Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Lokacje
  4. [Deravierres] Sektor Velmer

[Deravierres] Sektor Velmer

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Lokacje
120 Posty 3 Uczestników 3.1k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Vergest Ist DeithV Niedostępny
    Vergest Ist DeithV Niedostępny
    Vergest Ist Deith Zapomniany Front
    napisał ostatnio edytowany przez
    #56

    Ines
    Dziewicze zarośla zaszeleściły głośno, jakby próbowały ją przed czymś ostrzec. Imperialista ewidentnie kopał sobie grób hałasem i chyba zdawał sobie z tego sprawę. Przez chwilę wyglądało to tak, jakby specjalnie chciał zwrócić jej uwagę, bo czeka, ukryty jak skrytobójca, a za plecami ma gromadkę swoich dzielnych kolegów, których zdążył ostrzec, a teraz wszyscy mają ją na muszce. Krzaki ponowiły swój skryty apel, kiedy jakiś ciemnozielony kształt wychylił się lekko spomiędzy nich.

    Z roślinnej peleryny coś wychyliło swój długi pysk, do złudzenia przypominający krokodyli, z obnażonymi, przypominającymi stożki ostrymi jak brzytwa zębami. Stworzenie zrobiło dwa kroki do przodu, przy pomocy swoich długich, umięśnionych czteropalczastych łap, zakończonych długimi pazurami, odsłaniając smukłe ciało i trzy rzędy stojących na baczność kostnych wyrostków, długich na jakieś dziesięć centymetrów i przypominających żywe ciernie. Istota zatrzymała się nagle, widząc, jak coś pojawiło się na jego drodze. Ines poczuła na sobie nieprzyjemny wzrok dużych błyszczących, bladożółtych gadzich ślepi, przypominających tarcze księżyca z czarnymi bruzdami na środku. Stworzenie na czterech nogach było niewiele niższe od niej. Gdyby nagle ustało na tylnych, z łatwością osiągnęłoby prawie trzy metry.

    Zwierzę wydało jej się dziwnie znajome. Cholera, to symarys! Lądowo-wodny drapieżnik podobny nieco do krokodyla. Widywała takie na zdjęciach, a teraz ta zwinna bestia wyrosła zupełnie znikąd i stała teraz kilka kroków przed nią, nie ruszając się, jakby zamieniła się w kamień. Drapieżnik obserwował ją uważnie, ale nie atakował. Stwórca wie, czy ocenia swoje szanse, czy liczy na to, że zejdzie mu z drogi. Symarysy rzadko rzucają się na ludzi. Muszą być albo bardzo głodne, albo ktoś nieproszony wszedł na ich teren i zignorował ostrzeżenia. Ten jednak nie wyglądał na rozjuszonego, ale obnażone zęby, odrywające pokaźne kawały mięsa jednym kłapnięciem i miażdżące kości jak cienkie patyki nie wyglądały zachęcająco.

    Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • WiewiurW Niedostępny
      WiewiurW Niedostępny
      Wiewiur
      napisał ostatnio edytowany przez
      #57

      Hans

      Z pewnością widok nie był dla młodzieńca jednym z tych przyjemniejszych, zresztą świadczy chyba o tym to jak zareagowało na to jego ciało, które też go omal nie zabiło, wystawiając go na wrogi ostrzał. Na szczęście zdążył w porę zareagować i odeprzeć przeciwnika, ale nie wątpił w to, że odparł go na krótko. Szybko wykonał wydane mu polecenie, przylegając do najbliższego niego wcięcia, jeśli oczywiście jakieś znajdowało się w jego polu widzenia.
      Dobra, jest już bezpieczny, więc w końcu jego mózg może zacząć analizować ujrzany wcześniej obraz, w końcu wcześniej nie miał na to czasu, bo był za bardzo skupiony na przetrwaniu, ocierając się przy tym o śmierć. I dopiero teraz, we w miarę bezpiecznym miejscu, doszło do niego, jaką masakrę ujrzał. Co prawda mógłby to jeszcze jakoś znieść, uspokajając się myślą, że przecież Ci ludzie nie wahaliby się robić z niego podobną sieczkę, o czym przekonał się już dwukrotnie w tym okopie. Ale najgorsze jego było to jedno oko patrzące się wprost na niego, zupełnie tak jakby to on zabił, w co mocno wątpił. I chyba to ono będzie jego koszmarem przez najbliższe noce, jeśli w ogóle dane mu będzie zasnąć, w co w obecnej sytuacji wątpił.
      Teraz pozostało mu oczekiwać dalszych ruchów, zarówno sojuszników jak i wrogów.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist DeithV Niedostępny
        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
        napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
        #58

