Galera
-
— To jest pomysł, choć nie wiem, powiem Ci. Po tym co dzisiaj widziałem… Ona najchętniej rozwaliłaby cały oddział wojskowych sama, gołymi rękami. Poza tym Lodołamacz nie dałby mi żyć, gdyby coś jej się stało. Może po prostu pójdę sam.
-
- On to akurat byłby najszczęśliwszy z tego powodu. Już nie wyrabia nerwowo, jak musi co chwilę wyciągać ją za uszy z bagna. Ale jak chcesz… - Wzruszył ramionami - Zawsze możesz też iść z nami, na pewno się przydasz. Wreszcie będzie można zrobić coś dobrego, zamiast tylko zapychać sobie kieszenie.
-
Zastanowił się na moment, stukając palcami w blat. W końcu uniósł dłoń i lekko podrapał lewe ramię.
— Ta… To chyba też się zabiorę z wami. Pewnie masz rację. Tylko nie zapomnijcie o mnie rano. -
- Jasne. Poczekamy tutaj, w razie czego - Dopił resztę ze szklanki i wziął pod ramię wciąż milczącego Śledzia - Chodź, dzieciaku. Położymy cię spać.
-
— Do jutra. — Mar skinął im obu.
Po ich wyjściu dokończył resztki posiłku i odstawił talerz.
“— Trzeba będzie się zaopatrzyć…—” Westchnął, wiedząc, że zostały mu tylko dwa naboje do obrzyna. Wypadałoby uzupełnić także oszczepy.
Zagłębił się w Galerę, mając nadzieję, że jakiś nadgorliwy handlarz wciąż będzie sprzedawał. -
W dzisiejszym dniu o tej godzinie to było już niemożliwe. Wszyscy za bardzo się cieszyli, że żyją. Stalkerzy już na tyle podpili, że przestali się opędzać i wznoszą kolejki wraz z “pospulstwem”.
-
W takim razie będzie musiał pohandlować już u Kolejarzy, o ile będzie z kim handlować. Myślał jeszcze o tym, czy nie warto byłoby ściągnąć Owcy do pomocy, ale wolał teraz nie przeszkadzać dziewczynie. Po prostu udał się wynajętej kwatery.
-
W sekcji mieszkalnej, o dziwo, było całkiem cicho. Główna pijatyka toczyła się po barach i sklepach, zamienionych w jednodniowe meliny.
-
Jakby miało mu to przeszkodzić. Zaszył się w swoim boksie, zabezpieczył ekwipunek przed kradzieżą i naciągnął na siebie koc. Oby sen przyszedł szybko.
-
Naszedł, chociaż nie był spokojny. Widziałeś walkę z gonem jak zapętlony film, jednak za każdym razem jakiś mutant zdołał cię dopaść i zabić w wymyślny sposób. Obudziłeś się bladym świtem, wśród jęków, wzdychań i obietnic rzucenia alkoholu z większością okolicznych boksów.
-
— Eh… Dzień dobry, że ja pierdolę. —Przetarł dłonią twarz, ziewając. Przeciągnął się kilkakrotnie i dopiero wtedy wstał. Pozbierał swój sprzęt, upewniając się że wszystko jest na miejscu. Kij, szmaty, żywność, narzędzia i ekwipunek… Gitara gra. Cichaczem opuścił boks i udał się do kantyny.
-
Twoi towarzysze już tam byli, dojadali wczorajsze mięso, które jeszcze litościwie dostali za darmo. Jednak zamiast alkoholu, popijali napar z jakiegoś zielska, które stanowiło dzisiaj wydmuszkę herbaty.
-
Uniósł niemrawo rękę na powitania i sam podszedł do kontuaru, licząc że załapie się na jakieś resztki.
-
Na stole leżało kilka świeżych talerzy z wczorajszymi kawałkami mięsa i spory dzbanek w towarzystwie szklanek. Barmana nie było, zapewne odsypiał kaca.
-
Wziął kilka kąsków z jednego z talerzy, zalał sobie szklankę i dosiadł do pary stalkerów.
— Czyli co, zjemy i ruszamy? -
- Na to wychodzi. Szlak powinien być czysty, wszystko poszło do Brandwicków. A potem dalej. Może nawet znajdziemy kilkaset fantów.
-
-- Tia… – Użarł kawał mięsa. – W Brandwicy gon też pewnie zostawił syf i mogiły.
-
- Panowie! - Do małego lokalu wszedł jakiś mężczyzna - Mógłbym wam wszystkim zając chwilę?
-
Marley spojrzał na niego niezbyt pośpiesznie i rzucił krótkie spojrzenie Małemu oraz Śledziowi. Wzruszył ramionami.
-
Inni wykazali niewiele większe zainteresowanie. Jednak wydawało się, że to go nie rusza.
- Jestem z Federacji. Piętnaście minut po przejściu gonu wgłąb miasta, Liga na nas uderzyła. Z całą mocą. Sami nie mamy najmniejszych szans, szukamy pomocy wśród wszystkich, szczególnie stalkerów. Bez was, Federacji zniknie, staniemy się niewolnikami Ligi, lub nas wymordują.
Usiadł na pobliskim krześle, chwilę łapał oddech. Miał podkrążone oczy, a wzrok co raz padał na pełne talerze.
- Nie oszczędzają nikogo. Mordują kobiety, dzieci, starców i chorych. Rannych dobijają. Musieli dostać od kogoś wsparcie, jest ich o wiele więcej, niż podczas poprzednich utarczek. Do tego mają broń palną i amunicję. Przedwojenne. Dokonali już kilku pokazowych egzekucji. Musimy błagać całe miasto o wsparcie. Ale nie bójcie się, Federacja zawsze spłaca swoje długi. Opłaci się to wam.