Galera

[Dark_Dante]

Jak na zawołanie, jeden z niższych bloków przed galerią najpierw się mocno zatrząsł, a następnie zapadł z ogromnym hukiem. Wielka fala kurzu dopadła też do was z niewyobrażalną prędkością.

[Radiotelegrafista]

-- Skurwysyństwo! – Warknął, ściągając gogle z kasku na oczy, a chustą zasłonił usta.

[Dark_Dante]

Straszny kwik przetoczył się po parkingu. Tym razem nie był to zew krwi, ale okrzyk przerażenia mutantów i strasznego ich bólu. Tuman zaczął powoli opadać, ale z wcześniej widocznych grzbietów, zostało raptem kilka, większość uciekła na Brandwicę.

[Radiotelegrafista]

Do cholery, co idzie?! Niepokój ścisnął jego żołądek. Nie wiedział czy chciał wiedzieć co kryje się za osłoną kurzu.

[Dark_Dante]

Jak pył opadł już na tyle nisko, to ujrzałeś coś, co było podobne do niczego. Może faktycznie przypominał kurczaka, jednak pozbawionego piór i wysokiego na jakieś cztery metry. Właśnie przechodził przez okopy i zmierzał do Galery.

[Radiotelegrafista]

-- Idzie na nas pieprzona zemsta pułkownika Sandersa! – Krzyknął, widząc mutanta. Przygotował się do posłania mu kulki prosto w dziób, nie miał zamiaru znaleźć się pod gruzami Galery.

[Dark_Dante]

- Dawać RPGrurę! - Wrzasnął Lodołamacz tak głośno, że pewnie całe miasto go usłyszało. Krzyk był tak donośny, że wszyscy na chwilę zamarli, dopiero po kilku sekundach ktoś się zerwał i poleciał na złamanie karku do wnętrza budynku.

[Radiotelegrafista]

Oby się kurde pospieszyli z tą rakietą… Jaka odległość dzieliła zmutowany kubełek smażonych skrzydełek od Galery?

[Dark_Dante]

Najwyżej dwieście metrów.
Skrzynię wniesiono szybciej, niż można było się spodziewać. Ktoś zaczął się szamotać z wiekiem, by po chwili je odrzucić i jęknąć.
- Nie ma…
- Jak to “nie ma”?! - Wrzasnął Lodołamacz i podszedł do skrzyni.
- Nie ma… Ktoś musiał ukraść granat…
- Właśnie nas zabiłeś, skurwysynu… - Powiedział doświadczony mężczyzna niemal płaczliwym głosem. Najwyraźniej całkowicie stracił inicjatywę.

[Radiotelegrafista]

Inicjatywa, inicjatywa… Musi być coś, co można zrobić! Czekaj, sekunda… Czy Galera miała jakieś boczne wyjście? Czy mógł jakkolwiek dostać się w okolice okopu?

[Dark_Dante]

Było jedno po drugiej stronie i spora liczba dawnych wejść służbowych, w większości jednak zablokowana. Jednak drugie duże wejście było od strony Brandwicy, gdzie jeszcze się kotłowało.

[Radiotelegrafista]

-- Miotacz płomieni! – Krzyknął tylko i poleciał w dół drabinki. Plan był prosty. Wybiec nad przedpole, zabrać miotacz ognia od jednego z martwych i usmażyć kurczaka, nie ginąc po drodze.

[Dark_Dante]

Usłyszałeś za sobą tupot kilku stóp, najwyraźniej jeszcze kilka osób miało jakąkolwiek nadzieję na ocalenie, chociażby nikłą.

[Radiotelegrafista]

Udał się do jednego z bocznych wyjść, nie miał zamiaru pchać się przez kotłowisko od strony Brandwicy, choć zrobi to, jeżeli sytuacja będzie tego wymagać.

[Dark_Dante]

Boczne wyjścia prowadziły przez zaplecza dawnych lokali, obecnie zajmowanych przez najróżniejszych lokalsów.

[Radiotelegrafista]

Przeleciał huraganem przez nie, nie zwracając uwagi na wąty mieszkańców. Nie miał czasu na pytanie o pozwolenie.

[Dark_Dante]

Wyszedłeś praktycznie z drzwiami, których zamki były symboliczne. Zaraz za tobą trójka innych stalkerów. Znaleźliście się po przeciwnej stronie budynku względem parkingu.

[Radiotelegrafista]

-- Ja lecę po miotacz. – Wydyszał, biegnąc w kierunku parkingu. – Wy spróbujecie odwrócić uwagę kuraka od Galery, kapisz?!

[Dark_Dante]

Nie wydawali się zachwyceni, jednak zaczęli zbierać po okolicy śmieci, żeby mieć czym w niego rzucać.
Miotacz rzucił Ci się w oczy jakieś pięć metrów przed samym monstrum, pod zwłokami jednego ze stalkerów.

[Radiotelegrafista]

-- Nosz szlag by Cię, Sanders…-- Warknął cicho. – Bądź tak łaskaw i się przesuń choć trochę, co?
W głowie opracował dystans dzielący go od miotacza. Będzie musiał sprintem przebiec tam, odwalić zwłoki i wyrwać spod nich miotacz, wszystko w ciągu co najwyżej kilku sekund. Niełatwa sztuka, dlatego liczył, że reszta choć na krótką chwilę zajmie uwagę nieopierzonego pierzastego.