[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
- Ano łazik, i co z tego? - Wzruszył ramionami - Gdybym nim nie był, to bym się tam nie pchał.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Więc skoroś Łazik, to jesteś mi potrzebny. Dlatego cały czas lecę frazesami. — Odpowiedział mężczyzna, teraz bez poprzedniego wigoru i werwy. — Znasz się na powierzchni, a ja wręcz przeciwnie, a też muszę się wybrać tam gdzie ty. —
-
- A więc oferta pracy - Podrapał się po brodzie - Wzbudziłeś moją ciekawość… A teraz…! Masz moje zainteresowanie.
Usiadł wygodnie, powiesił broń na pasku i spojrzał na niego uważnie.
- Mów. Co, gdzie, jak, po co i, co najważniejsze, co dostanę w zamian? -
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Cóż… Liczyłem na to, że tym “w zamian” będzie odratowanie przed aresztem i moja wiedza o Osiedlu, ale skoro to nie jest Ci wystarczające… — Mężczyzna pokręcił palcem między włosami brody. — Powiedz, a co by Cię interesowało? — Wigor znów zagościł w jego oczach.
-
- Kwestia ceny, jak wszystko. Ale na pewno nie masz tego, czego potrzebuję, więc lepiej sam zaproponuj, co możesz mi oddać.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Hmm… — Coraz intensywniej owijał kosmyki w okół palca. — Jeżeli to, co mówią o Osiedlu jest prawdą, to w miejscu, do którego zmierzam znajdziemy maskę przeciwgazową i prawdziwy hełm, a nawet kamizelkę taktyczną. Ja nie potrzebuję tego, będziesz mógł je wziąć, ale zgaduję, że potrzebujesz czegoś na tu i teraz, by mieć pewność, że Cię nie wykiwam, prawda? —
-
- Nawet więcej, niż “czegoś”, po tym ataku personalnym. Mów dalej - Skrzyżował ramiona.
-
— Chętnie, jedynie moje pole do popisu jest… nieprzyjemnie wąskie. Większość waluty zostawiłem żonie, a ze sobą wziąłem tylko najbardziej niezbędny ekwipunek. Chyba, że… — Położył dłoń na lewej stronie brzucha przykrytego połataną bluzo-kurtką. Przez moment namyślał się nad czymś, co nie było łatwą kwestią. Mężczyzna dopiero po chwili skupił wzrok na tobie i odpowiedział pytaniem: — Zakładam, że nie masz kontaktów na czarnym rynku Perły? —
-
- Jaki byłby ze mnie wolny Łazik, jakbym nie miał? - Obojętnei wzruszył ramionami.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Dobrze, bo widzisz… —Sięgnął do wnętrza swojej kurtki. — Mam to. — W dłoni trzymał Pismo Święte, nadzwyczaj dobrze zachowane. Jego posiadanie było w Sojuszu karane ciężkimi pracami od momentu, gdy po secesji stacji Kościelnej zabroniono wszelkich form religii. Biblia była prawdziwą rzadkością, a samozwańczy prorocy i klechy z czwartego piętra Perły byli w stanie zapłacić za nią prawdziwą fortunę.
-
- Lubisz niebezpieczne zabawy - Zagwizdał z podziwem - Więc chyba możemy się dogadać.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna podał Ci Pismo Święte, po czym westchnął z bólem.
— Że też doszło do czasów, w których za usługi muszę płacić Słowem Bożym. — Ponownie poprawił opadające okulary. — Serweryn jestem. — Podał Ci dłoń. -
- Mów mi “Alexander” - Uścisnął dłoń - A o ile dobrze pamiętam, to każdy ksiądz dostawał grubą kasę na tacę za to, że przez godzinę poczytał z tej książeczki.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
// Właśnie zauważyłem, że poprzedni odpis napisałem absolutnie złym stylem. Wybacz, jeżeli zraziło Cię to… //
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, rzekomy Alexander właśnie padłby trupem. Wzrok górnika jednak szybko się uspokoił, mężczyzna wpił oczy w sufit.
— Jeżeli uważasz, że Msze Święte były i są wyłącznie “czytaniem z książeczki”, jak to nazwałeś, to srogo się mylisz, ale nie mam zamiaru marnować czasu na takie dyskusje. Kiedy będziemy wychodzić na powierzchnię? — Zapytał. -
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za jakieś trzy godziny - Wzruszył ramionami.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Czemu akurat za trzy? — Serweryn podniósł brwi, targając palcami brodę.
-
- Liczę, że mniej więcej tyle zajmie droga przez nieukończony tunel - Odparł obojętnie.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— A właśnie w sprawie tego… Wydaje mi się, że znam lepszą drogę. W jednej z wnęk odkryłem zakryty właz, pewnie przed tym wszystkim budowlańcy używali go jako bocznego wejścia na budowę. Przez lata musiał przyrosnąć do ziemi, bo za cholerę nie byłem w stanie go podnieść, tylko nieco podważyć, ale dzięki temu mogłem zorientować się w terenie naokoło. Wygląda na to, że to boczne wejście jest zaraz obok starej ścieżki, którą szybciej można dojść na Osiedle niż wychodząc przez ziernik na końcu tunelu. — Zaproponował. Dłoń leniwie oparł na trzonie kilofa.
-
- Nie jestem przekonany. Tunel jest sprawdzony, a w tym bocznym wejściu może być mnóstwo różnego ścierwa. Do tego skąd pewność, że wyjdziemy tam, gdzie chcemy, a nie u Koksowników? Średnio mi to pasuje.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Mówię, sam tam byłem i sam sprawdzałem. Chociaż tutaj też możesz mieć rację, Alexandrze. Może nie rozejrzałem się wystarczająco dobrze, źle poznałem okolicę… Z resztą, sam ocenisz, pokażę Ci po drodze. — Mężczyzna machnął niedbale dłonią, porzucając ten temat. Za to uwagę poświęcił staremu tornistrowi, który wyciągnął zza pleców. Był to zwykły plecak na stelażu, w jakim pierwszoklasiści nosili kiedyś książki. Ten tutaj był splamiony i zdarty jak stare spodnie, ale poza tym trzymał się ogólnie nieźle, choć wyobrażenie Serweryna, noszącego na plecach coś tak dziecinnego, było wręcz przekomiczne. Mężczyzna uparcie grzebał w nim, co jakiś czas mrucząc do siebie to samo, niewyraźne słowo.