Statek Larsa i Defektów
-
-
-
Woj2000
//Nosz cholera, dał takiemu szajgecowi jak ja możliwość pocałowania olbrzymki, to mógł się tego spodziewać.//
-Wspominałem wcześniej o kochaniu innej osoby, prawda? Żadne z nas się nawzajem się kocha, to nic się specjalnego nie zadziało. - powiedział, po czym spoglądając na kieszeń z Perłą, dodał - Jeszcze raz dziękuję za ożywienie Perły. -
-
-
-
Woj2000
Położył się wygodnie na kolanach z rękami skrzyżowanymi za głową.
-No wiesz, pasoławoby to do twojego ogólnego wizerunku kontrolującej wszystko tyranki, a ja nie musiałbym męczyć się z jakimiś Ktulami z kosmosu. - powiedział, przekręcając nazwę stworów z dziwacznej fantastyki, którą czytał wieki temu, najbardziej, jak to możliwe. -
-
Woj2000
Dewey postanowił wymigać się swoim wątpliwościom związanym z moralnością owego czynu poprzez rzucenie im argumentu ,to tylko dziwny sen po dużej dawce proszków; jak wstanę, to pewnie będzie czekać na mnie woreczek z rozbitą Perłą, pokazowy procesik niczym ze stalinowskiej Rosji i laserowy topór kosmicznego kata" do rozpatrzenia. Uznał również, że skoro i tak pisany jest mu marny koniec, to postanowił się tym wszystkim tak nie przejmować.
-Ładne masz nogi. - wypalił ni stąd, ni zowąd niczym jakiś chamski bywalec podejrzanych spelun. -
-
-
-
-
-
Woj2000
Bill zjechał po niej na ziemię, po czym zwrócił się w stronę głowy Białej.
-Mimo wszystkiego, co nam uczyniłaś (mówiąc to spojrzał się na chwilę na kieszeń z Perłą), to nawet miło się rozmawiało. Żegnaj.
Po czym odwrócił się i zaczął iść przed siebie. Wiedział, że nie ma to sensu, ale chciał rozprostować swoje oniryczne nogi. -
-
-
-
-