[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Dobrze, bo widzisz… —Sięgnął do wnętrza swojej kurtki. — Mam to. — W dłoni trzymał Pismo Święte, nadzwyczaj dobrze zachowane. Jego posiadanie było w Sojuszu karane ciężkimi pracami od momentu, gdy po secesji stacji Kościelnej zabroniono wszelkich form religii. Biblia była prawdziwą rzadkością, a samozwańczy prorocy i klechy z czwartego piętra Perły byli w stanie zapłacić za nią prawdziwą fortunę.
-
- Lubisz niebezpieczne zabawy - Zagwizdał z podziwem - Więc chyba możemy się dogadać.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna podał Ci Pismo Święte, po czym westchnął z bólem.
— Że też doszło do czasów, w których za usługi muszę płacić Słowem Bożym. — Ponownie poprawił opadające okulary. — Serweryn jestem. — Podał Ci dłoń. -
- Mów mi “Alexander” - Uścisnął dłoń - A o ile dobrze pamiętam, to każdy ksiądz dostawał grubą kasę na tacę za to, że przez godzinę poczytał z tej książeczki.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
// Właśnie zauważyłem, że poprzedni odpis napisałem absolutnie złym stylem. Wybacz, jeżeli zraziło Cię to… //
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, rzekomy Alexander właśnie padłby trupem. Wzrok górnika jednak szybko się uspokoił, mężczyzna wpił oczy w sufit.
— Jeżeli uważasz, że Msze Święte były i są wyłącznie “czytaniem z książeczki”, jak to nazwałeś, to srogo się mylisz, ale nie mam zamiaru marnować czasu na takie dyskusje. Kiedy będziemy wychodzić na powierzchnię? — Zapytał. -
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za jakieś trzy godziny - Wzruszył ramionami.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Czemu akurat za trzy? — Serweryn podniósł brwi, targając palcami brodę.
-
- Liczę, że mniej więcej tyle zajmie droga przez nieukończony tunel - Odparł obojętnie.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— A właśnie w sprawie tego… Wydaje mi się, że znam lepszą drogę. W jednej z wnęk odkryłem zakryty właz, pewnie przed tym wszystkim budowlańcy używali go jako bocznego wejścia na budowę. Przez lata musiał przyrosnąć do ziemi, bo za cholerę nie byłem w stanie go podnieść, tylko nieco podważyć, ale dzięki temu mogłem zorientować się w terenie naokoło. Wygląda na to, że to boczne wejście jest zaraz obok starej ścieżki, którą szybciej można dojść na Osiedle niż wychodząc przez ziernik na końcu tunelu. — Zaproponował. Dłoń leniwie oparł na trzonie kilofa.
-
- Nie jestem przekonany. Tunel jest sprawdzony, a w tym bocznym wejściu może być mnóstwo różnego ścierwa. Do tego skąd pewność, że wyjdziemy tam, gdzie chcemy, a nie u Koksowników? Średnio mi to pasuje.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Mówię, sam tam byłem i sam sprawdzałem. Chociaż tutaj też możesz mieć rację, Alexandrze. Może nie rozejrzałem się wystarczająco dobrze, źle poznałem okolicę… Z resztą, sam ocenisz, pokażę Ci po drodze. — Mężczyzna machnął niedbale dłonią, porzucając ten temat. Za to uwagę poświęcił staremu tornistrowi, który wyciągnął zza pleców. Był to zwykły plecak na stelażu, w jakim pierwszoklasiści nosili kiedyś książki. Ten tutaj był splamiony i zdarty jak stare spodnie, ale poza tym trzymał się ogólnie nieźle, choć wyobrażenie Serweryna, noszącego na plecach coś tak dziecinnego, było wręcz przekomiczne. Mężczyzna uparcie grzebał w nim, co jakiś czas mrucząc do siebie to samo, niewyraźne słowo.
-
- Trudno, zbieraj się, najwyżej będziemy spać w radioaktywnym pyle na twoje własne życzenie. Ja idę skompletować sprzęt - Wstał kierując się do wyjścia.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Uważaj. —Serweryn podniósł wzrok znad plecaka. — Od czasu twojej “pogawędki” (mówiąc to, zgiął palce swoich dłoni w znanym geście) z gryzipiórkiem przysłali tutaj kilku kolejnych Gwardzistów, szukają Cię. Poza tym, ludzie też, jak ty powiedzieć, nie będą patrzeć na Ciebie zbyt przychylnie, po tym jak sterroryzowałeś córkę Nekrofila. —
-
- Nie zamierzam się tu budować - Przewrócił oczami - A z żołdakami sobie poradzę, nie masz się co martwić. Będę tutaj za godzinę - I mówiąc to, wyszedł na zewnątrz.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mężczyzna tylko odprowadził Mariusza wzrokiem, gdy ten wyszedł z izdebki. Musiał to być jakiś rodzaj noclegowni, bo wzdłuż korytarza tak wąskiego, że co bardziej barczyste osoby musiałyby iść w nim bokiem, biegł szereg drzwi, oznaczonych koślawo wydrapanymi cyframi. Jedna z odnóg korytarza prowadziła prostopadle do tej, w której znajdował się teraz łazik. Zapewne na jej końcu było wyjście z urzędującym tam “recepcjonistą”.
-
Mając tak wytyczoną trasę, ruszył nią, przy okazji poprawiając swój sprzęt i odliczając, co już mu zostało podebrane przez dryblasa.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Co ciekawe, weryfikując zawartość swoich kieszeni i plecaka, Mariusz nie zauważył braku czegokolwiek, z jednym, małym wyjątkiem. Nigdzie nie było śrutu do wiatrówki.
Wybrana przez Mariusza odnoga rzeczywiście prowadziła do wyjścia i pilnującego go stróża-recepcjonisty. Przeciętnego wzrostu mężczyzna o fikuśnie postawionych włosach (tylko czym on je postawił?) na całe szczęście drzemał, więc Łazik bez jakichkolwiek problemów znalazł się na “uliczce” między piętrowymi barakami przylegającymi do obu stron nieukończonego tunelu. -
Zatem ruszył chyłkiem w dół, w te najgorsze dzielnice, rządzone przez bezprawie i uprawniające piękny, czarny rynek.
-
//Jaki dół? Stacja Szkolna nie ma jakichkolwiek niższych pięter, tym bardziej dzielnic. //
-
//A, dobra. Pomyliło mi się ze stolicą.