Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Zapomniany Front
  3. Lokacje
  4. [Deravierres] Sektor Velmer

[Deravierres] Sektor Velmer

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Lokacje
120 Posty 3 Uczestników 3.1k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • WiewiurW Niedostępny
    WiewiurW Niedostępny
    Wiewiur
    napisał ostatnio edytowany przez
    #87

    Hans
    Ruszył posłusznie za resztą, nie chciał przysporzyć sobie i grupie więcej problemów, niż zrobił to Reinhardt, zgadzając się na tę samobójcza misję.

    Cóż, wybór drogi był całkiem szeroki i nie taki oczywisty. Liczył, że ewentualne rozkazy pomogą mu podjąć decyzję, a jedynie utwierdziły go że jeszcze jest zdrowy na umyśle, kiedy spisał środkową drogę na straty. Prawdopodobnie każdy żołnierz w oddziale wpadł na ten pomysł. I jak widać, reszta decyzji zależy od kwestii indywidualnych. Początkowo znacznie bardziej skusiła go droga lewa i może by ją wybrał, gdyby nie fakt, że obecnie woli unikać bliższych spotkań z jakimkolwiek wrogim żołnierzem. Środek skreślił już na samym początku.
    Odczekał jeszcze chwilę aż oddział się rozproszy i ruszył, skulony tak bardzo jak tylko mógł, w stronę najbliższego rowu. Na miejscu oczywiście od razu przywarłby całym ciałem do ziemi, tak by mieć jakiś wgląd na dalszą drogę, jeśli byłoby to oczywiście możliwe. Oczywiście liczył też na to, że na niczym się nie pośliźnie, co w sumie może być życzeniem niemożliwym, patrząc na to że obecnie nie zachowywał szczególnej ostrożności podczas biegania.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
      Vergest Ist DeithV Niedostępny
      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
      napisał ostatnio edytowany przez
      #88

      ///Ostrzegam, że odpis jest naprawdę niskiej jakości, ale nie ma co się dziwić, patrząc na godzinę. Pewnie będą jakieś niespójności, więc w razie czego proszę pytać.///

      Ines
      Schodzenie z tropenu nie było już tak proste jak wspinanie się po nim. Przynajmniej wtedy nie była dotknięta tym, co zobaczyła i usłyszała. W połowie drogi na dół omsknęła jej się noga, która straciła oparcie w głębokiej szparze kory. Pociągnęło ją w dół. Zawisła na obu rękach, które wytrwale trzymały się wnęk, dzięki czemu nie spadła. Schodziła dalej. Po chwili znowu znajdowała się na ziemi, gdzie czekała na nią już dowódczyni grupy.
      - Co się dzieje? Zauważyłaś coś?

      Hans
      Trzech szturmowców za drogę do celu obrało sobie wypełniony do połowy błotnistą wodą rów. Jak można było się spodziewać, nikt nie wybrał środka. Reszta, wraz z dowódcą, podążyła prawą stroną. Żołnierze utrzymywali między sobą dystans i na chwilę zatrzymywali się w każdym leju, by trochę się rozejrzeć i wybrać sobie następną osłonę. Sam Hans biegł na szarym końcu. Kiedy tylko wbił się do najbliższego rowu, od razu się w nim położył, wystawiając jak najmniej ciała na ostrzał. W tym samym czasie Gerd, będący najbardziej na przód, który za kryjówkę obrał sobie płytki lej po bombie, cisnął przed siebie granat dymny, który wylądował niemal pod samą linią mety. Odczekał chwilę, aż dymu będzie na tyle dużo, by mógł zakryć ich ruchy, po czym wychylił się lekko i ręką nakazał dalsze skrócenie dystansu.

      Dosłownie kilka kroków od Hansa znajdował się głęboki dół, a zanim następny, choć położony dość daleko. Na prawo był kolejny rów, przez który mógłby się przeczołgać, dzięki któremu dostałby się do kolejnego leja. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, po ich przekroczeniu powinien znaleźć się pod zasłoną z dymu, od której linia krzaków była jak rzut beretem. Mógł też się oczywiście przeczołgać przez cały ten dystans lub całkowicie zaryzykować i przebiec bez korzystania z osłony aż do samego wgłębienia, w którym czekał Blecher.

      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • WiewiurW Niedostępny
        WiewiurW Niedostępny
        Wiewiur
        napisał ostatnio edytowany przez
        #89

