- 
Stanąłeś w parze z Wikingiem, któremu najwyraźniej na złość też najlepiej pomagała ciężka praca. Ale gdy już mieliście z ogromnym trudem dociągnąć wozy do skrzyżowania z Popiełuszki, to wasz przewodnik was zatrzymał. 
 - Bierz tę swoją pannę i idziemy. Musimy się rozejrzeć na granicy.
- 
— Tajest, panie generale. — Zasalutował, siląc się na humor, po czym odszedł w kierunku Owcy, 
 — Słyszałaś przewodnika? Podobno mamy zrobić sobie spacerek po okolicy.
- 
Skinęła tylko głową, nie mając siły zaczerpnąć tchu. Jak tylko wróciliście do niego, to od razu was poprowadził na winkiel Białego Bloku i spojrzał w kierunku przejazdu kolejowego. 
- 
// Tam jest budka dróżnika czy coś? // — Mamy się tam wybrać, ta? — Zagadnął Marley pół-głosem. 
- 
Ten post został usunięty!
- 
- Za nasyp, obok Granatowych i na rondzie w lewo. Potem będziemy już na naszym terenie - Skinął głową - Dobra, chyba nikogo nie ma. Idziemy. 
- 
Ruszył za przewodnikiem, przezornie dobierając w dłonie hokej i upewniając się, że obrzyn dobrze leży w kaburze. Pochylił się i tak pobiegł za “generałem”. 
- 
Dobiegł do parkingu zaraz przed przejazdem i się zatrzymał za jednym z wraków. Wyjrzał ponad nim i chwilę obserwował, aż wreszcie powiedział. 
 - Skurwysyny… Właśnie naruszają granicę Kupiecką.
- 
Marley sam wspiął się na koniuszki palców by spojrzeć w tamtym kierunku. 
- 
Na samym szczycie, pośrodku torów było dwóch policjantów, i właśnie szli w waszą stronę. 
 - Ich jurysdykcja kończy się za pierwszą szyną! - Warknął wściekły.
- 
Zsunął się po karoserii wraku i westchnął. 
 -- Widzicie? Wiedziałem, że pały coś kombinują. Jakbym się założył o trzy kulki, to byłbym o trzy kulki bogatszy. A tak? – Westchnął z żalem, w tym samym czasie poprawiając łańcuchy na hokeju. Wystrzał zaalarmował by całą okolicę. – Jestem o trzy kulki biedniejszy.
- 
- I wyjdzie na to, że będziemy tu sterczeć jak chuj na weselu - Splunął we wszędobylski pył, a Granatowi wciąż się zbliżali wolnym krokiem. 
- 
Marley prędko rzucił okiem wokół. Czy było tu jakieś miejsce, w którym mogli skryć się przed wzrokiem gliniarzy i poczekać aż przejdą dalej? 
- 
Tylko pomiędzy wrakami, jednak decyzję należało podjąć natychmiast. Policjanci byli na tyle blisko, że mogliby zwrócić uwagę na jakiś ruch. 
- 
— Pozwólmy im minąć nas. Potem trzaśniemy ich od tyłu. — Wskazał delikatnym skinięciem głowy na hokej, jednocześnie powoli kuląc się tak, by zmniejszyć swoją sylwetkę za karoserią wraku. 
- 
- Chcesz wywołać kolejną wojnę?! Trzeba by ich zapytać, czemu się tu pchają bez zaproszenia - Sapnął gniewnie. 
- 
-- O tym mówię, przecież. Ogłuszyć ich, potem zapytać. – Obruszył się. – Chyba, że ty wolisz pogadać z lufą Wanada, a nie policjantami. 
- 
- Dobra, niech Ci będzie - Warknął i zastygł w pozycji. Policjanci się nie spieszyli, wolnym krokiem naruszali ziemię terytorialną kupców i szli prosto na was, za chwilę wpadną na kolumnę z wyposażeniem. 
- 
Marley odczekał, aż znajdą się zaraz za linią wraku. Licząc na skoordynowanie z jego towarzyszami, odbił się od ziemi i obracając się wraz z całym ciałem, przyłożył jednemu z policjantów prosto w tył czaszki płazem hokeja. Tylko na tyle, by ogłuszyć, a nie trawle zranić. Jeżeli to nie przyniosłoby oczekiwanego skutku, doprawił delikwenta pięścią. 
- 
Momentalnie opadł na płytki jak wór kartofli. Drugi nawet nie zdążył się obrócić, jak najpierw dostał pięścią w nos od federacyjnego, a potem Owca podcięła mu nogi i poprawiła kolanem. 
 

