Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
O cholera. O cholera! - Szczerze nie myślał, że to się uda, nie myślał racjonalnie: Perydot, co teraz?! -
Perydot zabańkowała resztki klona. -Nie wiem.
I klejnot jest zabańkowany…a tu niespodzianka, ZNIK.
Ja też nie wiem…- Spojrzał na samotny drzewiec: - Chyba przynoszę innym kłopoty…-
Perydot nie zauważyła zniknięcia klejnotu Forsterytu. -Ale ocaliłeś mi życie!
No…Ale trochę mniej szczęścia i ten gość zrobiłby ze mnie krwawy szaszłyk… -
-Ale tak się nie stało! Wow, dzięki!
Nie ma problemu. Arrow Denver, zawsze i wszędzie gotowy służyć pomocą. - Uśmiechnął się słabo.
-Teraz pozostaje tylko odnaleźć Lapis!
Rozchmurzył się bardziej: To chodźmy! Nie ma czasu do stracenia! -
Rozchmurzył się bardziej:
-Ale… Gdzie szukamy?
Nie wiem…masz dalej swój statek? -
-Rozleciał się na kawałki dzień po powrocie
Dobra…Mam inny pomysł, jak szybko możemy przeszukiwać duży teren. Chodź ze mną. - Poszedł do wyjścia.
Ekhem. Zamknięte wyjścia. EKHEM.
Perydot zaczęła hackować panele ukradzionym łamaczem szyfrów.
Poczekał grzecznie, aż zhackuje.
Perydot wciąż hackuje. -A swoją drogą, jaki jest ten twój plan?
System jest zablokowany. Hakowanie daje kija, Perydot nie rozgarnia aż tak zaawansowanej technologii…chyba że by przycisnęła Klon Forsteryta do tego.
// Uuuu, samoadminowanie. // Wskoczymy na maszynę, i będziemy szukać Lapia tu i tam…- Miał na myśli swoj motocykl. Pozostawił go niedaleko obsydianowej świątyni.
// Uuuu, samoadminowanie. //