        Hans
        //Ten odpis również może być wątpliwej jakości, bo w sumie nie wiem co mógłbym tu szczególnego napisać :v //
        Nie spodziewał się, że ktokolwiek z kompanów będzie wyposażony w granaty dymne. I przez ten fakt, nie wiedział jak zaplanować swą trasę do celu. Normalnie leciałby od punktu do punktu, w ostateczności czołgając się całą drogę, ale teraz, może mógłby zaryzykować? Może przeciwnik skupi swą uwagę na wypatrzeniu kogoś w dymie i da Hansowi szansę na zrobienie kilku kroczków?
        Spojrzał jeszcze raz na możliwą trasę i wiedział już, że porzuci pomysł ominięcia kilku kryjówek. Jeden z rowów leży zbyt daleko, by mógł porwać się na tak heroiczny bieg. Póki co więc, odczekał więc chwilę i ruszył do tegoż dołu, by w nim przygotować się na podróż do tego położonego znacznie dalej. W nim już spojrzał jak radzi sobie pozostała część, czy to w jego odnodze, czy tej przeciwnej.
        //Nie wiedziałem czy opisywać całą drogę, więc zostawię tak, najwyżej zatrzymasz go wcześniej.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • MaxwellM Niedostępny
          MaxwellM Niedostępny
          Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
          napisał ostatnio edytowany przez
          #90

            Wiedziała, że w wojsku będą emocje, ale spodziewała się ich na polu walki, a nie na cholernym drzewie! Kiedy poczuła że spada, zadziałała najpewniej instynktownie, za co dziękowała Stwórcy… Ale i wyklinała siebie, że głupi ryk potrafił tak nią ruszyć. Tak, była zła na siebie, bo się czegoś bała. Strach nie przystoi żołnierzowi, a już na pewnie nie przed darciem japy… czegoś…
            Myśli na bok, bo oto zeszła, tym razem na spokojnie. I tak też starała się wyglądać. Zasalutowała i przeszła do konkretów:
             – Zauważyłam rannego Anschreickiego żołnierza, który zniknął w krzakach. Nie kierował się na pozycję ogniową. Obserwowałam go od czasu do czasu, mając nadzieję że jednak z nich wyjdzie. Po chwili usłyszałam… krzyk. Początkowo myślałam, że to może ten ranny, ale szybko wykroczył poza ludzką normę… Wtedy zostałam tu zawołana. Może by posłać do niego jakiegoś medyka… z obstawą – zasugerowała. – Stwierdzam też brak jakichkolwiek śladów Imperialistów. Czekam na dalsze rozkazy.

          Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist DeithV Niedostępny
            Vergest Ist Deith Zapomniany Front
            napisał ostatnio edytowany przez
            #91

            Hans
            Cała grupa awangardowa metodycznie posuwała się dalej. Hans wychylił się lekko z dołu. Dwóch szturmowców usiłowało szybko przemieścić się za sztuczną chmurą z granatu, kiedy to ni stąd, ni zowąd odezwał się wrogi kaem. Seria kul przeszła przez dym i przyszpiliła ich do ziemi. Rozległ się głuchy dźwięk i chlusnęła krew. Jeden z żołnierzy oberwał prosto w ramię i stoczył się do jednego z dołów, opętańczo wrzeszcząc. Wtedy wszystkie ruchy na pasie ziemi zamarły w miejscu, jakby nagle zamrożone. Blecher przeczołgał się pod pasem ziemi, unikając kul i coś do nich krzyczał, ale świst kul rozrywających powietrze i krzyki rannego go zagłuszały.

            Coś potężnie grzmotnęło za plecami młodzieńca. Ziemia zadrżała. Odwrócił się i dostrzegł spore eksplozje, które szargały ich okopem, trzymając potencjalne wsparcie w miejscu i uniemożliwiając prowadzenie ognia osłonowego. Zapanował zupełny chaos. Hałas był tak wielki, że nie słyszał nawet własnych myśli. Ogłuszająca symfonia sprawiła, że widział wszystko we mgle. Wszystko wydawało mu się rozmazane, jakby miał poważniejszą wadę wzroku i z niewiadomej przyczyny stracił okulary. Jedyną rzeczą, która stała się wyraźna, była kolejna osłona dymna, tuż przed Blecherem, który leżał na boku i przywoływał ich do siebie.

            Ines
            Kobieta słuchała z zaciekawieniem, kiwając lekko głową. Otworzyła lekko usta i uniosła wysoko brwi w zdziwieniu.
            - Nic nie słyszałam – powiedziała powoli. – Nie wołałam cię, a reszta siedzi zajęta karabinem maszynowym. Jesteś pewna, że ci się nie przesłyszało? Przy stresie związanym z bojem mózg często płata figle – przerwała nagle i uniosła lekko głowę, jakby sama czegoś nasłuchiwała. Potem spojrzała na nią z zainteresowaniem. – Zaprowadź mnie do miejsca, w którym zniknął ten żołnierz. Jeśli jest ranny, to trzeba jak najszybciej udzielić mu pomocy.

            Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • WiewiurW Niedostępny
              WiewiurW Niedostępny
              Wiewiur
              napisał ostatnio edytowany przez
              #92

              Hans
              Młodzieniec już szykował się do zrywu, już szukał wzrokiem możliwej dalszej drogi, spiął się cały i miał wystrzelić. Coś go jednak skutecznie do tego zniechęciło. Na dźwięk serii z kaema schował się głębiej za osłoną. Chciał się nawet cofnąć, ale ponownie jego plany zostały skutecznie zniweczone. Czuł się jak w pułapce, z przodu kaem, a z tyłu artyleria. Nie zamierzał zostawać w osłonie ani chwili dłużej, obawiając się, że kolejny pocisk skutecznie go sprzątnie. Nie wiedział co było gorsze - kaem z przodu, czy artyleria z tyłu.
              Wyjrzał jeszcze raz zza osłony, by upewnić się co do drogi, jednak, wszechobecny hałas skutecznie stępił mu praktycznie każdy możliwy zmysł. Nie wiedział co robić, nie znał przecież nawet drogi.
              Ostatecznie zwyciężył strach przed artylerią. Młody ponownie się spiął i przygotował się do biegu. Na chwilę przed startem stwierdził, że może to być jednak zły pomysł i rozpoczął czołganie się do przodu, do następnej osłony.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                Vergest Ist DeithV Niedostępny
                Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                napisał ostatnio edytowany przez
                #93

                Hans
                Najgorsze, co mógłby zrobić w tej sytuacji, to się zatrzymać. Wyczołgał się ostrożnie z leja i parł ostrożnie przed siebie, do następnej dziury. Kule świszczały mu nad głową, a błotnista ziemia trzęsła się jak galareta. To nie wyglądało na małe stanowisko oporu i mikry posterunek. Byłoby tak, gdyby pruł do nich tylko kaem. Tymczasem kilka chwil po pierwszej serii, pociski artyleryjskie spadły na pierwszy okop, zamykając awangardę w śmiercionośnych kleszczach. Wiedzieli, że zaatakują. Czekali na nich.

                Reszta grupy czołgała się razem z Hansem lub w ogóle nie wychodziła ze swoich dziur. Druga część próbowała na ślepo strzelać do Imperialistów skrytych pod osłoną gęstych krzaków, chcąc choć trochę przycisnąć ich do ziemi. Grupa, która poszła lewą stroną chyba w ogóle nie wyszła z rowu. Ktoś rzucił trzeci granat dymny, który wylądował parę metrów przed jego twarzą. Kątem oka, jakieś kilkanaście metrów od niego, padł krótki granat trzonkowy z ciemną koszulką odłamkową w kształcie równych rombów na metalowym korpusie. Wybuchł, posyłając wszędzie odłamki. Coś przeleciało mu tuż nad uchem, a czołgający się żołdak parę metrów od niego przewrócił się na plecy. Kurczowo trzymał się szyi i głośno charczał, nieefektownie walcząc z masywnym krwotokiem z tętnicy.

                Mimo lecących wszędzie kul i szrapneli, udało mu się doczołgać do ostatniego leja. Do Blechera miał dosłowny rzut beretu. Sprawę nieco ułatwiała mu kolejna zasłona dymna, która kryła najkrótszą drogę do niego gęstą chmurą.

                Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • MaxwellM Niedostępny
                  MaxwellM Niedostępny
                  Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #94

                    Nogi jej zmiękły, ale nie dała tego po sobie poznać. Nic nie słyszała? I do tego jej nie wołała…? Ale jak to możliwe? Faktycznie się przesłyszała? Aż tak mocno? Toć na froncie coś takiego może na nią sprowadzić zgubę! Dobra Ines, oby to było ostatni raz, teraz musisz się pilnować!
                    Wzięła kilka głębokich, mentalnych wdechów. Już spokojnie… kiwnęła głową i zaczęła podążać w krzaki, gdzie zniknął ten obcy żołnierz. Rzecz jasna próbując zorientować się w terenie, iść po miejscach jakie jej się kojarzyły z tamtejszą okolicą…
                     – Z jakimi przypadkami takich… figli się pani spotkała? – spytała się, aby umilić im wspólną podróż… lub się czegoś dowiedzieć, zależnie od tonu samych opowieści.

                  Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                    Vergest Ist DeithV Niedostępny
                    Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #95

                    Ines
                    Ruszyła pośpiesznie za nią. Słysząc pytanie, zamyśliła się głęboko.
                    - Różne rzeczy – odparła lakonicznie. – Niektórzy żołnierze tak przeżywali stratę swoich kumpli z oddziału i ból mieszał im tak w głowach, że niekiedy widzieli swoich martwych towarzyszy w żywych żołnierzach, którzy nie mieli z nimi nic wspólnego. To już pewne preludium do zespołu szoku pourazowego, z czasem będzie u takich coraz gorzej. Powinni jak najszybciej zwinąć się z frontu. Inni popadali w otępienie, które sprawiało, że snuli sobie w głowach wydarzenia, które nie miały miejsca. Niektórzy jeszcze słyszą bardzo ciche, prawie niedosłyszalne szepty i widzą sylwetki jakichś postaci kątem oka. Twierdzą, że to duchy z frontu. Ale ja uważam, że to nic paranormalnego, tylko mary wywołane pół-świadomym stanem umysłu, słabym snem i stresem. Duchy mają raczej ważniejsze zajęcia od dręczenia ledwo zipiących weteranów – skończyła pokrótce.

