[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Grot
-
Dzieciożerca [T -7(Dzień 0)]
Nagle w drzwiach ukazał się otwór, przez który łypała wielka czerń lufy. Dzieciożerca w ostatniej chwili zdążył uchylić się przed strzałem, zdążył także Gladiator, ale Grotowi zabrakło szczęścia. Ołów trafił prosto w jego obojczyk, z łatwością przerywając warstwę ubrań i skórę, by utkwić w mięsie. Mężczyzna wydał z siebie zdławiony krzyk bólu, od razu chroniąc się za ścianą jednego z ograbionych apartamentów.
Lufa miotnęła się w otworze, zza drzwi dobiegł charakterystyczny grzechot przeładowania. Korytarz skrył się w chmurze pyłu.Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -7 (Dzień 0)]
Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili.
~1 P 5, 6Biegł, w czasie gdy w okół niego rozgrzmiała potworna kakofonia. Lecący na ziemię gruz z trzaskiem rozbijał się na bruku dawnego chodnika, ogłuszająco ryczał dziki zwierz, nie mogąc wyrwać się z śmiertelnej pułapki. Biały pył, pędzący niczym fala wraz z deszczem betonowych odłamków, dogonił Misjonarza i pochłonął, połknął go w całości. Strużki potu gromadziły się w masce, oddychanie było coraz trudniejsze, widoczność była zerowa. Jeden fałszywy ruch, poślizg na obrośniętym dziwacznym mchem kadłubie samochodu, mężczyzna upadł. Zerwany kawał fasady dokończył dzieła, uderzając go w potylicę. Głowa eksplodowała niewypowiedzianym bólem, a zaraz potem wszystko zgasło.
Pan jest moim pasterzem,
niczego mi nie braknie.
Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.
~ Psalm 23Mężczyzna otworzył oczy. Był pośrodku zupełnej pustki, czerni. Nie, nie do końca zupełnej. W pewnym miejscu, niby zawieszona w niebycie, nierealnej egzystencji, została ustawiona ławka, jakich Misjonarz widział wiele. Pokryte rdzawymi zmarszczkami zmęczenia, żeliwne poręcze, deski noszące na sobie szczątkowe ślady przedwojennej farby, niektóre brakujące, przez co ławka sprawiała wrażenie szczerbatej.
Na ławce siedziała postać. Długowłosy mężczyzna o ciemnej, śródziemnomorskiej karnacji, a przynajmniej tak wyobrażał ją sobie Anatol. Choć sprawiał wrażenie młodego, to jego dłonie wyglądały na styrane ogromem ciężkiej, wieloletniej pracy, którą wykonywał z wręcz syzyfowym uporem. Trzymał w nich zbeżowiały, poklejony wieloma warstwami taśmy foliant, stąd Misjonarz nie mógł odczytać tytułu. Długowłosy nosił na sobie proste, poplamione białą farbą jeansy i roboczą kurtkę Koksowników. Fioletowy szal z niezrozumiałymi dla Anatola, złotymi inskrypcjami opadał z jego ramion na pierś. Mężczyzna przewrócił stronę lektury. -
Widząc mężczyznę siedzącego na ławce, Misjonarz postanowił podejść do tej osoby. Kto wie, kim może być ten mężczyzna, ale wiadome jest to, że Anatol na pewno nie skończył dobrze. Gdy tylko był wystarczająco blisko długowłosego mężczyzny, Misjonarz spojrzał w jego stronę.
- Przepraszam, czy nie byłoby problemu, gdybym się przysiadł? - zapytał. -
Grotem zajmą się, gdy pozbędą się tamtych, martwi mu nie pomogą. Od razu ruszył w kierunku drzwi, nie chcąc, żeby tamci zdążyli przeładować, i postarał się otworzyć drzwi przy pomocy siekiery, licząc też na pomoc Gladiatora. Im szybciej się tam dostaną i ich wybiją, tym lepiej.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -7 (Dzień 0)]
Mężczyzna podniósł wzrok znad pożółkłej lektury i widząc Misjonarza, wygiął usta w ciepły oraz szczery, choć zmęczony uśmiech. Przesunął się lekko w prawo, robiąc dla niego miejsce na ławce.
— Pewnie, siadaj przyjacielu.Dzieciożerca [T -7(Dzień 0)]
Siekiera nie dawała zbyt wiele, zimna blacha odbijała każde uderzenie. Wtedy silna ręka wojownika odtrąciła Dzieciożercę na bok, by mógł zobaczyć, jak Gladiator całym swym ciałem uderza z rozpędu w wrota. Stare, przeciążone kilogramami żelastwa zawiasy nie wytrzymały, szczęknęły i po prostu oderwały się od ściany. Drzwi z hukiem osiadły na posadzce, po czym, wydawałoby się w zwolnionym tempie, zaczęły przechylać się, wróżąc niechybny upadek.
-
Skoro otrzymał zezwolenie od mężczyzny, to Misjonarz usiadł na ławce.
- Wiesz może, co to za miejsce? - zapytał. -
//Upadek, ale na mnie czy do środka pomieszczenia?//
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -6 (Dzień 0)]
— To sfera niestanu, przestrzeń, która wypełnia pustkę między ciałem, a duchem. — Brodacz przymknął książkę, litery na łuszczącej się okładce głosiły: “Nowy Kiermasz Bajek”. Odwrócił głowę do Misjonarza, na jego twarzy malowało się zaciekawienie pomieszane z rozbawieniem. — Wciąż mnie zadziwiacie. Co noc odwiedzacie to miejsce i nie macie pojęcia czym jest! Zabawne, prawda?
Dzieciożerca [T -7(Dzień 0)]
// Na Dzieciożercę i Gladiatora. //
-
- Powiedzmy, że jest zabawnie. Niech zgadnę: Zginąłem przygnieciony gruzem po walce z potworem?
-
//Drzwi są z metalu, to wiem, ale na oko jak ciężkie czy grube są?//
-
// W chuj. Jak spadną na kogoś, to kilka kości połamią na pewno, jak nie lepiej.
-
Mimo całej swojej siły, a nawet pomocy Gladiatora, przeczuwał, że nie da rady utrzymać drzwi i te zmiażdżą ich oboje. Dlatego tylko krzyknął, a później uskoczył w tył, ciągnąc swojego podwładnego za sobą, żeby i on nie dał się zabić albo ciężko zranić.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -6 (Dzień 0)]
— Tak myślisz? — Mężczyzna zdziwił się, po czym spojrzał na zegarek, jaki nosił na nadgarstku.
Był zupełnie pozbawiony cyfr i wskazówek, była to wyłącznie pusta tarcza.
— Nie! Mogę z dużą dozą pewności stwierdzić, że jesteś żywy, Anatolu. — Uśmiechnął się.Dzieciożerca [T -7(Dzień 0)]
Dzieciożerca w ostatniej chwili zdołał odciągnąć na bok lekko oszołomionego Gladiatora, drzwi huknęły zaraz koło nich, unosząc w górę chmurę kurzu i pyłu, która oślepiła wszystkich w korytarzu. Coś chrupnęło pod ich stopami.
— Poddajcie się albo strzelam! — Herszt ledwie usłyszał żeński głos zza zasłony, wciąż piszczało mu w uszach. -
- Czyli straciłem przytomność. Ile czasu mi zostało do przebudzenia się?
-
Lekko podniósł dłonie, polecając swojemu kompanowi to samo. Nie żeby chciał się poddać, ale zawsze jest lepsza okazja na atak.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -6 (Dzień 0)]
— To dobre pytanie, ale obawiam się, że nie mogę na nie odpowiedzieć. — Nieznajomy rozłożył dłonie w geście bezradności. — To zależy od dwóch czynników. Pierwszy, to jak bardzo ty, Anatolu, chcesz się wybudzić. Drugi, to jak bardzo i czy w ogóle twój nowo poznany bliźni będzie próbował Ci z tym pomóc.
Dzieciożerca [T-6(Dzień 0)]
Zasłona kurzowej mgły leniwie opadała, ukazując niską, lecz niemłodą kobietę stojącą nad wyrwanymi z zawiasów drzwiami. Mogła mieć około czterdziestu lat, jej twarz była ciemna i gdzieniegdzie pobrużdżona głębokimi zmarszczkami, a na jej ramiona spadał gruby, brunatny warkocz. Celowała do Gladiatora i herszta bandy z dziwacznej, dwulufowej broni, przy czym jedna z luf była o wiele dłuższa i węższa od pozostałej.
— Na ziemię! Już! — Krzyknęła, ustawiając muszkę w prostej linii z głową Dzieciożercy.
I wtedy świsnęła strzała.
Promień przebił szyję kobiety, jej gardło i wyszedł karkiem. Cofnęła się o kilka chwiejnych kroków, z jej ust wydobył się nieokreślony, bulgoczący dźwięk. Wypuściła karabin z rąk i złapała się za gardło, z którego coraz obficiej lała się krew, przesączająca się między palcami jej drobnej dłoni. Sekundę później upadła na plecy, bezskutecznie próbując złapać oddech. -
Od razu zabrał jej broń, obawiając się tego, że w ostatnim przedśmiertnym odruchu zdoła odstrzelić mu łeb. Potem sięgnął po swoją siekierę i odwrócił się w kierunku, z którego poleciała strzała, choć spodziewał się, kto ją wystrzelił.
-
- Akurat nie chcę umierać i wolałbym jeszcze pożyć. Choć nie wiem, czy mnie ktoś nie wyciągnie spod gruzu.
-
Ten post został usunięty!
-
Dzieciożerca [T-6(Dzień 0)]
Dziciożerca wyrwał kuriozalną pukawkę z jej dłoni. Jej ostatnie, przytomne spojrzenie było skierowane właśnie na niego, a wypełniała je nienawiść przemieszana z zdziwieniem.
Broń rzeczywiście nie przypominała jakiejkolwiek z tych, które herszt bandy widział w swoim życiu. Lewa lufa była długa, z nią karabin mierzył nieco ponad metr. Trafiały do niej pociski z komory, która ewidentnie została wytworzona dla wysokiej klasy pocisków, jakimi dysponowało niewielu strzelców. Na niej mieściły się także przyrządy celownicze, które najwidoczniej można było regulować wobec dystansu, jaki dzielił strzelca od celu. Prawa lufa za to była o wiele krótsza, wyglądała także na znacznie bardziej zmęczoną użytkowaniem. Na pierwszy rzut oka wydawała się spełniać funkcje krótkiej strzelby, choć przyczepiona do jej korpusu płócienna torba nabojowa nasuwała pewne wątpliwości.
Gdy przywódca grupy spojrzał w miejsce, z którego nadleciała strzała, zobaczył Grota. Opierał się o ścianę, klęcząc, a łuk leżał przed nim na posadzce. Krew wypływająca z obojczyka wolno spływała po jego kamizelce, równomiernie skapując w dół. Kap, kap.Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -5 (Dzień 0)]
— To jeszcze się okaże. — Odpowiedział nieznajomy zdawkowo. — Anatolu, czy mogę zadać Ci osobiste pytanie? — Kasztanowe oczy brodatego mężczyzny uwięziły w sobie wzrok Misjonarza.