[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
- Antagonista zawsze ma wspólny cel z protagonistą. I niemalże zawsze robi mu na złość - Rzucił filozoficzne. Poprawił pozycję, lepiej składając się do strzału i podniósł lufę, by wycelować w oko, które nie było zasłonięte szkłem.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Bardzo chętnie porozmawiam o literaturze, ale nie teraz. — Rzucił mężczyzna: — Idziesz na Stare Osiedle, prawda? —
-
- Dlaczego mam ci powiedzieć? - Uniósł brew - Nie zwykłem siadać do kawy z gościem, który daje mi w łeb, wiąże, a potem ładuje pod łóżko.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Popatrz na to z mojej strony. — Porywacz poprawił okulary wolną dłonią, nieustannie zjeżdżały na jego trójkątny nos: — Gwardzista zwołał kolegów z piwnic Gimnazjum. Zastawili przejście, tunel, schody na górę. Prędzej czy później złapali by Cię, szczególnie, że mieszkańcom Szkolnej też nie przypadłeś do gustu po sterroryzowaniu dziecka Gdybym nie wciągnął Cię tutaj, to cienko to widzę. — Żywo pokiwał głową, jakby na potwierdzenie własnych słów.
-
- Ewidentnie masz w tym interes, a że muszę płacić za życie, zrobisz sobie ze mnie niewolnika, tak? Nie idę na taki układ.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna westchnął głęboko, a na jego twarzy pojawił się wyraz wzburzenia:
— To jest właśnie nasz problem, w tym system ludzie chcą, by wszystko coś kosztowało. Nie. Nie chcę robić z Ciebie niewolnika. — -
- Samarytanie w tych czasach żyją krócej, niż w sobie właściwych - Skwitował.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna przez moment trawił słowa Szprycera, jakby pociągnęły za jakąś szczególnie ważną strunę w jego duszy. Trwało to kilka, niezręcznych sekund, po których odpowiedział: — To, że nie zrobię z Ciebie niewolnika, nie znaczy, że nie będę szukał odwdzięczenia, ale myślę, że będzie ono korzystne dla nas obojga. Tyle, że najpierw muszę wiedzieć, czemu pchasz się na pewną śmierć na Starym. —
-
- To jest akurat moja wyłączna sprawa - Odparł ostro, może nawet ostrzej, niż chciał. Jednak ta sprawa oraz historia z jego siostrą z kolei w nim poruszała pewne struny. Dopiero po chwili odpowiedział, żeby wreszcie dać mu konkrety, zamiast drażnić wątpliwościami.
- Idę tam, i tyle. Mówiłeś, że coś wiesz o mundurkach. Więc mów, będzie trzeba, pójdziemy razem. Jednak osiedle jest moim priorytetem, nie mam zamiaru wracać się do koksowników za jakiejś wątpliwej wartości informacje. -
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Nie będziesz musiał. — Mężczyzna opuścił kilof, jednak wciąż silnie trzymał jego stylisko: — Ale pogadajmy jak cywilizowani ludzie. Ja odłożę kilof, ty odłożysz ten KBKS. — Kontynuował, wskazując wzrokiem na twoją śrutówkę.
-
Opuścił WIATRÓWKĘ i skinął głową.
- Obok KBKS’u to nawet nie leżało. Ale niech będzie, skoro tak cię drażni ta lufa. W czym rzecz? -
Mariusz “Szprycer” Woliński
Górnik odłożył swoje narzędzie i usiadł na pryczy.
— W czym rzecz… — Mężczyzna zastanowił się na moment. — Chciałeś usłyszeć historię z mundurkiem. Szperam tutaj już od kilku dni i dowiedziałem się tego i owego. Jakieś dwa tygodnie temu na stację zniósł go Nekrofil, tutejszy straganiarz i łazik. Zbiera towar z trupów i właśnie z trupa, którego znalazł na poboczu głównej drogi zerwał ten mundurek. Gość leżał tam już od jakiegoś czasu, ogólnie cały był rozszarpany jak jakiś ochłap, więc Nekrofil nie babrał się z cerowaniem, tylko pociął kamizelkę na szmatki, ale to już nie jest ważne. Liczy się to, że ten człowiek, kimkolwiek był, najprawdopodobniej przyszedł do nas z Osiedla. Wiesz co to może znaczyć? — -
- Podajesz mi informacje, które już wiem. Kończysz spekulacjami. A co, jeśli sztywny znalazł szmatę w domu, gdzie rodzic chciał ją wyprać, ale nie zdążył? Liczyłem na coś więcej - Przewrócił oczami - Jesteś tu kilka dni, a wiem dokładnie to samo, będąc tu pół godziny.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Nie, nie. — Mężczyzna machnął dłonią i pokiwał przecząco głową. — Nie chce mi się wierzyć, że gość, który na stówę nie był Łazikiem, który leżał przy drodze łączącej miasto z Osiedlem, który miał na sobie mundurek osiedlowej szkoły, był przypadkowym pechowcem. Słuchaj, to byłaby zwyczajnie zbyt duża ilość przypadków na jednego trupa. —
-
- Widziałem rzeczy, w które nawet po pijaku byś nie uwierzył - Skrzyżował ramiona - Mało tego. Zdecydowanie zbyt mało. I czego niby oczekujesz w zamian?
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Ale to nie wszystko! — Trzasnął w odpowiedzi, brzmiąc jak speaker, żywcem wyrwany z przedwojennej reklamy jakiegoś bezsensownie drogiego produktu. — Znam Stare Osiedle, każdy kąt i zakamarek. Pomogę Ci znaleźć to, czego szukasz. — Mężczyzna spojrzał na Ciebie przekonywującym wzrokiem.
-
- Ja też się tu urodziłem. Jak praktycznie każdy w metrze. Sądzisz, że nie wiem, gdzie chcę iść?
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna wyglądał na nieco zbitego z tropu. Poprawił jeszcze raz okulary na nosie i dopiero po tym odpowiedział:
— Dobra, wiesz gdzie chcesz iść, ale to, o co mi chodzi, to że niekoniecznie pamiętasz to miejsce. A ja pamiętam każdą ulicę na Starym i zaułek. Mogę Ci z pamięci mapę wyrysować. — -
- Tak, jak i ja - Wzruszył ramionami - Niezwykle słaba oferta, jak na walenie po głowie i wiązanie.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyznę wyraźnie przytkało, przez moment jąkał, nie umiejąc znaleźć właściwych słów. W końcu przeciągle wypuścił z siebie powietrze i odchylił się do tyłu z tęgim wyrazem na twarzy.
— Nie ma za co. — Burknął. — Jesteś Łazik. —