[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
Rzucił na stół paszport i ogon.
- Te kurwy robią się bezczelne. Dostanę coś za to? - Wskazał na trofeum. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Posiwiały urzędnik spojrzał na ogon z strachem i obrzydzeniem jednocześnie. Odwrócił wzrok, zabierając się za przepisywanie danych z paszportu na papier.
– …Dobry człowieku, po co mi to, na litość? Idź z tym do handlarzy, oni skupują takie… pamiątki z powierzchni. – Odsunął od siebie paszport, dalej omijając ogon wzrokiem. -
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Ten post został usunięty!
-
Zabrał trofeum, marudząc coś o “niekompetencji płac wobec wolnych Łazików pracujących na rzecz rządu”, po czym zabrał dokumenty.
- Jestem wolny? Śpieszy mi się. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Możesz iść, ale następnym razem nie przynoś mi tutaj takich fantów. — Odpowiedział urzędnik, wycierając wyciekłe z odciętego ogona krople krwi kawałkiem materiału, na którym Mariusz dostrzegł dawno nie widziany symbol. Nici, którymi go wyszyto, już dawno zatraciły kolory i wraz z brudem nabrały nowe, jednak dalej mógł wyraźnie dostrzec uśmiechnięte, promieniste słońce - symbol Szkoły Podstawowej nr. 2. Tak, ten materiał zdecydowanie pochodził z mundurków tej placówki, a jednak wydawało się to niemożliwe. Dwójka znajdowała się w samym centrum Starego Osiedla, a to od przynajmniej dwóch dekad było miejscem nie tylko cholernie napromieniowanym, ale także zajętym przez jeden z najgroźniejszych gatunków mutantów. Nie było tam żadnych tuneli ani schronów. Człowiek nie mógł tam przeżyć, pójść i powrócić. Jak mundurek tamtejszej szkoły mógł znaleźć się na Szkolnej? -
Złapał go za nadgarstek tej dłoni, podniósł do góry i wysyczał.
- Skąd. To. Masz?! -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Starzec jęknął z bólem, gdy Łazik gwałtownie szarpnął nim. Kilkoro ludzi przechodzących pod schodami zauważyło tą scenę i przyglądało się jej z niepokojem.
— Na litość, to tylko szmatka, czego wy wszyscy chcecie… Odkupiłem od jednego handlarza z tydzień temu, na litość, puście mnie… — Wybełkotał urzędnik z niekrytym przerażeniem na twarzy. -
- Co to jeden? Gdzie on jest? Gadaj mi tu, to szalenie ważne! - Drugą dłoń zwinął w pięść i uderzył nią w blat.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Pobladły urzędnik starał się wyrwać z ucisku, ale niewiele wskórał. Trząsł się jak osika.
— Na litość, to tutejszy był, Nekrofil się nazywa… Zwykle siedzi na targu albo po powierzchni łazi… Błagam, puście mnie już… — Jęczał, wykręcając dłoń. Tymczasem Szprycer zauważył, że przez ludzi obserwujących zajście przeciska się pokrzykujący oficer Szarej Gwardii, zapewne szybko powiadomiony przez któregoś z świadków. -
Puścił gryzipiórka, złapał za ogon i pognał na targ. Jest zbyt blisko uciekającego pociągu, by się zabawiać w pogaduchy z byłymi kamratami.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mariusz w biegu roztrącił ludzi stojących przy schodach, ominął motającego się w tłumie Gwardzistę, który zdążył tylko rzucić za nim kilka rozkazów “zatrzymania się”. Dalej stacja była już o wiele bardziej przestronna, nie musiał się przeciskać. Szybko minął skrzynkowe mieszkania i pędem wleciał na peron. Stamtąd mógł już dostrzec targ, czyli małą przestrzeń wydzieloną ma kilka skleconych z złomu i drewna straganów i koce biedniejszych handlarzy.
-
Nieco zwolnił, ale tylko po to, by rozpoznać handlarza, lub charakterystyczne towary. Zbyt wiele informacji mu rpzecieka między palcami, żeby tracić czas na cokolwiek.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Małe rozmiary targu wyszły zdecydowanie na korzyść Łazika. Widząc dookoła siebie tylko kilka lichych straganów, mógł od razu rozpoznać, które należy do wspomnianego Nekrofila i czemu nadano mu taki przydomek. Każde z powieszonych na kołkach ubrań zostało z pewnością zdarte z trupa i wystawione na sprzedaż bez większych przygotowań - świadczyły o tym wyschnięte plamy krwi, materiał rozorany kłami i pazurami mutantów, a w niektórych miejscach nawet rozległe rozcięcia, świadczące o śmierci dawnego posiadacza znoszonej kurtki czy bluzy podczas starcia z innym człowiekiem. Pomimo tego, że stragan ,z niemalże całkowitą pewnością, należał do rzeczonej osoby, to wątpliwe było, że dziewczynka stojąca za ladą była nią. Nie była pełnoletnia, nawet wobec standardów nowego świata. Mogła mieć najwyżej czternaście lat.
-
- Gdzie jest Nekrofil?! - Wydarł się tak, żeby na pewno całe targowisko go słyszało. Dlaczego podkreślenia efektu, złapał za karabinek, przeładował grzyba i mocniej uchwycił broń w dłoniach.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Handlarze spojrzeli na Łązika z strachem, ale nie odpowiedzieli. Może nie wiedzieli gdzie jest mężczyzna albo nie chcieli go wydawać? Za to na pewno coś wiedziała dziewczyna, która cofnęła się pod samą ścianę i nieporadnie próbowała wydukać jakieś słowo - mówiła tak cicho i jąkliwie, że niemożliwym było zrozumienie czegokolwiek. Za to wyraźnie było słychać Gwardzistę, który wyrwał się z tłumu i pokrzykując komendy rozejścia się, pobiegł za Mariuszem. Woliński miał wybór - zostać na targu i wyciągnąć informacje z dziecka albo uciekać, by uratować się przed aresztowaniem.
-
Złapał ją za ramię i pociągnął w stronę zaułków.
- Mów! Gdzie jest jego nora?! - Pogroził jej bronią.