                    Poszukiwania rannego okazały się dość trudne. Teren nie był już tak prosty w obserwacji z ziemi, co dopiero w poszukiwaniach kogoś, kto nagle przepadł jak kamień w wodę. Wszelkie krzaki i wysokie trawy tworzyły zawiły, zwodniczy system, w którym łatwo było się zgubić. Podobnie wyglądające rośliny oszukiwały zmieszany umysł, tworząc wrażenie, że chodzą w kółko, jak w jakimś labiryncie. Minęła już parę miejsc, które wydawały jej się z góry znajome, ale nie było tam ani żywej duszy. Dowódczyni oparła się ręką o wysoki pień dostojnego tropenu i pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
                    - Jesteś pewna, że on również ci się nie przewidział? – zapytała z lekkim znużeniem w głosie.

                    Ines rozejrzała się jeszcze trochę. Weszła głębiej w krzaki i odeszła trochę od kobiety. Na paru łyżkowatych liściach wysokiego krzaka o zbitych, niemal ściśle przylegających do siebie zauważyła kilka kropel krwi. Świeżej. Do nozdrzy wdarł jej się silny metaliczny zapach rozlanej juchy. Kątem oka zauważyła jeszcze więcej, tym razem na runie leśnym. Ktokolwiek tu był, bardzo mocno broczył. Czyli ranny wcale nie był żadną halucynacją.

                    - Duchy mają raczej ważniejsze zajęcia od dręczenia ledwo zipiących weteranów – usłyszała nagle ostatnie zdanie dowódczyni, wyszeptane jej prosto do ucha przez jakiś dziwaczny, świszczący głos. Jakby ktoś stał obok niej.

                    Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • WiewiurW Niedostępny
                      WiewiurW Niedostępny
                      Wiewiur
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #96

                      Hans
                      Nie spodziewał się, że dzisiaj spotka go coś gorszego niż tamta strzelanina w okopach. Jak widać, tamto poprzednie to był pikuś w porównaniu do tego. Tutaj jest jeszcze bardziej bezbronny niż wtedy, pozostaje mu tylko ciągłe parcie naprzód.
                      Co w sumie okazało się dobrym wyborem, pomyślał po tym jak usłyszał z tyłu wybuch artylerii. Co prawda parcie naprzód też nie daje mu gwarancji na przeżycie jak się przekonał po widoku rannego, chyba nawet umierającego żołnierza.
                      No ale ostatecznie dotarł szczęśliwie do celu swej podróży, co prawda pewnie zyska gdzieś po drodze traumę, ale pole bitwy to nie czas by się takimi bzdetami przejmować. Żałował tylko że zużył już swój granat i go nie uzupełnił, bo pewnie teraz by go użył. No nic, pozostało mu tylko spiąć się w sobie i przeczekać chwilę na odpowiedni moment do szarży. Oglądnął się za siebie, by sprawdzić jak radzą sobie sojusznicy i ruszył przed siebie. Przykleił się do ziemi i powoli, w skupieniu pełzł do Blechera, korzystając z zasłony dymnej.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • MaxwellM Niedostępny
                        MaxwellM Niedostępny
                        Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #97

                          Głupia! Czemu w ogóle pomyślałaś, że to im umili podróż?! Słuchała dokładnie, skupiona. Dobra, to jest straszne, ale przynajmniej przyda jej się na potem. Na pewno lepiej będzie, jak nie nawiąże tu z nikim jakichś bliższych relacji; w ten sposób wykluczy ten pierwszy przypadek… ale jak następne? To widzenie postaci, chociażby? Nie zwracać na nie uwagi? Ale to mogą być prawdziwi, wrodzy żołnierze… więc niech zacznie tak postrzegać każdy cień? Ugh, spokój, bije Ci, a nawet dobrze nie powalczyłaś! Sama siebie napędzasz!
                          Wtem, wyrwało ją pytanie towarzyszki. I poczucie zgubienia, które do niej dotarło. No, ale ono na potem, warto być przekonanym że się wie dokąd zmierza.
                           – On na pewno był prawdziwy. Widziałam go, wyraźnie, a nie gdzieś kątem oka – zapewniła, starając się brzmieć dość pewnie.
                          Po krótkiej chwili poszukiwań… poczuła to. krew! Po chwili również i ją dostrzegła. W krzakach, tak jak widziała! A więc on istnia…
                          Sam nagły szept starczył, aby uaktywnić u Ines odruchy szkolone przez lata. Uderzyła kolbą za siebie, na wysokości brzucha przeciętnej osoby. Następnie odwróciła się, dobijając ciosem z dołu w szczękę, również swym dzielnym orężem. Nawet jeśli uderzała dowódczynię, nie żałowała; sama się o to prosiła.

                        Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist DeithV Niedostępny
                          Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                          napisał ostatnio edytowany przez Vergest Ist Deith
                          #98

                          Hans
                          Nieustannie dzwoniło mu w uszach. Jeszcze przed tą akcją Hans nawet nie śmiałby pomyśleć, że szlachetna, doborowa armia Anschreitu zostanie zmuszona do pełzania w klejącej, błotnistej breji jak oślizgłe robak i to jeszcze przez jakieś bydlaki z Imperium. Przeżycie, niezależnie jak nieszlachetne, wydaje się jednak lepszą opcją niż bezsensowna śmierć wyprostowanym i z uniesioną do góry piersią. Niezłomnie parł dalej. Gdy dotarł w końcu do Blechera, było przy nim jeszcze czterech żołnierzy. Nie było wśród nich jego dwóch towarzyszy, musieli wciąż się czołgać.