        Hans
        Hans wpadł do wcięcia, w którym schronił się nożownik, ciągle ukradkiem wystawiający głowę zza osłony. Poza nim był jeszcze oficer, który jeszcze kilka minut temu dzielnie prowadził ich do walki, a teraz leżał, zdruzgotany pod ścianą. Czerwonymi od krwi silnie drgającymi dłońmi trzymał się za prawą stronę klatki piersiowej. Dyszał ciężko, a zaczerpnięcie kolejnego oddechu sprawiało mu ból. Jego twarz, wykrzywiona przez więzy cierpienia, była biała jak ściana.
        - Sanitariusza… - wycharczał nieprzytomnie, coraz mocniej uciskając zranione miejsce. - Sanitariusza…

        Do okopu wpadła kolejna część na szybko zwołanej drużyny uderzeniowej, która, wnioskując po niedalekich wystrzałach i krzykach, wpadła w sam środek imperialnej odsieczy z prawej części okopu. Głuche odgłosy kul rwących deski i potępieńcze krzyki rozniosły się migiem po okopie, trafiając wprost do jego uszu. Wtem do tego samego wcięcia wpadł inny sołdat i wnet przykleił się do ściany, pod którą siedział ranny feldkomendant, ale klej przestał działać, gdy tylko usłyszał jego świszczący oddech i zobaczył w jakim jest stanie. Po chwili Hans dostrzegł kolejną dwójkę, która wpadła do wcięcia położonego po drugiej stronie. Jeden nie zdążył skryć się w porę i oberwał w ramię. Szkarłat bryznął na ścianę, zostawiając na niej podłużną plamę, jak za pociągnięciem malarskiego pędzla. Upadł na deski, wrzeszcząc opętańczo, kiedy drugi wciągnął go za nogi do wnętrza kryjówki.

        - Wzięli nas w dwa ognie! - powiedział niewyraźnie żołnierz, który przed chwilą wpadł we wnękę. - Reszta jest nadal w okopie komunikacyjnym, Imperialiści nie pozwalają im się wbić!
        - Cholera… - wysapał posępnie nożownik. - Zbyt wielu Imperialistów się tutaj wdarło. Trzeba przebić się dalej. Zostań z oficerem. - rozkazał mu, po czym spojrzał się na Hansa. - Masz jeszcze jeszcze jakiś granat?

        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • MaxwellM Niedostępny
          MaxwellM Niedostępny
          Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
          napisał ostatnio edytowany przez
          #59

            A więc tam się kryjesz podły imperialisto? Niech no tylko cię kropn… Chwila, co on tak głośno? Czyżby zasadzka? Hmm… szkoda, że nie wie jak są tu rozłożone ich posterunki… chociaż czy naprawdę byłby w stanie tak bezszelestnie się zakraść wraz z jakąś grupą na jedną, samotną dziewczynę? I skąd by wiedział, że tu jest, skoro poruszała się tak samo jak on? Coś tu nie gra…
            To coś w krzakach najpewniej wyczuło podejrzliwość dziewczyny, bo postanowiło wyskoczyć z krzaków. Do tego, jak się szybko okazało, nie było to byle co. No no, nie spodziewała się, że w wojsku są też praktyki przyrodnicze… Żałowała, że nie wiedziała jakoś wybitnie wiele o symarysach - dodatkowa wiedza bardzo by jej pomogła w tej sytuacji. No dobra, pozostaje więc improwizorka.
            Oczywiście kiedy wyskoczył, wycelowała w niego odruchowo, ale teraz zjechała trochę na bok. Niezbyt daleko oczywiście, żeby w razie czego wykonać krótki ruch ręką i strzelić. Wycofywała się ostrożnie przodem do stworzenia, we wspomnianej wcześniej pozycji licząc, że taktyka jak na psy zadziała. Miała nadzieję, że nie weszła za głęboko na jego teren, a wszelkie pogonienia z jego strony będą subtelniejsze i możliwie nie do pomylenia z próbą ataku… Ciekawe ile pocisków położy to monstrum…

          Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • WiewiurW Niedostępny
            WiewiurW Niedostępny
            Wiewiur
            napisał ostatnio edytowany przez
            #60

            Hans
            Tyle się zadziało w tej jednej chwili, że zanim Hans w ogóle przysporzył zaistniałą sytuację, ta natychmiast się zmieniała, ciężko więc mówić o jakiejkolwiek reakcji z jego strony, przynajmniej na początku… Co i rusz ktoś wpadał we wcięcia, całkowicie odmieniając jego pogląd na zaistniałą sytuację, utrudniając mu jakiekolwiek podjęcie działania. Ale po kolei, jak nie reakcje, to można zawsze przedstawić myśli na zaistniałe sytuacje, prawda?

            Młodzian od razu po skryciu się, nieco pożałował obranej kryjówki, kiedy ujrzał kogoś zdecydowanie bardziej doświadczonego od niego, kto właśnie umierał, w tym zdawałoby się, bezpiecznym miejscu. Zdecydowanie jego morale poszybowały skutecznie w dół, zwłaszcza, że nie miał czasu nawet na pomoc oficerowi, bo do okopu wdarli się kolejni goście, przynosząc ze sobą jedynie potępieńcze krzyki i jęki, czyli nic dobrego i szczególnie miłego dla początkującego żołnierza, kto wie czy nawet dla tych nieco bardziej doświadczonych? Czy mogło być coś jeszcze gorszego, co równie skutecznie zaatakowałoby jego ducha walki?

            Zdecydowanie! W końcu nie ma nic lepszego, niż dwóch żołnierzy, jeden ucieka, a drugi obrywa i musi być wciągany, prawda? Jedynie po to, by nauczyć Hansa jaka to ruletka panuje w tym cudownym środowisku. Zwłaszcza, że przecież z nim równie dobrze mogło być podobnie. Zależy to w końcu tylko i wyłącznie od szczęścia, z rzadka od umiejętności. Do takich zresztą wniosków zaczął dochodzić młody żołnierz. Żołdak, który wybrał zdecydowanie najbardziej pechowe miejsce na odpoczynek, co prawda nie wyglądał źle, ale przyniósł ze sobą niezbyt radosne wieści… No cóż, nie było to nic dobrego.

            W odpowiedzi na pytanie nożownika, jego twarz wykrzywiła się w przerażeniu, w końcu nie miał żadnego… Ale szybko rzucił się w stronę oficera, by przeszukać i jego. Zważywszy na jego stan, nie zrobiłby z niego zbytniego użytku…
            - Jeszcze nie - odparł tylko, podczas nurkowania w stronę ciała. Że też sam wyposażył się tylko w jeden… Liczył że chociaż oficer lepiej się wyposażył na ewentualny bój.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist DeithV Niedostępny
              Vergest Ist Deith Zapomniany Front
              napisał ostatnio edytowany przez
              #61

              Ines
              Symarys dyszał lekko i wciąż stał w tym samym miejscu, jakby go ktoś przykleił do mokrego podłoża. Obserwował podejrzliwymi, drapieżnymi oczami każdy jej ruch, choćby najmniejsze drgnięcie ciała, gotowy, by nagle przełamać impas i bez ostrzeżenia rzucić się na nią. Gdyby tak ruszył, jej szanse byłyby małe, jeśli nie minimalne. Ale kiedy odsunęła się kilka kroków w tył, uśpił nieco swą czujność i nareszcie wycofał się. W kilka sekund zniknął za zielonym płaszczem krzewów, machając jej nerwowo grubym ogonem na pożegnanie. Któż wie, czemu ten wielki gad nagle się tutaj zjawił. Zwierzęta wolą unikać kontaktów z ludźmi, a co dopiero, kiedy jest on posłańcem wojny. Być może ściągnęły go tutaj strzały i eksplozja znad rzeki i niesiony lekkim letnim wiaterkiem metaliczny zapach krwi? Kto wie.

              Może jednak powinna złożyć i broń i wrócić do swoich? I tak głęboko się już zapuściła, a Imperialista jakby wyparował. Nagłe spotkanie z Symarysem dało mu jeszcze więcej czasu i z całą pewnością siedzi u swoich kumpli, pośpiesznie zdając im raport, o mało nie umierając ze zmęczenia? Bądź wykrwawia się za którymś z krzaków, bo miał mniej szczęścia do Symarysów niż Ines? To wielka niewiadoma. Może nawet zbyt wielka…

              Hans
              Oficer chyba zdawał sobie sprawę z tego, co Hans chciał zrobić. Odsunął się lekko w bok, jakby chciał nieco utrudnić mu zadanie, ale nie stawiał żadnej zakrojonej formy oporu. Uniósł tylko lekko w głowę i spojrzał mu prosto w oczy smutnym, mętnym wzrokiem, z którego uciekało życie. Widać było, że jedną nogą znajduje się już na tamtym świecie. Suchymi ustami wyszeptał tylko cicho:

              • Pomóżcie… mi…

              Otworzył lekko usta, z których gwałtownie wypłynęła cienka strużka ciemnej posoki. Jęknął jeszcze nieprzytomnie, zanim opuścił bladą głowę i całkowicie zwiotczał. Martwy już oficer nie miał przy sobie żadnego ładunku wybuchowego. Swój jedyny musiał rzucić podczas manewru rozpoczynającego walkę. Jasny szlag. Nagle poczuł uderzenie w boczną część hełmu i kątem oka dostrzegł turlający się leniwie podłużny kształt, którego jeden koniec zakończony był sporej wielkości szarym, chropowatym zgrubieniem. Czy to naprawdę to, co mu się zdaje, czy może tylko jakiś odłamek? Nie, nic mu się nie zdaje, to cholerny imperialny granat!

              • Ja pierdolę! - krzyknął jeden z żołnierzy w przestrachu. - Wypierdalać stąd!

              Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • MaxwellM Niedostępny
                MaxwellM Niedostępny
                Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                napisał ostatnio edytowany przez
                #62

                  O, udało się. Może jeśli ją teraz wywalą za jej niepowodzenie, znajdzie pracę jako pogromczyni symarysów?
                  .
                  .
                  .
                  Nawet o tym nie myśl, głupia! Nie stracisz tej fuchy, nie ma co! Dobrze się spisałaś z tym granatem i podejściem! Do tego, skoro tak długo Cię nie ma, mogli już założyć niepowodzenie i się przygotować. Do tego zawsze możesz powiedzieć, że symarys wyskoczył dużo wcześniej i o wiele dłużej się z nim męczyłaś. Nikt poza tobą nie musi znać prawdy, racja? No, to teraz do roboty.
                  Zaczęła powrót, dalej mając się na baczności. Nie była w żaden sposób zła, a już na pewno nie po ustaleniu w głowie wersji zdarzeń. Jeden żołnierzyk jej uciekł, wielkie halo - to jedyna ujma na honorze. Zmaże ją krwią imperialistów, tak jak powinno się to zrobić. Pięciu powinno starczyć, aby wyrównać szalę. No, nie tyle wyrównać, co przechylić ją w kierunku szanowanego żołnierza, a nie nieudaczniczki, co nie potrafi jednego tchórza dorw… Ugh, po prostu idź, nie myśl już o tym.

                Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • WiewiurW Niedostępny
                  WiewiurW Niedostępny
                  Wiewiur
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #63

                  Hans
                  Cóż, jeśli chce się walczyć na froncie trzeba sobie wyrobić pewnego rodzaju znieczulicę, czy się tego chce czy nie. Inaczej po prostu w pewnym momencie oszalejesz. I chyba powoli ta znieczulica zaczęła dotykać już młodego Anschreita. Zwyczajnie nie chciał patrze mu w oczy, by nie ten nie prześladował go każdej nocy. I tak już dorobił się wystarczającej liczby sennych koszmarów, po co mu więcej?
                  Przeklął w myślach nie znajdując przy podoficerze niczego ciekawego, starając się zignorować jego błagalny i przykry ton. To już byłoby dla niego za wiele. Na szczęście, bądź nie, z rozmyślań wyrwało go uderzenie w głowę. W końcu coś innego na czym mógłby zawiesić swoje myśli, ciekawe co to… Szlag, granat! Natychmiast zerwał się na równe nogi, chwytając swoją broń, jeśli nie miał jej przy sobie. Skoczyłby za swoimi kompanami nawet i w ogień, bo w takich chwilach nie myśli się zbyt jasno, liczy się tylko przetrwanie. A jeśli oni nigdzie nie skakali, celem było przeciwległe wcięcie.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                    Vergest Ist DeithV Niedostępny
                    Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #64

                    Ines
                    Jak to niekiedy mówią, czasami trzeba przegrać bitwę, żeby wygrać wojnę. Zawróciła i przeszła kawałek, gdy do jej uszu wdarł się charakterystyczny dźwięk - gdzieś w oddali ochoczo pohukiwała artyleria, ale na jej szczęście, nie zsyłała deszczu żelaza w okolice jej pozycji. A przynajmniej tak jej się wydawało… Nie licząc uroków frontowej orkiestry, co chwilę coraz bardziej dogorywającej, jakby od tego występu zależało jej życie, na swojej drodze nie spotkała ani symarysów, ani uciekających Imperialistów, którzy mogli znikać w krzakach jak duchy. Szła, dopóki jej uwagi nie przykuła mała grupa pięciu żołnierzy po jej lewej, z prawdopodobnie jej grupy, czyhająca pod jednym z drzew z rozłożonym i gotowym do oddania precyzyjnych serii przestarzałym ręcznym karabinem maszynowym wz.1903/1912. Wyglądało to tak, jakby zakładali tutaj wysunięty posterunek ogniowy.

                    Hans
                    Nożownik wyskoczył jako pierwszy, zaraz po nim wyszedł przybyły i Hans, tuż za jego plecami. Imperialiści tylko na to czekali. Kiedy tylko pająk poczuł, że mucha desperacko próbuje wyrwać się z jego sieci, wbił w nią swoje jadowe kły. Nożownik najpierw oberwał w łydkę a w ułamku następnej sekundy w klatkę piersiową. Bryznęła krew. Żołnierz zwalił się na deski jak ścięte drzewo, zanim w ogóle zdążył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, otwarcie sygnalizujący trafienie. Gdy postrzelony upadł, Hans ujrzał dwóch nieprzyjacielskich strzelców, którzy wystrzelili ponownie, ale pociski nie trafiły nikogo.

