Wioska Uwitki
-
Strach i niepewność, która z czasem zamieniła się w rozpacz, szybko zdusiły w tobie resztki nadziei. Nord się nie zawahał, jego sztylet go nie zawiódł. A choć twój syn wydawał się spokojny, jakby śpiący, bez wątpienia życie uleciało z niego przez ziejącą w gardle ranę, tak jak z ciebie ulatywały jakiekolwiek resztki pozytywnych emocji… Uwitki były zrujnowane i splądrowane, twoi przyjaciele i sąsiedzi zostali wyrżnięci lub spętani, zagnani na drakkar jak bydło i odpływali właśnie z Nordami, aby zostać ich niewolnikami do końca życia. Podobnie jak twoje córki i żona, które mógł spotkać jeszcze gorszy los… Gdy tak o tym myślałeś, przez chwilę zacząłeś nawet rozważać, że śmierć, która spotkała twoich synów, wcale nie była najgorszym, co mogło im się przytrafić…
Weź się w garść, rybaku. - usłyszałeś głos w głowie. Nie pora na rozpacz. Nie wrócisz mu życia… Nie teraz. Ale możesz go pomścić. -
Choć głos w głowie mówił do niego, to Morzywał pozostawał na niego głuchy. Nie słyszał go, tak jak nie słyszał fal uderzających o wybrzeże, ani wiatru świszczącego w ruinach Uwitek, ani kropli deszczu lejących z nieba na tą zbrukaną krwią ziemię. Jedynym zrozumiałym dźwiękiem, jaki teraz do niego dochodził, był ten, który opuszczał jego własne usta.
Zaczął wyć, bo szlochu, który wydobył się z jego gardła nie mogło opisać żadne inne słowo. Jego cały świat dopalał się za plecami rybaka, ale jego całe życie właśnie leżało martwe w jego rękach. Ryczał, wydzierając z siebie największą rozpacz, jaką może przeżyć ojciec. Jednym ramieniem przytulając do piersi ciało swojego syna, drugim bił wściekle w mokry piach, nie potrafiąc przeżyć zawodu, który kosztował go i jego rodzinę wszystko. Łzy zmieszane z krwią spadały z jego twarzy ciężkimi kroplami.
-
Radio:
Gdy rozpaczałeś, przez twój umysł przenikały obrazy tego, co utraciłeś: bawiące się dzieci, pełne ciepła chwile z żoną, wspólne połowy z twoimi kompanami, spokojne wiejskie życie… Jednak czasami wśród tych widoków, przemijało coś innego… Zamek w ruinie, z którego pozostały tylko resztki wieży nad brzegiem morza. Czerwone chorągwie z czarnym wilkiem leżące na ziemi, brudne od błota i krwi, deptane ciężkimi buciorami żołnierzy, którzy maszerowali niestrudzenie w strugach deszczu, zostawiając za sobą pogorzelisko. Piękna kobieta w zamkowej komnacie, patrząca na ciebie ze smutkiem na moment przed tym, gdy przebiła się sztyletem. Przeklęty, zdradziecki, znienawidzony przez ciebie do szpiku kości, ale wówczas tryumfujący hrabia Parvim, wznoszący w górę miecz pokryty krwią… Twoją krwią. Z tych wspomnień, tak znanych i jak i tych, których w ogóle nie zrozumiałeś, wyrwało cię coś, czego się nie spodziewałeś: szalupy. Trzy, każda mieszcząca ośmiu marynarzy, wśród których byli zarówno ludzie, jak i Elfy, Hobbici, a nawet ciężkozbrojni wojownicy Krasnoludów, a przewodził im mężczyzna w płaszczu i kapeluszu. W oddali dostrzegłeś też okręt, ale nie nordyjski drakkar, a zwykły, verdeński bryg, którym zapewne dotarli ci tutaj… Kimkolwiek byli.