                          - Nie pisałem się na to – wyjęczał półprzytomnie mężczyzna po prawej. Jego dłonie męczyły spazmy, a on sam trząsł się jak osika.
                          - Zawrzyj pysk i trzymaj karabin mocniej, bo w przeciwnym wypadku ci się wyślizgnie – skarcił go dowódca, który przetarł przepoconą twarz czystym rękawem bluzy mundurowej. Nie wyglądał na tak spokojnego, jakiego próbował zgrywać.
                          - Co mamy zrobić? – odezwał się inny.
                          - Nie umrzeć – odrzekł lakonicznie. – Trzeba zlikwidować ten kaem. Jest chyba jakiś kawałek drogi przed nami. Wasza trójka – wskazał również na Hansa. – Bierzecie prawą stronę i idziecie pierwsi. Znajdzie sobie jakieś dobre gniazdo wśród tych chaszczy i będziecie nas osłaniać ogniem. My pójdziemy lewą i zajmiemy się zneutralizowaniem tej spluwaczki. Granaty w łapy!

                          Żołnierze posłusznie je wyciągnęli. Dowódca zagwizdał i cztery podłużne ładunki wybuchowe znalazły się w powietrzu. Rozległa się seria głośnych eksplozji, które chwilowo przygłuszyły tylną kanonadę.
                          - Jazda! Jazda! Jazda! – wykrzyczał Blecher.
                          Dwóch żołdaków pośpiesznie zerwało się na równe nogi , wykręciło ostro w prawo i zaczęło biec w stronę krzaków.

                          Ines
                          Gdy uderzyła kolbą za siebie, nie napotkała żadnego oporu ciała. Spudłowała? Zachwiała się lekko i gwałtownie odwróciła, by skorygować serię ciosów w napastnika. Uniosła kolbę do ataku. Tyle, że… nikogo za nią nie było. Poczuła się zbita z tropu. W końcu niemożliwe, że jej się to przesłyszało!

                          Z krzaków wyszła i dowódczyni i podeszła do niej jakby nigdy nic. Dostrzegła jej znalezisko i pokręciła głową z widocznym strapieniem. Na jej twarzy widniał grymas.
                          - Coraz mniej mi się to podoba. Szkarłatu tyle, jakby lało się z tętnicy, nieopatrzonej. I idzie dalej? Pewnie znajdziemy tylko jego stygnącego trupa na trawie, ale chodźmy dalej. Oczy dookoła głowy. Coś jest nie tak – odparła niepewnie.
                          Kobieta sięgnęła dłonią do skórzanej kabury przy pasie i wyciągnęła z niej smukły pistolet o krótkiej nagiej lufie i charakterystycznym kolankowo-dźwigniowym systemem ryglowym, po którym rozpoznała, że jest to wz.1908 od Lambdy. Podoficer ruszyła przodem.
                          - Nie oddalaj się. Gdy coś zauważysz – daj mi znać.

                          Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • MaxwellM Niedostępny
                            MaxwellM Niedostępny
                            Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #99

                              Jak to"nic za nią nie było"?! Musiało coś być! Musiało! To niemożliwe, że zaczynają ją łapać te halucynacje; nic jeszcze nie przeżyła!
                              Wycelowała broń w krzaki, kiedy coś się tam ruszyło… ale równie szybko ją opuściła. To tylko ona. Do tego najwyraźniej zna się na rzeczy,… Albo nie, skoro chce to ciągnąć dalej. Naprawdę warto jest się tak pakować w paszczę lwa…? Westchnęła. To twoja dowódczyni, do tego bardziej doświadczona, pewnie wie co robi.
                              Chwyciła mocniej broń, zrobiła jeden krok przed siebie i spojrzała się przez ramię na przywódczynię. Patrzyła się na nią krótko, jakby nie będąc pewną. W końcu jednak ruszyła w dalszą drogę.
                              Szła ostrożnie za śladami krwi, lustrując powoli otoczenie spojrzeniem, przyglądając się każdemu szczegółowi, zwłaszcza przed nią lub nieco z boku. Czasami zerkała za siebie, aby się upewnić, że się nie zgubiły. Wtedy też znacząco zwalniała dla lepszej kontroli nad trasą. Ostatnie czego chciała, to totalnego zabłądzenia w obcej dżungli…

                            Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • WiewiurW Niedostępny
                              WiewiurW Niedostępny
                              Wiewiur
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #100

                              Hans

                              Przynajmniej Anschreit nie zmuszał swoich przeciwników do upokarzającego tarzania się w błocie. Jeszcze pokażą tym paskudnym imperialistom, ha tfu, że Anschreit sprosta każdemu upokorzeniu i z dumą będzie stał ponad pokonanym przeciwnikiem.
                              Na początku niezbyt spodobało mu się zadanie, które otrzymał. Otuchy nieco dodał fakt, że nie będzie wtedy sam. A to co przywódca wyznaczył sobie i innej osobie już w ogóle utwierdziło go w tym, że strzelanie z chaszczy nie wydaje się takim głupim pomysłem. Żałował tylko, że miał jeden granat, którego zapasu nawet nie uzupełnił przed tą akcją. Przynajmniej wie co zrobić, jeśli uda mu się przeżyć. Ścisnął mocniej swoją broń i ruszył biegiem za swoimi towarzyszami.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #101

                                Ines
                                Z każdym następnym krokiem krwi jakby przybywało. Zaczęło się od małych strużek, przeszło do doskonale widocznych smug, by stać się wręcz zalewami schnącej juchy. Ten ktoś powinien już dawno się wykrwawić. Ile litrów już stracił? Do tego ta niepokojąca cisza… Niedawno zaczęły się operacje bojowe, które słychać było przez niemalże cały czas. Niezupełnie głośno, ale dało się zarejestrować drygliwe dudnienie eksplozji, które szarpały za kraniec słuchu, nie dając o sobie zapomnieć. Nagle to wszystko ucichło, a jedynym słyszalnym odgłosem był drażniący szelest krzewów i skrzypienie miażdżonej butami trawy. Jakby znikąd znaleźli się w dziwacznej bańce, która izolowała ich od świata zewnętrznego. Cały las zdawał się mieć złowrogą aurę, która wypływała niczym żywica z pobliskich górujących drzew o rozłożystych, prawie nieprzepuszczających światła koronach jak parasole. Coś w podświadomości Ines wręcz krzyczało, że to bardzo złe miejsce. I nigdy nie powinna się tutaj znaleźć.

                                Żołnierce wydało się, że metaliczny zapach juchy zwiększył swą moc.

                                Wtem dowódczyni stanęła jak wryta.
                                - To niemożliwe – wydukała z niedowierzaniem. – Niemo…
                                Przypływ torsji przerwał jej w pół słowa. Zgięła się w pół, jakby uderzona pięścią w brzuch i zwymiotowała. Gdy podoficer się skuliła, Ines zobaczyła, co było przyczyną tak gwałtownej reakcji organizmu.

                                Szkarłat.

                                Ogrom szkarłatu.

                                Trawa okalająca dróżkę przed nimi wydawała się być wręcz pomalowana na czerwono. Zielony nie ostał się niemal żaden listek najbliższych krzaków. We wielu miejscach krew nawet nie zaczęła schnąć. Tworzyła małe potoki, które zdawały się spadać wprost płytkie zagłębienia w gruncie, jak długie rzeki wpadające do morza. Na byłej zieleni leżały jeszcze jakieś postacie. Poszarpanych i przemoczonych sokiem życia mundurów nie dało się już rozpoznać. Dopiero po rzuconych na ziemię karabinach i hełmach poznała, że to trupy Anschreitów. Wszyscy mieli na skórze doskonale widoczne ślady ugryzień. Po zębach, które wydawały się przerażająco ludzkie. Ich twarze jakby się stopiły – po skórze na wargach i ponad połowie policzków nie było widać żadnego śladu. Zwłoki nie straciły jeszcze koloru. Musieli umrzeć niedawno. Co mogło zrobić coś takiego?

                                Kobiecie zakręciło się w głowie.
                                - Wracamy – wysapała dowódczyni w przerwie między wymiotami. – Wracamy, jak najszybciej.

                                Hans
                                Młodzieniec podążył za kolegami z nowej drużyny. Szybko zniknęli w nieprzezroczystej pelerynie malachitowego listowia. Nieprzyjacielski kaem wciąż pluł pestkami, ale zdawał się skupiać uwagę na wyrosłych jak grzyby po deszczu chmurach osłony dymnych, bo trójka nie spotkała się z jego śmiercionośną śliną. Było to całkiem pocieszające.

                                Hans także zatopił się w nieruchliwym, zielonym jak perydot oceanie. Przez chwilę nie widział zupełnie nic. Liście blokowały mu wizję. Muskały irytująco twarz i szyję gdy się przez nie przedzierał. Gdy z nich wyszedł, prawie potknął się i wpadł do podłużnego zagłębienia, przypominającego nieco rów, ale po brzegi porośnięty hordą niskiej roślinności. Powinno to dać odpowiednio dużo osłony, by się w nim schronić.

                                Nie dostrzegł jednak swoich towarzyszy. Zamiast nich kątem oka, po lewej, śmigła mu kucająca mglista sylwetka, która klęczała nad rowem i celowała swym karabinem w swoje przedpole. Imperialista.

                                Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • WiewiurW Niedostępny
                                  WiewiurW Niedostępny
                                  Wiewiur
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #102

                                  Hans

                                  Im dalej Hans się zapuszczał, tym więcej zmysłów mu ubywało. Najpierw słuch od tych ciągłych wybuchów i terkotów karabinu, a teraz jeszcze wzrok. Jak te liście go irytowały, żałował że nie miał ich czym ścinać. Co prawda może byłby to zły pomysł, ale nieco by sobie ulżył ucinając tak te listki. Oczywiście jeszcze nie jest z nim tak źle, by wyobrażać sobie że to głowy imperialistów, po prostu chodzi o pozbywanie się źródła irytacji.
                                  Nie mniej po opuszczeniu, można to chyba tak określić, pułapki, prawie wpadł do rowu. Świetnie. Rozejrzał się za towarzyszami, po których ślad zaginął. Jeszcze lepiej. Nie wiedział też jak mógłby zinterpretować napotkanego imperialistę, który całą swą uwagę skupiał na swoim sprzęcie. W sumie, problem z określeniem czy spotkanie go jest szczęśliwym trafem, czy jeszcze większym pechem nie jest aż tak ważne, jak zadecydowanie co mógłby z nim zrobić. Odstrzelić jak najszybciej licząc, że nikt go tu nie znajdzie, czy może ukrycie się w rowie, odstrzelenie operatora i potem wytłuczenie jest wsparcia?Postanowi zaryzykować życiem towarzyszy i ruszył do rowu. Położył się w nim, licząc że gęste listowie zapewni mu dostateczną kryjówkę i nie utrudni celowania. Wyciągnął broń i zaczął celować. Miał nadzieję, że uda mu się trafić z tego dystansu. Kiedy tylko imperialista znalazł się na celowniku, oddał strzał, a może i nawet kilka.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • MaxwellM Niedostępny
                                    MaxwellM Niedostępny
                                    Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #103

                                      Wychodziło na to, że ten jeden żołnierz nie był jedynym. Co prawda widziała innych, ale pozostali mogli nadchodzić z różnych stron i o dziwo zbiec w to samo miejsce. Obecnie nie brała pod uwagę pojedynczego rannego - niemożliwa była taka utrata krwi w drodze i dalsze życie w pojedunkę.
                                      Zarejestrowała tę nagłą i dziwną ciszę, ściskając mocniej karabin. Działo się tu coś niedobrego, dziwnego. Wpierw ten jeden człowiek, teraz ta szkarłatna dróżka i niepokojące uciszenie wszelkich dźwięków. Nawet przyroda oniemiała. Dziw, że słyszała tę trawę i krzewy.
                                      Pociągnęła raz nosem. Zapach zaczął się nasil… zatrzymała się, omal nie wpadając na dowódczynię. Spojrzała zaraz za nią. I od razu tego pożałowała.
                                      Nikt jej nie mówił, co dokładnie złego może spotkać na wojnie. Uogólniali to do “złych rzeczy”, nie podając ani jednego przykładu. Zamiast tego szli w drugą stronę - akty bohaterstwa, heroiczny bieg do wrogich okopów, kładzenie wroga setkami, medale, respekt, osiągnięcia, sława, honor to były rzeczy jakimi ją karmili i jakie chętnie przyjmowała. Ale to? O tym nikt nie wspomniał! Sama odsunęła się gwałtownie. Oddech przyspieszył, serce zaczęło bić mocniej. Ręce drżały, karabin trzymała ostatkami sił. Ochłapy siły woli trzymały cały organizm na uprzęży. Nie uciekaj, nie panikuj, nie daj się. Odwróciła wzrok, starając się o tym nie myśleć. Próbowała przywołać te wszystkie opowieści o poświęceniu, heroizmie żołnierzy i dzielnej walce. Wszystko na nic. Przed sobą widziała jedynie konających w męczarniach ludzi. Tysiąc sposobów na brutalne zabicie tej grupy. Żaden jednak nie kończył się tak wielką masakrą. Nie była w stanie sobie tego wyobrazić. Nie chciała tu dłużej być. Nie chciała tak skończyć, nie chciała tego widzieć, nie chciała umierać.
                                       – Tak tak, wracamy, wracamy – powiedziała niemrawo, chwytając kobietę za rękę. Ścisk był mocny - nie chciała jej zgubić.
                                      Zaczęła ciągnąć ją za sobą, może nawet siłą, jeśli było trzeba. Jeżeli się oddaliły, obróciła się plecami do resztek i zaczęła biec, cały czas trzymając dowódczynię. Proszę, ie bądź w tyle, nie chcę zostać sama.

                                    Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist DeithV Niedostępny
                                      Vergest Ist Deith Zapomniany Front
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #104

                                      Hans
                                      Imperialny strzelec westchnął głęboko, odryglowując karabin. Mruknął coś pod nosem, gdy sięgał prawą ręką do ładownicy. I właśnie wtedy ich spojrzenia się ze sobą starły.

                                      Widok wrogiego żołnierza w rowie tuż pod nim wprawił go w dobrze widoczne osłupienie. Choć Hans nie widział dobrze jego twarzy, zasłanianej przez wysokie wcięcie w celowniku, mignęło mu, jak jego brwi teatralnie się podniosły. Bojec gwałtownie zerwał się na równe nogi. W tym samym momencie, w którym Anschreit wystrzelił.