                    Drugi piechur w połowie drogi do przeciwległego wcięcia dosłownie rzucił się na brzuch i w oka mgnieniu znalazł się za osłoną. Zanim zrobił to Hans, Imperialiści zdążyli już zaryglować swoje karabiny i wycelowali wprost w niego. Zaklął w duchu, kiedy któryś w końcu wystrzelił… I jeden z nich oparł się o ścianę okopu z dobrze widoczną dziurą między oczami, z której zaczęły wypływać strugi juchy. Drugi strzelec próbował wstać i rzucił się do ucieczki, ale i jego dosięgnął pocisk, który posłał go na ziemię. Rzucił swój karabin i upadł boleśnie. Ale nie zginął od razu - gdy zetknął się z ziemią, zaczął się czołgać w stronę zakrętu, zostawiając za sobą smugę świeżego szkarłatu.

                    - Oddział, ruchy! - usłyszał nagle za swoimi plecami. - Czyścimy te imperialne brudy!

                    Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • WiewiurW Niedostępny
                      WiewiurW Niedostępny
                      Wiewiur
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #65

                      Hans
                      Widząc pierwszego trupa, Hans odkrył jak bardzo nienawidzi Imperium. Zabawne, że to postrzeganie zmieniło się tak nagle w ciągu chwili? A to głównie za sprawą tej jakże, jego zdaniem, chamskiej zagrywki. Skoro oni tak grają, to on będzie równie niemiły i dla nich! Żałował tylko, że był zdany na ich celne oko… Albo i nie, najwyraźniej całą wojnę przeżyje ślepym fartem… Szkoda tylko, że nie miał szans im odpłacić. Chociaż, ten czołgający się, wydaje się całkiem ciekawym celem. Nabuzowany złością, wstaje z ziemi i chwyta swój karabina, za cel obierając tylko i wyłącznie rannego imperialistę, nie zważając na otaczający go świat. Liczy się obecnie zemsta, za ten chwyt. Skoro chcieli ich tak pozabijać, czas odwrócić role.
                      - Tak jest! - Krzyknął tylko i ruszył za śladem krwi.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                        Vergest Ist DeithV Niedostępny
                        Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                        napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                        #66

                        Hans
                        - Odsuń się, gołowąsie! - ryknął wściekle mężczyzna za nim. - Wjebaliście się prosto z odnogi na imperialny erkaem, i to jeszcze masą. Niczego się nie nauczyłeś, dzieciaku?
                        Ranny Imperialista zdążył się znaleźć za zakrętem, gdy jeden z potencjalnych wybawców Hansa odepchnął go lekko do tyłu i przywarł do czerwonych od krwi, zabłoconych desek ściany przy zakręcie. Nie był umundurowany i wyposażony jak zwykły żołnierz Ansheeru - jego bluza polowa była wyraźnie ciemniejsza, nosił szaroniebieskie bandoliery z amunicją do karabinu, do lewego boku miał przytroczoną parcianą torbę na granaty, z kolei w rękach dzierżył niepospolity karabinek powtarzalny Wz.1899(L). Jego hełm również był godny uwagi, wszak był on pomalowany w nieregularne brązowe, jasnożółte i szarozielone czworoboki, tworzące niebanalną kompozycję, której nie powstydziłby się żaden malarz abstrakcyjny. Patka kołnierzowa, oznaczająca przynależność dywizjonalną, przedstawiała skrzyżowany granat i bagnet w kolorze białym na czarnym tyle, co nieco budziłło skojarzenie z atypową flagą piracką.

                        Żołnierz wychylił się lekko zza osłony i schował się po sekundzie, po czym powiedział z triumfem:
                        - Czysto! Imperialiści się wycofali!
                        Gdy pałający żądzą mordu Hans poszedł po rannego Imperialistę, nie zatrzymał go ani mężczyzna z tyłu, ani niezwykły żołnierz, który przykleił się do desek okopu i nie opuścił ich nawet wtedy, gdy Imperialistów już w tym okopie nie było. Odbił na prawą i dostrzegł swój cel. Imperialiści uciekali w takim popłochu, że zostawili swojego na pastwę Anschreitów. Czołgał się z wyraźnym trudem. Lewa strona jego bluzy mundurowej była prawie czerwona od krwi, a jego ręce były aż czarne od wszechobecnego błocka. Dopiero, kiedy jeszcze bardziej skrócił dystans, dostrzegł, że to kobieta.
                        - Nie zostawiajcie mnie tutaj! - krzyknęła ponuro, z wyraźnym smutkiem w głosie. - Przyjaciół się nie zostawia, wy parszywi, podli kłamcy! Nie wybaczę wam tego nigdy!

                        Nie przestawała się wić i rzucać na wiatr bluzgami nawet wtedy, gdy padł na nią cień Hansa. Ta wciąż parła do przodu, z desperacką zaciętością. W końcu wyjście z okopu było na wyciągnięcie ręki, tak blisko…

                        Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • MaxwellM Niedostępny
                          MaxwellM Niedostępny
                          Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #67

                            Słysząc artylerię, od razu chwyciła pewniej za broń, kucnęła na jedno kolano i wycelowała w miejsce, skąd dochodziły dźwięki. Kiedy zdała sobie sprawę, że jest obecnie bezpieczna, nieco się rozluźniła i ruszyła dalej. Przynajmniej jest pewna, że odruchy działają jak należy.
                            Kiedy w końcu spotkała swój oddział, odetchnęła. Żyją, a skoro nie walczą, to i ten imperialista jakoś niewiele zdziałał. Od razu stanęła przed odpowiednią osobą na baczność, zdając raport.
                             – Niestety, ale nie dogoniłam go. Przeszkodził mi symarys. Udał mi się mu umknąć, ale zgubiłam jednocześnie cel. Czekam na nowe rozkazy – dodała na koniec.

                          Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                            Vergest Ist DeithV Niedostępny
                            Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                            napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                            #68

                            Hans
                            Żołnierze odwrócili się nagle, gdy tylko usłyszeli, że ktoś coś do nich mówi. Ku jej nieszczęściu, nie byli to żołnierze z jej oddziału. Były to zupełnie inne twarze, których Ines jeszcze nie widziała - cztery młode kobiety, prawdopodobnie w takim samym wieku co ona i wysoki, barczysty mężczyzna z podłużną szramą na prawym policzku. Nie przykuli większej uwagi do jej raportu i zajęli się swoimi własnymi sprawami, poza jedną z wojskowych, którą była niewysoka, szczupła szatynka z prostymi włosami, które dosięgały ramion i z szarymi, smutnymi oczami skrytymi za prostokątnymi okularami korekcyjnymi o smoliście czarnych oprawkach. Słuchała jej z uwagą.

                            - Spocznij - powiedziała z powagą, gdy raport dobiegł końca. - Nastała zmiana planów. Nie atakujemy już imperialnych fortyfikacji. Do naszego dowódcy przyszła wiadomość z kwatery głównej, która mówiła, że nasza linia została przydzielona do wsparcia operacji ofensywnej 120 Batalionu Szturmowego. Trochę potrwa, zanim się tu pojawią, dlatego kazano nam umocnić zajęte pozycje. Minverldt wydzielił dwie mniejsze grupy i polecił ustawić wysunięte punkty obronne, bo znając życie, Imperialiści będą chcieli dokonać kontrataku, a że ten Imperialista ci uciekł, to zrobią tak prawie na pewno. Jeśli chcesz przejść do pełnoprawnej linii defensywnej, nie będę cię zatrzymywać. Uważaj tylko, żeby przez przypadek nie odstrzelili ci głowy. Ale możesz też zostać z nami. Dodatkowy karabin to większa siła ognia - uśmiechnęła się lekko.

                            Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • WiewiurW Niedostępny
                              WiewiurW Niedostępny
                              Wiewiur
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #69

                              Hans
                              Nie odpowiedział, ani nijak nie zareagował na reprymendę od tego nieznajomego. W końcu miał rację, niepotrzebnie się pchali wprost na nich, w dodatku jeszcze dali się złapać w pułapkę, gdzie do wyboru mieli śmierć od granatu lub od kul. Oj, już on pokaże tym podłym imperialistom, że nie warto stosować tego typu sztuczki.
                              Gry tylko został utwierdzony w przekonaniu, że droga jest czysta, ruszył nią bez wahania, skupiając całą swą uwagę na czołgającym się imperialiście. Widząc jego stan postanowił się ponapawać tym, że to on wyszedł z tego starcia zwycięsko.
                              Odkrycie płci oponenta nieco zbiło go z tropu, szybko jednak wziął się w garść, przypominając sobie, że to równie dobrze ta babka mogła zadać mu śmiertelny cios. Podszedł do niej, nadeptując jej na dłoń, mocno wgniatając ją w ziemię. Wycelował karabinem prosto w twarz i strzelił, jeśli oczywiście nikt i nic by mu nie przeszkodziło. Dokona zemsty i poczuje się lepiej, w takim zresztą żył w przekonaniu, nabuzowany jeszcze tymi pierwotnymi emocjami i uczuciami. Chwila robi swoje jeśli chodzi o postrzeganie rzeczywistości, dobra i zła. Poznęcałby się jeszcze na niej, gdyby chciał czemuś takiemu poświęcać swój czas.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #70

                                Hans
                                Spisane w “Kodeksie Prowadzenia Wojny” prawa uznawały dobijanie rannych, którzy mają szansę na rewitalizację i kontynuowanie normalnego życia jako zbrodnię wojenną. Podobnie zresztą jak zabijanie żołnierzy, którzy się poddali lub nie mają broni w rękach i nie stanowią żadnego zagrożenia. To samo tyczy się cywilów. Ale czym są one wobec piekła? Czy ktokolwiek jest w stanie ich przestrzegać?

                                Gdy Hans z całej siły nastąpił na jej brudną od błota dłoń, ta zawyła przeraźliwie, jakby była obdzierana ze skóry. Rozejrzał się jeszcze na moment, by upewnić się, że nikt nie został tutaj przyciągnięty tymi opętańczymi wrzaskami. Poza nią i nim, w tym segmencie nie było nikogo. Pewnie próbują ogarnąć sprawę z rannymi. Zanim strzelił rannej prosto w twarz, ukradkiem spojrzał prosto w jej przestraszone oczy, wyraźnie błagające o litość.
                                - Ni… - wyjęczała, zanim strzał nagle przyćmił wszystko.

                                Kula trafiła prosto w nasadę nosa, z taką siłą, że niemal kompletnie go oderwała, a następnie wyszła tyłem głowy na wylot. Padła resztkami jej twarzy na deski, a spod jej głowy zaczęła powoli tworzyć się kałuża krwi, zmieszana z przejrzystym płynem. Potem nastała już tylko cisza.

                                Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • WiewiurW Niedostępny
                                  WiewiurW Niedostępny
                                  Wiewiur
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #71

                                  Hans
                                  “Kodeks Prowadzenia Wojny” to chyba ostatnia rzecz o jakiej pomyślałby Hans, zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy przepełniony był tymi prymitywnymi emocjami, wciąż wściekły na żołnierzy Imperium za tę sztuczkę. Tak się pechowo jednak złożyło, że swój gniew mógł wyładować tylko na tej biednej kobiecie. Kiedy już zacznie trzeźwo myśleć i w końcu pomyśli o “Kodeksie”, to zapewne wtedy zacznie się tego bać. Może nawet będzie się pocieszać tym, że nikt tegoż czynu nie widział. Ale to dopiero w odległej przyszłości.
                                  Jej krzyk przepełnił jego ciało dumą i satysfakcją, niech pocierpi jeszcze chwilę przed swą marną śmiercią, niech popieści jego uszy, dumę i żądzę mordu jeszcze chwilę.
                                  Na chwilę chciał się od strzału wstrzymać, szybko jednak przypomniał sobie czemu właściwie chce się tej zbrodni dopuścić i strzelił. Co go powstrzymało? Chyba to błaganie o litość, jednak czy ona by posłuchała, gdyby ktoś błagał ją? Szczerze w to zwątpił.
                                  Po udanej i satysfakcjonującej akcji ruszył dalej do przodu, jak gdyby nigdy nic. No, może nie ruszył tak od razu, stojąc jeszcze chwilę nad ciałem. Wolał obecnie nie myśleć o tym, czego się dopuścił.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • MaxwellM Niedostępny
                                    MaxwellM Niedostępny
                                    Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #72

                                      O, zmiana zadania. Pewnie coś poważniejszego. Dobrze, będzie mogła się wykazać. Gorzej tylko, że nie wie co robić… Powinna się wrócić na linię, ale powinna też odpokutować zawalenie zadania, na które nawet sama się porwała… Co może się jej bardziej opłacić? Tfu, nie jej, a państwu! Jest tu w końcu aby bronić swego kraju, racja? Ale też z drugiej strony chce tu zabłysnąć, zapisać się, nie przynieść wstydu ojcu i rodzinie, a to czasami może kolidować z interesami kraju, bo może być szarym żołnierzem, co to był na wojnie i tyle, ale druga opcja to zostanie bohaterką, podejmując się brawurowych i niezwykłych akcji… Ale co ostatecznie robić?! Co wybrać… Uh, dobra, niech straci!
                                       – Wolę zostać i pomagać. Jestem winna za niezłapanie go. Przywódcy wyjaśni się potem. Liczę, że zrozumie…

                                    Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #73

                                      Hans
                                      Żołnierze unikają popełniania zbrodni wojennych z trzech powodów - karalności, moralności i tego, że przeciwnik później też zacznie łamać te zasady, w ramach zemsty. Ale jednym z dwóch świadków był on sam, z kolei mózg drugiego właśnie rozpływa się w błocie, więc czemu powinno go to obchodzić? Za jakiś czas rzucą jej zwłoki na stos, potem przyjdą grupy pogrzebowe i zakopią je w oznakowanych grobach daleko od linii frontu, gdzie spocznie razem z innymi, bezimiennymi. Zabierając wiedzę brutalnego aktu, jaki się tu wydarzył, ze sobą, do zimnej, mrocznej mogiły, na tamten świat.

                                      Postał jeszcze chwilę nad ciepłym jeszcze trupem. Jeszcze chwilę temu denatka oddychała, ba, próbowała go błagać, by jednak ją oszczędził! I wszystko diametralnie zmieniło się za tak prozaiczną czynnością, jaką było pociągnięcie za spust. Dusza w ułamek sekundy opuściła ciało przez ziejącą dziurę w twarzy. Czyż to nie zabawne? Wystarczy tylko wycelować i wystrzelić, a metalowa kula stanie się pogardą dla cyklu życia. To przecież takie proste!

                                      Opuścił tę część okopu, kierując się do poprzedniej. I faktycznie. Bywalcy okopu zajmowali się swoimi rannymi, których właśnie opatrywali sanitariusze w charakterystycznych, z daleka rzucających się w oczy białych hełmach. Z kolei ci, którym udało się przetrwać tę walkę powracali do swoich spraw, ewentualnie klapnęli pod ścianą, by nieco odpocząć, jakby zupełnie nic się tutaj nie wydarzyło. Tylko kilka spośród wielu twarzy wyrażało nieopisywalny szok, znaczna większość objawiała pustkę. Jakby już zaakceptowali ciągłą obecność śmierci. Niektórzy, jak na przykład żołnierze z hełmami z namalowanymi abstrakcyjnymi figurami geometrycznymi, zbijali się w co mniejsze grupy i rozmawiali.
                                      - Żeby dać się rozjebać imperialnej jednostce rezerwowej, to trzeba być wojennym tumanem - usłyszał od jednego. - Nie dziwota, że tylu ludzi tutaj zginęło.
                                      - Mają, kurwa, szczęście, że przygotowujemy operację ofensywną, bo jeszcze by to zdobyli! - zarechotał drugi.

                                      Po kilku minutach pojawili się również noszowi, którzy zaczęli przenosić poranionych na tyły, do szpitali. Wśród jednych z nich Hans rozpoznał twarze Heinricha i Reinhardta, którzy byli tak bardzo zaabsorbowani pracą, że nawet go nie dostrzegli. Po prostu położyli jednego z postrzelonych na noszach i zniknęli, nic nie mówiąc. Trochę im zajęło, nim zgarnęli wszystkich.

                                      Gdy następnie przeszli do zbierania trupów i układania ich na stos, który czekał na żałobników, wszyscy powrócili do zwykłego życia w okopach. Wcześniej wspomniani żołnierze z dziwacznie pomalowanymi hełmami nagle zaczęli się śmiać i ukradkiem na niego spoglądać.
                                      - E, ty! - zwrócił się do Hansa nieogolony piechur z ich grupy. - Coś zrobił z tamtą Imperialistką?

                                      Ines
                                      - No dobrze - powiedziała. - Umiesz się wspinać po drzewach?

                                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • WiewiurW Niedostępny
                                        WiewiurW Niedostępny
                                        Wiewiur
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #74

                                        Hans
                                        Ano, odebranie komuś życia faktycznie nie należy do zbyt trudnych czynności, nie licząc oczywiście zdrowia psychicznego, w końcu to zwykłe pociągnięcie za spust. Śmieszne, że za to ocalenie komuś życia wiąże się z o wiele trudniejszą robotą… Nie mniej, postał tak chwilę, nabierając ochoty na filozoficzne rozmyślania i w końcu wyszedł, wypadałoby to kiedyś uczynić, prawda?
                                        Mocno zdziwił go zastany spokój, jeśli można takiego określenia oczywiście użyć. Spodziewał się bardziej jakiegoś kontrnatarcia albo większego przejęcia się tym co przed chwilą zaszło. No cóż, nie pozostało mu chyba nic innego, oprócz zaadaptowania się to zastanej sytuacji.
                                        Już miał sobie gdzieś usiąść, kiedy ujrzał swych starych znajomych. Chciał im pomachać, nawet już prawie uniósł rękę, kiedy to spostrzegł, że ci go nie widzą. Cóż, za bardzo zaangażowali się w pracę, nie zamierza więc im przeszkadzać.
                                        Z upływem czasu coraz bardziej zaczęło docierać do niego okropieństwo, którego się dopuścił. Tego typu myśli zostały tylko spotęgowane przez tych dziwnych żołnierzy, formację, czy jak ich tam nazwać, bo zapytali się go o ten czyn wprost. Dało się ujrzeć jak się momentalnie spiął i zaczął błądzić wzrokiem gdzieś w bok, wyraźnie zestresowany. No właśnie, cóż to on z nią zrobił? Zwlekał nieco z odpowiedzią, zastanawiając się nad wybrnięciem z sytuacji… Jak mówił kodeks? Dobić można tych, którzy nie mieli szans na przeżycie? Tak, chyba to właśnie powie. Podszedł do nich chwiejnie i powoli, z gotowym w głowie planie, z gotową odpowiedzią, która na pewno nie zabrzmi naturalnie.
                                        - Nie… Nie miała szans na przeżycie - głos się załamał. - Strzeliłem. - Przyznał się do popełnionego czynu, nadając mu tylko usprawiedliwienie, chcąc bardzo w nie uwierzyć. I kto wie, może jeśli ci się go posłuchają, to faktycznie uda mu się zakłamać rzeczywistość?

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • MaxwellM Niedostępny
                                          MaxwellM Niedostępny
                                          Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #75

                                          Czy umie? Za dzieciaka dosyć często się wspinała wraz ze swoim rodzeństwem!
                                          - Umiem. Mam wypatrywać z góry zagrożenia? - próbowała odgadnąć cel pytania.

                                          Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy