Wioska Uwitki
-
Radio:
Podróż była nudna, monotonna i nużąca, nie działo się nic ciekawego. Aż do teraz, gdy leżałeś na swojej koi w małej kajucie, którą dzieliłeś z Drogomirem, nie mając nic ciekawego do roboty, tak jak zresztą zawsze. Dopiero wtedy do środka wpadł Twój kompan, niemalże skacząc ze szczęścia, krzycząc, że widzi już znajomy brzeg. -
— Nie mów! — Morzywał krzyknął i od razu zerwał się z swojego posłania. Z hukiem opuścił kajutę i prędko pobiegł na pokład.
-
— Nie mów! — Morzywał krzyknął i od razu zerwał się z swojego posłania. Z hukiem opuścił kajutę i prędko pobiegł na pokład.
-
Pracujący tam Nagowie niewiele sobie z tego robili. Zastanawiałeś się, czy przez bycie zimnokrwistymi gadami są też jednocześnie pozbawieni wszelkich emocji? A może nie chcieli okazywać ich przy Was? Niemniej, Drogomir mówił prawdę, widziałeś już zabudowę na odległym brzegu, a nieco dalej również wzniesienie ze starą, kamienną wieżą, która upewniała Cię, że płyniecie do Waszej wioski.
-
Serce zabiło mu szybciej.
Dom.
Nie było go ile? Tydzień? Dwa? Wydawało mu się to wiecznością. Miał nadzieję, że jego rodzina poradziła sobie z ilością złota, jaka została w domu. Nie było tego wcale mało. Teraz to już i tak nieważne, bo Morzywał wróci, a wraz z nim zawita stary, dobry porządek. -
Wasza szybka i zwinna łódź zmniejszała dystans coraz bardziej, więc nie minęła nawet godzina, a jej dziób zarył o nadbrzeżny piasek. Pojawiliście się akurat w okolicach popołudnia, gdy rybacy wrócili do domów lub wybierali się na kolejne łowy, więc niemalże cała wioska była świadkiem przybycia dwóch ludzi, których uznano za zaginionych podczas sztormu, a także dziwnego okrętu i jego jeszcze dziwniejszej załogi.
-
Morzywała nie interesował teraz nikt w wiosce poza jego rodziną. Miał gdzieś domy, znajomych, Nagów, nawet Drogomira. Zeskoczył na piach i rzucił się biegiem do swojego domu.
-
Nie zdążyłeś nawet sięgnąć do drzwi, gdy otoczyła Cię cała dzieciarnia, równie zaskoczona, co wesoła, niekiedy nawet płacząca ze szczęścia, że ich ojciec, którego uznali za martwego, jednak przeżył i do nich wrócił, a wszystko szczęśliwie się skończyło.
-
Uściskał każde z swoich dzieci. Kiedyś ktoś mu powiedział, że najbardziej docenia się wartość rzeczy po ich stracie. Teraz całym sobą czuł prawdziwość tego zdania i mógłby chyba całkiem śmiało przyznać, że właśnie w tym momencie czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
— Jak ja się za wami stęskniłem! Jak sobie radziliście przez ten czas? — Zapytał, przejęty tym, że przez czas jego nieobecności rodzina mogła mieć jakieś problemy. -
//Takich ludzi mi potrzeba.//
- Sąsiedzi nam pomagali. - odparła Twoja najstarsza córka.
- Tato, a kim są te dziwne węże na łodzi? - zapytał Młoszko, wskazując na okręt Nagów i ich samych, z których kilka nieufnie zeszło na brzeg, wzbudzając przerażenie, ale głównie ciekawość, okolicznych mieszkańców, którzy rzadko kiedy widywali kogoś z innej rasy, niż ludzka, a co dopiero tak egzotycznego. -
— Synu, dluga historia, długa. Ale opowiem wam ją! — Uśmiechnął się do syna, po czym wyprostował sylwetkę: — Muszą sprawdzić tutaj kilka rzeczy, a po tym wrócą do siebie. Lepiej się do nich nie zbliżajcie. — Poradził dzieciom, po czym rozejrzał się: — Gdzie jest wasza matka? — Zapytał, martwiąc się o żonę.
-
- Dziś rano poszła z kilkoma innymi kobietami i mężczyznami, żeby sprzedać ryby i tym podobne w najbliższym miasteczku. - znów wyjaśniła Ci najstarsza córka.
- Tato, tato, a dlaczego oni mają takie długie ogony? - ponownie zapytał syn, wykazując typową dla młodzieńca ciekawość. -
Ulżyło mu, słysząc, że niepotrzebnie się martwił. Wskazał wzrokiem na łuski Nagów.
— A widzisz, że oni cali są tacy, no… Przypatrz się dobrze ich skórze. Co widzisz? — -
- Łuski? - zapytał niepewnie, marszcząc brwi. - Tato, to w końcu są takie duże węże, tak?
-
— Sam nie wiem, ale chyba tak. Skoro łeb jak wąż, ciało jak wąż i ogon jak wąż, to pewnie jest to duży wąż. Nazywają się “Nagami”. —
-
- Ale noszą ubrania. - odparł zdziwiony. - Więc czemu Nagi?
-
//XDDD Niezwykle mnie to rozbawiło//
-
//Czyli chyba dobrze wczułem się w jakiegoś szczyla ciekawego świata.//
-
— To chyba tylko taka nazwa, nie związana z tym, o czym myślisz. — Odpowiedział, rozbawiony sugestią syna.
//Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. //
-
Wzruszył ramionami.
- A czemu to akurat z nimi tu przypłynąłeś?