                                      Rozległ się głośny huk. Imperialista szarpnął się i zatoczył nieco do tyłu, jakby w stanie nietrzeźwości umysłu. Zwalił się na plecy niczym kostka domina. Wydał z siebie ostatnie tchnienie, a potem zastygł w bezruchu. Nie żył.

                                      Ines
                                      Obie biegły na złamanie karku. Byle jak najdalej od tego straszliwego widoku, tego poronionego miejsca. Serce waliło jej jak oszalałe. Wydawało jej się nawet, że jego siła zaraz połamie żebra i z zawrotną prędkością wyrwie się na zewnątrz, jak agresywny pies spuszczony z łańcucha. Dowódczyni była tuż za nią, nie puszczała się jej. Chociaż tyle, że są razem. Używały tych samych śladów krwi jako drogowskazu. W końcu to ich tropem podążyły do tej paskudnej szczeliny, którą piekło wdarło się do świata widzialnego.

                                      Zerwał się lekki wiatr, który szumiał złowrogo wśród liści i potężnych gałęzi drzewnych tytanów. Wydawało jej się, że szumi wedle ustalonego, uporządkowanego rytmu. Chciał im coś przekazać. A może to tylko irracjonalne myśli i zaburzone postrzeganie świata wywołane tym, czego uświadczyły jej oczy? Ucierpiał nie tylko zmysł wzroku. To było coś znacznie ostrzejszego, co przebiło się przez gałki oczne ze skutecznością szpikulca do lodu i dotarło do najodleglejszych zakamarków jej umysłu. Wrzeszczał on całym sobą tylko jedno – „Wynoś się stąd”.

                                      Krwawy asfalt stawał się coraz rzadszy, aż w końcu znikł. Udało im się. Są już niedaleko swojej pozycji. Chciała odetchnąć z niewyobrażalną ulgą, ale poczuje się bezpiecznie dopiero wtedy, gdy będzie wręcz w intymnej bliskości z resztą oddziału ciągniętej za nią kobiety. Obie były zdyszane. Jak głęboko weszły w ten przeklęty labirynt flory?

                                      Poszły dalej, już wolniejszym krokiem. Żołnierze operujący karabinem maszynowym nadal tam byli. Odetchnęła z nieukrywaną ulgą. Strzelec zauważył ich przyjście i do nich podszedł. W ręku trzymał krótkofalówkę.
                                      - Czy coś się stało, pani Ullrich? – zapytał, a na jego twarzy malowało się zmartwienie.
                                      Czerwona na twarzy podoficer tylko chrząknęła.
                                      - Imperialiści?
                                      - Nie. Żadnych w pobliżu.
                                      Kiwnął posłusznie głową, nie chcąc się zagłębiać. Wyprostował się.
                                      - Odzywali się?
                                      - Właśnie z tej przyczyny podszedłem. Zgrupowanie „Behr” właśnie kieruje się na naszą pozycję. To tylko kwestia czasu, aż tu przyjdą.
                                      - Doskonale. Mam serdecznie dość tutejszej części lasu.

                                      Prawdziwą śmiercią jest tylko zapomnienie.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • WiewiurW Niedostępny
                                        WiewiurW Niedostępny
                                        Wiewiur
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #105

                                        Hans

                                        Młodzian planował poleżeć jeszcze chwilę w swojej kryjówce, przygotowując broń do kolejnego wystrzału. Może huk strzału zwabi jego koleżków, których również będzie mógł ustrzelić? Pozbycie się tego strzelca prawdopodobnie ułatwi kompanom Hansa dotarcie na miejsce i zajęcie się resztą imperialnego ścierwa. Jedyną rzeczą jaką zrobił, była próba staranniejszego ukrycia się. Może uda mu się coś zdziałać do czasu zjawienia się kogokolwiek?

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • MaxwellM Niedostępny
                                          MaxwellM Niedostępny
                                          Maxwell Miasto Nieszczęść Wiek Pary
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #106

                                            A więc się nie zgubiły. Las nie postanowił spłatać im kolejnego figla. Jak dobrze… Nie przejmowała się obecnie niczym innym, poza ucieczką z tego miejsca znaną sobie drogą. Nie reagowała nawet na ten szum, nie widziała go jako coś gorszego - sądziła że te ciała to najgorsza rzecz jakiej doświadczy. Myliła się. Wzdrygnęła się odczuwalnie, słysząc ten głos. Nie przeraził jej wrzask, co jakikolwiek głos w jej głowie, mimo braku innych osób w pobliżu. Na osłodę - przynajmniej jej tam nie chciał.
                                            Kiedy wybiegły, poczuła się prze szczęśliwa. Zagrożenie zażegnane, można o tym zapomnieć… przynajmniej na chwilę. Rzucenie się w wir nowych obowiązków, jak i martwienia się obecną sytuacją frontową, skutecznie zagłuszą te niemiłe wspomnienia.
                                             – Jakie rozkazy? – spytała się, nieco zdyszana. Oboje pewnie czują i myślą to samo; spodziewa się więc natychmiastowej odpowiedzi.

                                          Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy