Dworzec
-
Jeszcze przez krótki moment obserwował ich, ale po tym odwrócił się i zaczął odchodzić po dachu budynku w stronę centrum miasta. Na pewno przecież to nie jego szukali, przecież nie dałby się zaciągnąć znowu na Dworzec…
Zaciągnął powietrze pełnymi płucami. Nie zamierzał już wracać do szaro-burych warsztatów, w których dorastał. Ich wina, że próbowali go do tego zmusić. Zaczynał nowe życie i nic, ani nikt nie mógł mu przeszkodzić.
A tamci dwaj właśnie stworzyli mu idealne warunki, zwracając na siebie uwagę całej, okolicznej fauny.
Do dzieła, Paweł.
Ostrożnie stawiając kroki, wiedząc że stąpa po wiekowej konstrukcji, ruszył w stronę centrum, opuszczając parowozownię i nie oglądając się za siebie.
-
Ledwo przeszedłeś na środek dachu, a antyczne dachówki się pod tobą zarwały i spadłeś na strych. Z łoskotem godnym parowozów, od lat martwych, rąbnąłeś o podłogę z nieheblowanych desek. Podniósł się kurz, który zawierał najróżniejsze, strach po myśleć jakie, zanieczyszczenia. Gdy z wolna opadał spostrzegłeś, że był to jedyny kawałek podłogi, gdzie nie stały jakieś meble lub inne pudła.
-
-- Kurwa, ała… – Jęknął, czując jak na wpół z bólu, a na wpół z zaskoczenia, napłynęły mu łzy do oczy. – Kurwa, kurwa…
Pieprzone dachówki… Nie na taki rozwój wydarzeń miał nadzieję. Powoli zebrał się z podłogi i rozmasował obolałe punkty na ciele przed ruszeniem w dalszą drogę
-
Całe ciało bolało, jakbyś przez tydzień bez przerwy pracował przy naprawie lokomotywy, która od lat nie działa i jest marzeniem lokalnej administracji.
Kurz z wolna opadał i widziałeś coraz więcej szczegółów. Mnóstwo mebli, kartonów i innych rupieci. Ewidentny składzik, może nawet przedwojenny. -
Machnął kilkakrotnie ręką, pozwalając kurzawie się rozwiać. Może pomimo wszystkiego, te potknięcie po drodze miało swoje dobre strony…
Dobył latarki, tej samej którą zamierzał za niedługo sprzedać na targu, by zapewnić sobie dobry start w swojej nowej rzeczywistości. Nie zwlekając długo, zabrał się do przeszukiwania składziku, mając nadzieję na cenne fanty.
-
Nie znalazłeś nic poza śmieciami, których nikt nie chciał. Wszystkie tego typu magazyny zostały rozszabrowane już lata temu. Jedyne warte uwagi, co znalazłeś, to coś przypominającego końcówkę kranu, jakie jeszcze zostały na dworcu.
-
Miał nadzieję, że po zaliczeniu upadku na łeb z takiej wysokości, los przynajmniej trochę mu to wynagrodzi. Cóż… Wyglądało na to, że jeszcze nie przyszedł na to czas. Bez poświęcania większej uwagi znalezionej końcówce, wrzucił ją do plecaka. Musiał ruszać w stronę terenu kurierów. Nie chciał tracić czasu tutaj, tak blisko znienawidzonego Dworca. Zaczął szukać wyjścia z budynku, po czym skierował się w stronę centrum miasta.
-
Ledwo wyszedłeś z drzwi starego budynku, a w uszy uderzyło cię głośne wycie syren. Uruchomiło alarm na Dworcu, stalkerzy już pewnie dotarli na miejsce, uciekając przed mutantami. I zapewne już zdążyli powiadomienie władze, że należy wysłać za tobą grupę poszukiwawczą. A jakby tego było mało, zobaczyłeś, jak zza budynków wypada grupka psów.
-
-- Kurwaaa…! – Zawołał w zaskoczeniu, ale jego krzyk zaniknął gdzieś w połowie drogi między rzuceniem się do ucieczki, a złapaniem panicznego oddechu w płuca.
Wiedział, że jak wcześniej było źle, tak teraz jest tylko gorzej. Rzucił się do ucieczki ku centrum miasta, prąc naprzód ile sił w nogach. Wzrokiem od razu szukał możliwości wspięcia się na jakiś budynek, klatkę schodową, inny wysoki punkt, na który psy nie będą w stanie się dostać. W biegu dobył też łuku i strzały, nie zwolnił jednak ani na chwilę, nawet kiedy czuł, że zaczynało brakować mu sił.
-
Biegnąc przez względnie płaski teren, dotarłeś w rejon Galery.
PRZEJŚCIE DO GALERY