały jej słowa o tym, że ta praca go wykończy. I jedno jest pewne: dzisiaj była ku temu jak najlepsza okazja.
W każdym razie, Doug postanowił kogoś zawołać, by mógł mu wyjaśnić dokładniej sytuację, w której się znajduje, jak również poprosić o możliwość kontaktu z rodziną.
-Siostro?! Siostro?! - krzyknął kilka razy, chcąc zwrócić ewentualną uwagę ewentulanej pielęgniarki znajdującej się w pobliżu. -
Andrzej_Duda
Po chwili Doug usłyszał na korytarzu odgłosy bieganiu, a po kolejnej krótkiej chwili do sali weszła, a w tym przypadku wbiegła, pielęgniarka.
-Och, nareszcie się pan obudził, panie Maheswaran. Uprzedzając pańskie pytania, pański lekarz ma do przekazania Panu dość… Smutną wiadomość. Niech pan słucha uważnie, ponieważ się spieszę i muszę dobrze zagospodarować swój czas. - powiedziała stanowczym, ale jednocześnie troskliwym i czułym tonem w kierunku połamanego Douga, podchodząc tuż do stołu na którym właśnie leży bohaterki ochroniarz. -
Woj2000
Na samym początku Doug chciał zalać pielegniarkę zalewem pytań, jednak słysząc to, co mówi, zamilkł i wysłuchał tego, co powiedziała, po czym dodał dosyć niepewnie:
-Rozumiem. Więc… słucham uważnie, proszę pani.
Smutna wiadomość? Oj, to Doug jest teraz pewien, że stało się coś, mówiąc eufemistycznie, niezbyt dobrego. -
Andrzej_Duda
-Doskonale. - odpowiedziała zadowolona pielęgniarka, a następnie podeszła do Douga i ścisnęła go za twarz, po czym wyciągnęła spod kitla bliżej nieokreślony pistolet z nałożonym tłumikiem i wycelowała go prosto w głowę Maheswarana.
-Sęp przesyła pozdrowienia i życzy szybkiego powrotu do zdrowia. - powiedziała tym samym co wcześniej anielskim głosem i uśmiechem na twarzy. -
Woj2000
No to lepiej po prostu już być po prostu nie mogło. Doug Maheswaren, prosty ochroniarz, mąż i ojciec, zastrzelony w łóżku szpitalnym w dintojrze niczym z kiczowatego, gangsterskiego filmu. Znajdując się w takiej sytuacji, naprawdę nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć, poza strachem i zawodem sobą, gdyż przez wlasne, niepotrzebne bohaterstwo jego rodzina podzieli ten tam los.
Jednak póki co, zamierza zrobić, to nie pozwolić tej ku*wie- zabójczyni na zlecenie dać ani krzty satyfakcji. Nie będzie ani rozpaczać, ani błagać o litość. Zamiast tego po prostu zwrócił oczy w jej stronę i spojrzał się na nią grymasem największej i najczystszej nienawiści, jaki tylko mógł przybrać. Do tego w całkowitym milczeniu przygotowywał także ślinę do nieukninionego splunięcia jej w twarz. -
Andrzej_Duda
Natomiast teraz to już całkowicie rozpętało się piekło. Do sali szpitalnej weszła lub wszedł bliżej nieokreślony osobnik.
Kiedy zobaczył co się dzieje, jak błyskawica zaczął się szarpać z “pielęgniarką”. Tłuką się po całym pomieszczeniu jak dwa dzikie zwierzęta. O dziwo, płatna zabójczyni prawie by wygrała, gdyby nie to, że obrońca lub obrończyni Douga uderzył/a ją z główki (co nie dało żadnego efektu poza ogłoszeniem oponenta), a następnie wyrzucił/a ją przez okno. -
Woj2000
Doug obserwował tą całą chryję w milczeniu, acz z wielkim zaintrygowaniem i przestrachem, lecz kiedy zauważył wyrzucenie przez okno, krzyknął zaskoczony, po czym, wyrażając swój strach, po czym zaczął mówić nieskładnie:
-No,no, no, chyba w moim przypadku można sobie darować wyrzucanie przez szyby, bo ja jednak wolę bardziej szykowne metody śmierci, więc jeśli zamierasz mnie zabić, to proszę nie rozważać defenestracji, proszę. Takie ostatnie życzenie. -
Andrzej_Duda
Mężczyzna, jak się okazało po głosie, otrzepał się z syfu jaki powstał w wyniku tej szamotaniny, a następnie powiedział trochę zirytowany:
-Może trochę więcej wdzięczności, co? Uratowałem Ci życie przed jednym z najbardziej niebezpiecznych ludzi jakich prawdopodobnie zobaczysz w najbliższym czasie. Ten sku*wysyn ucieka nam już od naprawdę dawna. Ech… Lepiej nie mówmy o tym, że pozwoliłem mu uciec. Tak poza tym, jestem twoją ochroną. Nie pytaj od kogo, po prostu jestem. -
Woj2000
No to teraz Doug był już naprawdę skonfundowany. Co prawda spodziewał się, że dostanie ochronę, jednak nie spodziewał się jakiegoś killera z prawdopodobnie (wnioskując po tym ,my") organizacji zajmującej się ganianiem takich ludzi. Mimo wszystko, jeśli taką samą ochronę dostała jego rodzina, to chyba nie powienien się już tak obawiać.
-Przepraszam za to. -odpowiedział zmieszany na kąśliwą uwagę swojego wybawcy - Po prostu… spanikowałem. W końcu nie zdarza mi się być celem zamachowców. A oczywiście naprawdę dziękuje za ocalenie życia. -
Andrzej_Duda
A jeszcze bardziej zastanawiające jest to, jak mężczyzna zdołał tak doskonale przebrać się za kobietę i mówić kobiecym głosem do tego stopnia, żeby było to wszystko idealne przebranie. Ochroniarz Douga odpowiedział:
-Tak… A teraz lepiej się zbytnio nie odzywaj jeśli nie masz powodu. Postarano się, żeby prawie nikt nie wiedział, że tutaj jesteś… I tak się zbyt nie udało, ale lepiej nie pogarszać sprawy. -
Woj2000
No cóż… jest to bardzo zastanawiające, jednak dla Douga już nie aż takie niemożliwe, biorąc pod uwagę fakt, że walczył z ludźmi w zaawansowanych pancerzach ze zwierzęcymi dodatkami, jak również słyszał (i widział!) o nieorganicznych kosmitach będących świetlną manifestacją kamienia szlachetnego.
-Rozumiem, ale… czy chociaż moja rodzina wie cokolwiek o moim stanie? -
-
-
-
-
-
Woj2000
Widząc to, Doug zdziwił się niepomiernie pieczołowitością i dokładnością tej wizji Sępa. Widać, że ci tajemniczy ludzie, którzy mają go teraz chronić mogą wiedzieć więcej o nim i jemu podobnym, niż sam Maeswaran przypuszcza.
-Dokładnie to. Tylko wydaje mi się, że skrzydła były trochę większe. A, no i miał ten cały hełm z dziobem. I… gdyby to było ważne, to mówił na siebie ,Sęp" i strasznie chrypiał. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Uwierz mi, jakbym zaczął ci opowiadać o rzeczach, które dzieją się w otoczeniu mojej rodziny oraz pewnego miasteczka, to zdziwiłbyś się jeszcze bardziej, a może nawet uznał, że coś we łbie jest nie tak. Dobra, na pewno uznałbyś mnie za wariata. Ale swoją drogą: o Doomie to słyszałem. I to nie raz.
-
Andrzej_Duda
-No to co się pytasz o super złoczyńców, skoro znasz jednego z najróżniejszych na Ziemi? Przeczytaj pierwszą nowojorską gazetę, Daily Bugle weźmy na to. Spider-Man pokonuje latającego zbira, Spider-Man zmiażdżony przez opancerzonego kolosa, Spider Man widziany w otoczeniu wyjątkowo niebezpiecznych osobników… No aż nie mam siły Ci tego wszystkiego wyliczać.
-
Woj2000
-Dobra, rozumiem. - odpowiedział, przypominając sobie w końcu te wszystkie nadludzkie hece, o których to ciągle trąbią w wiadomościach. Cóż, dla Douga wychodzi na to, że sprawy rodzinne i… inne wątki skutecznie potrafią być skutecznym środkiem na zapominanie o mniej ważnych sprawach - Wiesz co? Nie było tego pytania, bo było naprawdę głupie.
-
-
-
-
-
Andrzej_Duda
Wychodzi średnio 48 prób zabicia Douga dziennie… Brr!
-Mi też brak słów na to jak ci wariaci się rozpanoszyli… Za poprzedniego naczelnego dyrektora T. A. R. C. Z. Y wszystko szło gładko i sprawnie, a teraz? Szkoda gadać, naprawdę. Nie powinien był tego mówić cywilowi, ale trudnon mi się powstrzymać. Jeszcze rok temu dostałbyś czterech takich jak ja, a Kameleona by już dawno złapano. - powiedział mocno zirytowany ochroniarz. -
-
-
-
-
Woj2000
Kapitana Rogersa… cokolwiek by nie mówić o ignoracji Douga w superbohaterskich sprawach, to to nazwisko zawsze obijało mu się o uszy w opowieściach ojca, który opowiadał mu o jednym takim amerykańskim żołnierzu z tarczą, czyli sławnym Kapitanie Ameryce.
-No… to nawet ja powiem, że tu porządnie przegiął. Weteranów i bohaterów wojennych z zasługami dla kraju się po prostu nie obraża. -
Andrzej_Duda
-No ale nic dziwnego, skoro tego gnojka wybrał ten sam rząd, przeciw którym Kapitan się ostatnio stawiał. T. A. R. C. Z. A zaczęła schodzić na psy w momencie w którym przestało się w niej szanować bohaterów ludzkości takich jak Steve Rogers. Brak słów. Po prostu brak słów na ten burdel.
-
-
-