Vader:
Szczęśliwie fale i wiatr nie były tak groźne przy brzegu, burza chyba nawet zaczynała ustępować. Dzięki temu wszystkie szalupy szczęśliwie dobiły do brzegu, ale był to chyba jedyny pozytyw w całej tej sytuacji: wioska była zrujnowana. Fakt, chaty i inne zabudowania stały tak, jak przed najazdem Nordów, bo rzęsisty deszcz uniemożliwił ich podpalenie, może też najeźdźcy nie podłożyli ognia specjalnie, aby nie alarmować innych wiosek czy cesarskich garnizonów rozsianych po okolicy. Jeszcze przed wejściem do zabudowań miałeś pewność, że na niewiele się tu zdacie: widziałeś piasek, który w połączeniu z krwią zmienił się w śmierdzące błoto, pozbawione głów ciała wieśniaków, ułożone na stosie nieopodal miejsca, gdzie stał drakkar. Miejscami widziałeś ślady stóp, wielu stóp, doń prowadzące, zapewne po nieszczęsnych jeńcach, których barbarzyńcy zabrali ze sobą. Wtedy właśnie do waszych uszu dobiegł mrożący krew w żyłach ryk. Ale nie dlatego, że wydali go ustawieni w zasadzce barbarzyńcy, nie dlatego, że wydała je przyciągnięta świeżymi zwłokami dzika bestia, ale dlatego, że był to okrzyk bólu, cierpienia i rozpaczy, wydany przez człowieka. Szybko zresztą go zauważyliście: mężczyzna klęczący na piasku plaży, sponiewierany, ale żywy, w przeciwieństwie do dziecka, które wciąż trzymał w ramionach. -
Nie rozumiał tych wspomnień, z których przecież powinien znać tylko ruiny niedalekiej wieży. Nie rozumiał, nie rozumiał, nie chciał rozumieć… Nie liczyło się to dla niego. Stracił wszystko, co miało wartość dla jego życia. Pozostało mu tylko ciało syna. To było jedyne, czego nie mogli mu odebrać, nawet Ci, którzy właśnie przybijali do brzegu, kimkolwiek byli. Przytulając syna do piersi, obserwował roztrzęsionym wzrokiem.
//Z @Vader się umówiliśmy, że ja odpisuję pierwszy.//
-
//Zapamiętam, ale w tej sytuacji i tak musimy czekać na niego, bo niewiele mogę teraz odpisać.//
-
Severus Slitch
Gestem ręki zaznaczył, by jego załoga zwolniła kroku, ale żeby się nie zatrzymywała. Sam starał się zbliżyć do nieznajomego, z rękoma uniesionymi na poziomie klatki piersiowej i spokojnymi gestami starał się go uspokoić, nie wiedząc, czy nagle nie zostanie zaatakowany.
-- Nordowie to zrobili, prawda? – zadał oczywiste pytanie, by nawiązać kontakt. -
Morzywał
Gdy nieznajomy odezwał się, Morzywał powoli uniósł zmęczony wzrok oczu poczerwieniałych od wypłakanych łez i makabrycznych obrazów, na które musiały patrzeć. Choć nieznajomy nie wydawał się mieć wrogich intencji, rybak nie ufał mu. To tylko kolejni, którzy wtargnęli na przestwór zgliszczy i ruin, podmurowany śmiercią, a zaprawą z krwi i deszczu, spływających po brudnym piachu, sklepiony.
Jednak pokiwał powoli głową, na potwierdzenie słów nieznajomego. To byli Nordowie… To były istoty gorsze niż najpodlejsze zwierzęta…
-
// @Vader
-
// VADER BŁAGAM
-
//Ja też!//
-
//VAFER ZA NEJDŁUGO BĘDZIE ROCZNICA//
-
// Szykujemy coś specjalnego na tą okazję? //
-
//Za każdą rocznicę Kuba będzie w brutalny sposób uśmiercał jedną postać Vadera//
-
//Myślę, że trochę się zejdzie zanim zauważy, biorąc pod uwagę ile ich ma.//
-
// Gdyby tortury zadawano gwałtownie, to nie byłyby torturami, a egzekucją. //