Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Lokacje
  4. [Deravierres] Sektor Velmer

[Deravierres] Sektor Velmer

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Lokacje
120 Posty 3 Uczestników 3.1k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • WiewiurW Niedostępny
    WiewiurW Niedostępny
    Wiewiur
    napisał ostatnio edytowany przez
    #26

    Hans
    - Ależ oczywiście że pójdę, cokolwiek by jakoś urozmaicić sobie dzień - odparł, ciesząc się ze znalezionego zajęcia. Ta stagnacja powoli zaczyna być irytująca, Hans mógłby się założyć, że praktycznie każdy poparłby jego zdanie. Może nawet po drodze jego koledzy zechcą mu opowiedzieć o tym Dantungu lub zapoznać z jakimikolwiek znanymi wszystkim, oprócz nowych, przypadkami, zawsze to jakiś sposób na zabicie nudy.
    - Wyruszamy natychmiast? - Zapytał się, licząc że odpowiedź będzie pozytywna.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • MaxwellM Niedostępny
      MaxwellM Niedostępny
      Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
      napisał ostatnio edytowany przez
      #27

        Co prawda nie dano jej dość do głosu, ale tyle dobrego, że udało się ustalić role bez sprzeczek. No i jej pozycja w tym planie jej odpowiadała - strzelać za dobrze nie umie, biegu może też i najlepszego nie ma, ale skoro mają swojego sokoła, to ona musi być gepardem i się mocno postarać. Właściwie najbardziej obawiała się samego dotarcia - niecelnego rzutu nie brała nawet pod uwagę.
        Po odsłuchaniu rozkazów kiwnęła głową i zaczęła kierować się do wskazanego krzaka, dość nisko. Na miejscu była gotowa do nagłego zerwania się do biegu. Czekała na sygnał, nie wychylając się.

      Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
        napisał ostatnio edytowany przez
        #28

        Hans
        - Jak to mówi ślepy - nie widzę przeszkód - odrzekł żartobliwie Heinrich, podśmiewając się cicho pod nosem. - To niedaleko, ale przez to błocko może nam się trochę zejść.
        - Nadal nie postawili kładek?
        - Po cholerę mają stawiać kładki na pierwsze linie, w początkowej fazie bitwy? - Heinrich puknął się w czoło. - Pewnie postawią, ale nie teraz. Pamiętaj, że mimo wszystko to nie jest front statyczny i możliwość utracenia linii wraz z wyłożonymi markami na jej luksusy jest bardzo wysoka, a wojna pochłania pieniądze w ilościach hurtowych. Choćby mała bezpowrotna strata jest bolesna.

        Obaj mężczyźni ruszyli, natomiast Hans za nimi. Przez całą drogę po zabłoconych, ciasnych jak gorset transzejach, w których woda sięgała kostek, bezlitośnie zalewając wnętrza niedostatecznie wysokich butów, nadal ze sobą rozmawiali, a dzięki im rozmowom droga nie dłużyła się aż tak.
        - Słyszałeś o “Upiorach”? - zagaił Reinhardt.
        - Tak, średnio wierzę w te bajeczki o tutejszej magii.
        - Ale nie o takich.
        - To o jakich?
        - 742 Dywizja Piechoty “Fritz Berndorf”, zwana “Upiorami”.
        - Co jest w nich takiego ciekawego, że mnie o nich pytasz? Nigdy o nich nie słyszałem.
        - Nic dziwnego - oznajmił, wyjmując papierosa z kieszeni. - Dopiero zdobywają popularność, wysławili się w Fallernes, a teraz przenoszą ich do nas. Mówią, że to elita.
        - Sytuacja musi być patowa, jeśli wysyłają elitę na tak bierny odcinek frontu.
        - A cholera tam wie naszą generalicję - powiedział beznamiętne, podpalając papierosa zapalniczką. - Ale ponoć to ciekawe indywidua. W całej dywizji panuje kult przodków, nawiązania do dawnych symboli, a także wszechobecna atmosfera śmierci. O ile w całej naszej armii występuje jej symbolika, to nie w takich ilościach jak u nich - na hełmach i maskach przeciwgazowych kredą malują czaszki, co ma oznaczać ich zażyłość z jej metafizycznością. Ponoć modlą się przed każdą walką, przyjmując śmierć w otwarte ramiona. Swoją czy wroga - jest im to obojętne.
        - Doprawdy, ciekawi osobnicy.
        Rozmowa o niejakich “Upiorach” trwała aż do samego końca relokacji. Kiedy tylko zauważyli, że dochodzą pod okopy drugiej linii, natychmiastowo ucięli rozmowę nożyczkami i weszli na nią w ciszy.

        W okopie było znacznie czyściej niż w tym, w którym stacjonują - wody nie było prawie wcale, a błocko kleiło się mniej i buty aż tak się w nim nie zapadały. Część fortyfikacji, w której się znajdowali, miała kształt dużego półokręgu, rozdzielonego na samym środku kolistą kupą nieruszonej, zabitej dechami wilgotnej ziemi. Wydawało się, że między przerwami ciurkiem przepływa zabrudzona woda, która błyskawicznie mieszała się z ziemią. Faktycznie, nie były to zbyt optymalne warunki do trzymania rannych.
        - Gdzie są ci ranni? - zapytał Reinhardt.
        - W bunkrach - wskazał palcem na wysoki betonowy blok znacznie przewyższający okop. - Trzymanie rannych gdzie indziej prędko doprowadziłoby do ich śmierci, więc zajęli stanowiska karabinów maszynowych i wolnych wiliżerów. Na obecny moment i tak nikt nie atakuje. Chodźcie za mną.

        Heinrich poprowadził ich wewnątrz betonowego kloca, w którym od samego wejścia śmierdziało krwią i ziołowymi lekami przeciwbólowymi, których zapach wywoływał zawroty głowy. Kiedy weszli, przywitał ich widok pięciu osób leżących na improwizowanych legowiskach z koców, a jeden z nich był opatrywany przez felczerów. Stale powiększająca się pod nim plama krwi nie świadczyła dobrze. Ujrzał także krępego, niskiego oficera medycznego z białą opaską z czerwonym sakhrem, który błyskawicznie przywołał ich do siebie ruchem ręki.
        - Wy dwaj - wskazał na Heinricha i Reinhardta. - Przed bunkrem są nosze, weźcie je i bierzcie rannych po kolei, będziecie musieli przejść pod samą trzecią linię, gdzie odbierze ich inna grupa noszowa. Natomiast młody niech pomoże felczerom - rozkazał.

        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • WiewiurW Niedostępny
          WiewiurW Niedostępny
          Wiewiur
          napisał ostatnio edytowany przez
          #29

          Hans
          Mimowolnie, Hans uśmiechnął się na żart Heinrichia, widać było, miał równie proste poczucie humoru co on. W sumie to przez całą drogę, młodzieniec zamiast próbować włączyć się do rozmowy, tylko się jej przysłuchiwał, bo w sumie nie wiedział za bardzo jak się włączyć. Na szczęście, obaj żołnierze nie rozmawiali o niczym nudnym, więc młodzian miał o czym słuchać przez całą drogę.
          Po drodze, Hans starał się unikać co większych kałuż, jeśli szerokość okopu pozwalała mu choć nieco zmodyfikować swą trasę. Na każdą wodę w bucie mruczał coś do siebie, niby przekleństwa, choć ciężko było zrozumieć, co miał konkretnie na myśli.
          Same “Upiory” mocno pobudziły Hansa, o podobnych oddziałach opowiadano czasem w rodzinie, ale nigdy o tak wyjątkowych, dziwnych i… Nierealnych? Ten cały kult przodków, te całe nawiązania do śmierci, mimo iż wydawało się to ciekawe, Hans niezbyt chciał wierzyć w istnienie takich ludzi. Ta, na pewno opowieści o nich są mocno przesadzone, zwłaszcza pod tym względem.
          Po usłyszeniu polecenia, mina Hansowi nieco zrzedła. Nie spodziewał się, że zamiast nosić rannych, będzie musiał ich opatrywać… Rzucił na nich wszystkich okiem i podszedł do tych, którzy wydawali się najbardziej potrzebować dodatkowej pary rąk. Zlustrował dokładniej rannego, po czym wypalił:
          - Jak się mogę przydać?

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist Deith Zapomniany Front
            napisał ostatnio edytowany przez
            #30

            Ines
            Imperialiści operujący przy stanowisku kaemu nie dostrzegli niczego, co bardziej niż zwykle zwróciłoby ich uwagę. Ot, przeciętna warta na flance. Cisza jak makiem zasiał, brak jakiegokolwiek żołnierza nieprzyjaciela w zasięgu wzroku. Człowiek aż sam chciałby funkcjonować w takim spokoju, jak ta czwórka, kiedy to frontową idyllę przerwał wystrzał z karabinu. Z karabinu położonego na przeciwnym brzegu rzeki. Ktoś z precyzją snajpera ululał do wiecznego snu imperialnego żołnierza sprawdzającego taśmę z amunicją, trafiając go prosto w sam środek czoła. Jego ciało w kilka chwil zwiotczało i oparło się o karabin maszynowy, w taki sposób, jakby znikąd dorwał go Piaskowy Dziadek i zesłał na niego twardy jak kamień sen. To był sygnał, na który właśnie czekała.

            Hans
            Ranny opatrywany przez trzech felczerów był młody - miał pewnie tyle samo lat co Hans, może trochę więcej. Jego nieostre rysy twarzy i modnie zaczesane na bok włosy wydawały mu się niedojrzałe, wyglądał na ucznia kończącego szkołę średnią, który postanowił pójść na front. Tak bardzo skojarzył mu się z nim samym. Był nieprzytomny - jego skóra przybrała trupioblady kolor, a jego oddech był płytki jak większość okopowych kałuż. Śmierć wyciągała po niego swoje kościste szpony, a trójca medyków usiłowała je odpędzić. Rosły mężczyzna o kwadratowej szczęce i krótkim blond zaroście usiłował zatrzymać krwotok z jego uda, ale ze znikomym skutkiem. Uciskał ranę, a między jego palcami płynęło coraz więcej krwi. Życie rozlewało się po podłodze w szaleńczym tempie, a kałuża jasnej cieczy stale zwiększała swoją objętość. Inna felczerka o krótkich, sięgających ramion ognistych włosach, zielonych dużych oczach i bardzo delikatnej, młodej twarzyczce stała wyprostowana a w prawej dłoni trzymała foliowy zbiornik z hemoglobiną, natomiast trzecia aplikowała młodzikowi jakiś przezroczysty lek w strzykawce, którą to wbiła w żyłę łokciową. Ta była nieco starsza od drugiej, rysy jej twarzy były ostrzejsze, a kręcone czarne jak smoła włosy sięgały jej bioder.
            - Roztwór na krzepliwość krwi podany - powiedziała beznamiętnie, jakby tego typu sytuacje były rutyną, do której zdążyła przywyknąć.

            Słysząc pytanie Hansa, odezwał się tamujący krwawienie wielkolud:
            - Na drewnianym stoliku po lewej leżą czyste bandaże i gaza. Podaj mi je, szybko! - polecił agresywnym tonem, a w jego głosie czuć było stres.

            Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • MaxwellM Niedostępny
              MaxwellM Niedostępny
              Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
              napisał ostatnio edytowany przez
              #31

                Teraz! Rzuciła się pędem, nie patrząc nawet na wroga, nie odwracając wzroku. Tylko przed siebie, byle prędko, do celu, do zwycięstwa! Jeśli słyszałaby świsty, pochyliłaby się nieco. Kiedy tylko znalazła się dostatecznie blisko, rzuciła swojego bydlaka do środka, aby ubić ich jak najwięcej, możliwie zniszczyć fortyfikację i samej nie oberwać. Potem rzuciła się gdzieś na ziemię i zatkała uszy. Za chwilę się zacznie!

              Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • WiewiurW Niedostępny
                WiewiurW Niedostępny
                Wiewiur
                napisał ostatnio edytowany przez
                #32

                Hans
                Młodzieniec szykował się psychicznie na tego typu widoki, w końcu już od dawna wiedział że chce na wojnę ruszyć, a w domu był raczony różnego rodzaju opowieściami. Cóż, dzisiaj Hans przekonał się, jak bardzo wszystkie opowieści i wyobrażenia, nie przygotowały go na to, co dzisiaj ujrzał. Może nie byłoby z tym tak źle, gdyby nie fakt, jak bardzo poszkodowany przypomina samego Hansa. Przez chwilę tak stał, przerażony widokiem, a jego umysł zaczęły nawiedzać najróżniejsze myśli. Przecież ten młodzieniec dobrze nie rozpoczął swego życia, a już teraz stoi na krawędzi śmierci, podobnie może wkrótce skończyć sam Hans. Tylko, czy poszkodowany był gotów oddać życie, prawdopodobnie podobnie co Hans? Tego póki co nie ma jak się dowiedzieć, ale może ten stan rzeczy zmienić. Chwilę po pytaniu, młodzian odciął się od świata, jednak szybko do rzeczywistości powrócił go głos mężczyzny, wyrywając go z tych wszystkich okropnych myśli. Szybko rzucił się w stronę stołka, zgarniając z niego wszystko, co na nim leżało, umieszczając to w rękach mężczyzny i czekając na dalsze polecenia czy instrukcje.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist DeithV Niedostępny
                  Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                  napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                  #33

                  Ines
                  Zerwała się jak oparzona i migiem znalazła się na niestabilnie wyglądającym pniu drzewa, a biegnąc przez nie na złamanie karku, nie opuszczało jej wrażenie, że zbutwiała od wody kora i przegniła, nieznośnie cuchnąca wilgocią miazga drzewna puści pod jej ciężarem, a powstały rumor zwróci na nią uwagę kaemistów, którzy podziurawią ją jak sito. Myśli o tym odpuściły dopiero, gdy po kilku skokach znalazła się na brzegu. Kątem oka zauważyła, że jakiś wojskowy ściąga z broni bezwładnego trupa o twarzy tak bardzo zalanej krwią, że przybrała ona barwę silnego szkarłatu, a z daleka wydawało się, że jest ona pomalowana czerwoną farbą. Kolejny strzał ryjący w worku z piaskiem go od tego powstrzymał i odruchowo zanurkował głową za linię osłony, jednocześnie ściągając nadal ciepłe ciało z ich głównej formy obrony.

                  Od defensywnego stanowiska dzieliło ją tylko kilkanaście metrów, a masywna wiązka granatów ciążyła w jej dłoni, sumiennie ciągnąc ją w dół. Metalowa klamra, którą spięte były ich walcowate główki, szczękała cicho, dając jej do zrozumienia, że oręż zagłady, który właśnie dzierży w dłoni, jest spragniony krwi i nie może się doczekać kontaktu z żywym mięsem. Przebiegła kilka metrów dalej, po czym dostrzegła, że zza worków z piaskiem powoli, jak peryskop łodzi podwodnej, wynurza się pomalowany na kolor jasnozielony hełm, a chwilę później patrzące wprost w nią z prymitywną wściekłością oczy. Czuła na sobie jego wzrok, czuła, jak z pożądaniem wpatrują się w nią puste oczodoły śmierci.

                  Gotowy do puszczenia celnej serii w jej ciało, która rozdarłaby ją na strzępy, miał już pociągać za spust, kiedy to ponownie zza głazu odezwał się strzelec-duch, który trafił go w ramię, odrzucając lekko żołdaka w bok. Ines słyszała, jak ryknął z bólu. Po chwili zza osłony wychyliła się inna ciemnozielona postura, która tym razem oddała ślepy strzał w kierunku ukrytego za skałami żołnierza i dostrzegła biegnącą na ich pozycję kobietę z granatem. Wrogi sołdat ponownie się schylił i zniknął z jej pola widzenia, w celu odryglowania.

                  Była dosłownie pod nimi. Błyskawicznie padła na ziemię i pociągnęła do siebie biały jak mleko sznurek, czemu towarzyszyło charakterystyczne kliknięcie. Dźwięk śmiertelnego odliczenia, sygnał przyciągający śmierć jak krew w wodzie rekiny. Cisnęła wiązką granatu z całej siły pod ostrym kątem, niczym moździerz, a dużo ważący kawał drewna i żelaza spadł na nich jak asteroid.
                  - Ja pierdolę, granat! - usłyszała wykrzyczane w panice zdanie, kilka sekund przed eksplozją.

                  Karabin maszynowy, jak i część worków z piaskiem zostały porwane w górę jak strzępy ubrań na wietrze, a do jej uszu dobiegł rozrywający bębenki uszne huk wybuchu, przez którego brutalną moc na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością, a czas jakby uległ spowolnieniu, czuła się tak, jakby w ogóle nie należała do tego świata, ale to dziwaczne uczucie po chwili ustąpiło, ale nadal niemiłosiernie dzwoniło jej w uszach. Pozycja została prawie doszczętnie zniszczona. Leżąc, zobaczyła komendanta, który nieśmiało wychyla się z krzaków, a następnie kilkukrotnie machnął lekko bokiem otwartej broni, co oznaczało polecenie wdarcia się na pozycję, a raczej na jej szczątki i jej zajęcie.

                  Hans
                  Felczer, nie spuszczając wzroku z rannego i uciskania stale krwawiącej ranny, ponownie polecił:
                  - Daj bandaże Heldze, klęczy obok mnie. Rozpakuj gazę, przybliż się do mnie i na mój znak, jak wezmę ręce, przyciśniesz gazę do rany. Rozumiesz?

                  Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • WiewiurW Niedostępny
                    WiewiurW Niedostępny
                    Wiewiur
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #34

                    Hans
                    Młodzieniec prędko przystąpił do realizacji poleceń Felczera, natychmiast wręczając bandaże klęczącej obok bandaże, samemu rozpakowując pospiesznie gazę. Kiedy tylko mu się udało, opadł na podłogę, obok mężczyzny i czekał w gotowości na sygnał od niego.
                    - Gotowy - odparł, wyczekując, cały spięty, sygnału od Felczera.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #35

                      Hans
                      - Przyciskaj! - niemalże ryknął, szybko odrywając trzęsące się zakrwawione z ręce od rany.
                      Stale lejąca się krew, pozbawiona przeszkody blokującej jej śmiertelny rajd, wystrzeliła z rany jak wulkan, uwalniając na zewnątrz dziesiątki więzionych mililitrów hemoglobiny, które w szybkim tempie, niczym maratończycy, spłynęły po bladej skórze jak na spływie, dołączając do kałużowych zwycięzców.

                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • WiewiurW Niedostępny
                        WiewiurW Niedostępny
                        Wiewiur
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #36

                        Hans
                        Natychmiast zbliżył swe ręce do rany, mocno na nią naciskając, przy okazji przymykając oczy, by widzieć jak najmniej tej rany. Cóż, bardzo interesujący i niezbyt miły początek z wojną, przynajmniej dla samego Hansa. W końcu, poznaje ją od chyba niezbyt właściwej strony, który w końcu żołnierz, jeszcze przed pierwszym starciem ochoczo szedłby w bój, kiedy chwilę temu opatrywał chyba jedną z paskudniejszych ran, jakie można dostać? Śmierć pacjenta na pewno sprawiłaby, że zerowe morale u takiego żołnierza to byłby pewnik.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #37

                          Hans
                          Krwi lało się zbyt dużo, aby młodzieniec mógł ją zobaczyć. Mógł tylko ocenić, gdzie się znajduje, biorąc pod uwagę skąd stale przybywa lejącej się jasnoczerwonej juchy. Przyłożył ją szybko do miejsca gwałtownego krwotoku, po czym niejaka Helga beznamiętnie zaczęła obwiązywać miejsce rany wraz bandażem, na tyle ciasno, aby opatrunek przylegał jak najmocniej do rany, aby chociaż zminimalizować dalszy tragiczny w skutkach upływ krwi. W ciągu kilkunastu krótkich sekund, na oczach Hansa, biała jak mleko gaza przybrała kolor posoki. Wpatrywał się w nią tępo jeszcze przez chwilę, dopóki całkowicie nie przykryły jej bandaże, ratując jego oczy od tego widoku.
                          - Trzeba go teraz jak najszybciej przetransportować do pełnoprawnego szpitala polowego - powiedział oficer medyczny podniosłym tonem. - Jego stan jest krytyczny i jeżeli dojdzie do kolejnego tak ostrego krwawienia, to pożegna się z tym światem.
                          - Helgo, wypisz mu “bilet” z natychmiastowym poleceniem prześwietlenia lewego uda i dalszej transfuzji krwi - polecił felczer odrętwiałym głosem, stojąc do nich tyłem i wycierając zakrwawione ręce o szmatę, jakby obawiał się z ich strony ostracyzmu z powodu przejęcia się losem rannego.

                          Kobieta wstała żywo i podeszła do niewielkiego stołka okupowanego przez wszelkie dokumenty i twarde zawieszki o różnych kolorach z wyznaczonym miejscem na wstępną diagnostykę i dalszymi poleceniami. Wzięła do ręki czerwoną zawieszkę i zaczęła na niej pisać czarnym jak noc flamastrem, który wyjęła z kieszeni.
                          - Zawołaj tych dwóch zapasowych noszowych z zewnątrz - niski komendant zwrócił się wprost do Hansa, tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Niech przetransportują go na drugą linię najszybciej, jak to tylko możliwe.

                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • WiewiurW Niedostępny
                            WiewiurW Niedostępny
                            Wiewiur
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #38

                            Hans
                            Młodzieniec niby przygotowywał się do wojny psychicznie, niby o niej marzył, jednak nie spodziewał się, że zapozna się z nią od tej gorszej strony. Kiedy było po wszystkim, zresztą na razie, klęczał jeszcze chwilę, wpatrując się tępo w poszkodowanego, wciąż rozmyślając o tym, jakaż młoda to osoba. Po chwili w końcu podniósł się na nogi, spoglądając na swe, zapewne całe umazane w czerwieni, ręce, po czym drętwo i powoli wyszedł z namiotu, kiwając po drodze głową, że usłyszał słowa Felczera. Na zewnątrz rozglądnął się za Heinrichem i Reinhardtem, by następnie, już nieco szybciej i zdecydowanie normalniej do nich podejść.
                            - W namiocie leży młody chłopak, z raną nogi, macie go jak najszybciej przenieść na drugą linię - mówił nieco martwym i pustym głosem, zapewne wciąż nieco zszokowany tym co widział, ale już mu to powoli przechodziło.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • MaxwellM Niedostępny
                              MaxwellM Niedostępny
                              Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #39

                                Właściwie nawet zaczęłaby się martwić tym jednym imperialistą co ją zauważył, ale strzelec dał jej na to za mało czasu. Jak to dobrze mieć wsparcie ogniowe… i wykonać całość bez wykrycia. Oj, jak oni się tam musieli zdziwić! Aż żałowała, że nie widziała ich min! Podniosła się, krzycząc zwycięsko i unosząc ręce do góry. Nie widziała sensu w dalszym zachowaniu ciszy, zapewne niemal każdy to słyszał… poza nią, przez pewien czas.
                                Kiedy nacieszyła się z sukcesu, wzięła ponownie karabin i czekała na resztę drużyny, jak i na rozkazy. Przy okazji wypatrywała jakiegoś wsparcia nieprzyjaciela. Jak wspomniała wcześniej, pewnie każdy słyszał eksplozję, a wątpiła aby takie coś uszło bez echa w postaci paru żołnierzy na odstrzał.

                              Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                                #40

                                Hans
                                - Dobra, dawaj! - Heinrich ryknął do Reinhardta, po czym obaj szybko podnieśli leżące pod drewnianą ścianą okopu nosze ze zgniłozieloną płachtą i zniknęli za rogiem bunkra.
                                Kiedy Hans sam miał zamiar tam wracać, usłyszał głośny świst, a na niebie pojawiła się krwawa łuna, która jeszcze długo trzymała się w powietrzu, leniwie opadając. Wystrzelił ją ktoś z pierwszej linii.
                                - Alarm! Jesteśmy atakowani! - wykrzyknął ktoś z głębi okopu. - Wszyscy do zbiórki!

                                Ines
                                Pod wodzą komendanta, pierwsze grupki żołnierzy zaczęły szybko przemieszczać się na drugą stronę, nie obawiając się, że ktoś zacznie do nich strzelać z karabinu maszynowego. Wydawało się, że przez chwilę będzie jeszcze spokojnie, kiedy z krzaków oddalonych kilka metrów po jej prawej wychylił się zdziwiony żołnierz imperialny, zwabiony eksplozją. Rzucił okiem na to, co zostało z pozycji karabinu maszynowego. W oka mgnieniu cofnął się i ponownie zniknął za krzakami, uciekając. Nie dostrzegł jej, ale z całą pewnością ściągnie tutaj kolegów, którzy z całą pewnością nie są daleko.
                                - Ktoś przeżył? - usłyszała za sobą oficera.

                                Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • WiewiurW Niedostępny
                                  WiewiurW Niedostępny
                                  Wiewiur
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #41

                                  Hans
                                  Młodzieniec nieco spanikował widząc jak niebo pokrywa się czerwienią, chwycił mocno za broń i szybko udał się na miejsce zbiórki. Młodzieniec nie wiedział, czy się cieszyć że chwilę przed atakiem opuścił pierwszą linię, chociaż z drugiej strony, zostali tam jego towarzysze broni.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                    Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                    Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #42

                                    Hans
                                    Ściskając mocniej karabin, przez jego palce przeszedł arktyczny chłód, który rozszedł się po całym ciele, przeszywając je aż do kości, ruchem okrężnym powracając do palców, trzymających zimne drewno karabinu. W przeciągu dwóch minut do zbiórki na samym środku okopu zebrało się razem z nim jakieś piętnaście osób, stojących na baczność w szeregu, nawet nie drgając, przez co przypominali kamienne posągi. To mało. To bardzo mało. Kiedy ustawił się po jednym brzegu, do jego uszu dobiegł oddalony ciągły terkot karabinu maszynowego i pojedyncze wystrzały. Wzdrygnął się. Nikt więcej już nie doszedł.
                                    - Przechodzimy na pierwszą linię - zaczął szybko wysoki oficer. - Nie wychylajcie się poza okopy i miejcie oczy dookoła głowy. Równie dobrze Imperialiści mogą już znajdować się na linii. Przejdźcie środkiem i zejdźcie do lewej odnogi. Dzięki temu znajdziemy się na flance i unikniemy wzięcia w kleszcze, o ile przeciwnik już tam jest.

                                    Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • MaxwellM Niedostępny
                                      MaxwellM Niedostępny
                                      Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #43

                                        Szlag. Naprawdę? Już wolałaby, aby ten gość ją zauważył… fart w niefarcie.
                                         – Z tych tu nikt, ale jeden z tyłu nas widział. Wbiegł w tamte krzaki, zaraz go dorwę – odpowiedziała szybko, zrywając się do biegu.
                                        Jeżeli nikt jej nie zatrzymał lub nie kazał, biegła dalej za podejrzanym. Starała się go dogonić za wszelką cenę, najlepiej na tym gruncie, gdzie będą sami, niż w akompaniamencie wrogich karabinów i pocisków. Nie próbowała celować w biegu, bo wiedziała że za dobra w tym nie jest, a sama czynność pewnie nie należy do najprostszych.

                                      Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • WiewiurW Niedostępny
                                        WiewiurW Niedostępny
                                        Wiewiur
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #44

                                        Hans
                                        Młodzian również nieruchomo stał na baczność, kątem oka szukając jeszcze kogoś, kto mógłby dołączyć się do zbiórki. Z czego wynikała tak mała liczba ludzi? Zbyt mało ludzi specjalizuje się w walce, stchórzyli i uciekli na tyły, czy może rannych jest tak wielu, że wpierw trzeba zajmować się nimi? Nie mniej, obserwował dookoła, do momentu aż oficer przestał wydawać polecenia. Teraz tylko czekał na wymarsz wojsk lub potwierdzenie otrzymania rozkazów i można ruszać na bój. Na pierwszy w życiu bój.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                          napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                                          #45

                                          Ines
                                          Oficer nie zdążył powiedzieć nic, kiedy zerwała się jak strzała, ale kątem oka zauważyła, że oficer daje ruch ręką do dalszego posunięcia się wprzód. Podczas biegu obecność mnogich zarośli, rosnących w nierównomiernych odstępach skutecznie ograniczała pole widzenia. Uciekinier mógł równie dobrze schować się za którymś z nich i spokojnie poczekać, aż go minie, a następnie pobiec dalej pod osłoną zielonego płaszcza. Biegła dalej, ale nie widziała nikogo. Zgubił ją, najpewniej w ogóle nie wiedząc, że ktoś go ściga.

                                          Hans
                                          Oficer sięgnął trzęsącą się ze strachu ręką po gwizdek i dmuchnął w niego z całych sił, dając wycisk płucom. Rozległ się nieprzyjemny dla uszu gwizd, oznaczający tylko jedno - naprzód!

                                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy