Begin
-
Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej, z pewnym niedowierzaniem na twarzy.
-Co do…*- Mruknęła do siebie, wpatrując się w swoje ręce. Czuła pulsującą krew w skroniach, zapewne od napływającej adrenaliny, ale to było niemożliwe. Zabiła się przecież. Pamiętała to doskonale.
Chyba.
W końcu wstała i otrzepała spodnie. Nie była wierząca, ale może to było niebo? A może niepoznana nikomu kraina, do której udają się dusze tuż po śmierci? Spojrzała na kota, uśmiechając się gorzko pod nosem.
-Ty też tu utknąłeś, huh?- Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie, chcąc wyjść z uliczki. -
Gula
Barman przyglądał mu się ukradkiem, ale bez słowa nalał burbona. Wszystko toczyło się niezmienionym tempem, najwyraźniej LJ nikogo nie zainteresował na tyle by wytrącić z codziennej rutyny.Vappen
Dotarła do ruchliwszej części miasteczka. Widziała kilka wozów i konie tłoczące się przy kupie siana. Poza tym wypatrzyła kawiarnię, bar i jakiś hotelik. Nikt nie zwracał uwagi na nią ani jej przemyślenia. -
Huh? Nawet przez Vsevny przejeżdżała jakaś linia autobusowa. A to miasto wyglądało na nieco większe od jej małej żałosnej rosyjskiej wioski.
-Czemu niby powrót nie miałby być prosty? Nie macie na tym zadupiu zasięgu czy coś? Żadnych taksówek? Niczego? -
-Dzięki. - napił się trochę i odłożył szklankę.
- Mam niecodzienne pytanie. - zagadał do barmana - Gdzie ja właściwie jestem? Nie wygląda mi to na Miami… -
Jeszcze tego by brakowało, gdyby ktoś zwracał. Stanęła na uboczu, bijąc się z myślami.
Wzięła głębszy wdech. Czy zapytanie się kogokolwiek o to miejsce byłoby czymś dziwnym? Nagle, zaskakując nawet siebie, ruszyła w stronę baru. Może tam czegoś się dowie. A jak nie to… Postara się o to by ktoś postawił jej kolejkę.
Alkohol najlepszym sposobem rozwiązywania problemów. -
//Jebać, prowadzenie narracji pierwszoosobowej jest ciężkie.
Dokja czytał o podobnych przypadkach w wielu książkach jako młokos. W Korei ten rodzaj literatury był bardzo popularny. Typ umiera i w nagrodę za to, że zdechł chujową śmiercią trafia do świata fantasy. - Żegnaj Dokja, witaj… Nykran! - Po szybkim przemianowaniu się, jako, że wciąż był skołowany, poszukał jakiegoś murku i ławeczki, by tam odpocząć. Przeszperał kieszenie kurtki i spodni, szukając rzeczy jakie zabrał tu ze sobą. W takim świecie, smartfon to dzieło bogów i cholernie duża zaleta. -
Kwiatuszek
Mężczyzna znów zamilkł. Uniósł na moment brwi i westchnął ciężko.
— Rosyjski to taki piękny język. Przepraszam, dziewczyno, ale w takim magicznym zadupiu nie ma prądu, a co dopiero jakiegoś samochodu.Gulasz
— Miami? To jest to miasto, gdzie działa Słoneczny patrol?
Barman zaśmiał się. Dolał komuś piwa i podszedł bliżej.
— Jesteś w Beginie. Można powiedzieć, że to dosyć daleko od Miami. Powrót trochę potrwa.pineapple apple vappen
Dotarła do baru. Wewnątrz była grupka ludzi przy stole, jakaś białowłosa dziewczyna z drinkiem przy kontuarze i siedzący na uboczu, trochę zagubiony facet o wyglądzie szarmanckiego bohatera powieści romatycznej.bulba
Niestety, nie miał przy sobie telefonu. A nie! Jednak miał, ale miał dość słabą baterię. No i nie było zasięgu. Ani wifi. -
Wyłączył go, by bateria się nie zmarnowała i kontynuował przeszukiwania, chcąc znaleźć cokolwiek innego. Sam smartfon jest przydatny, nawet na handel, ale może znajdzie coś jeszcze. Nóż czy inny rodzaj broni byłby w cenie.
-
Nie ma tutaj prądu ani samochodów? Natasha przez chwilę stała w ciszy układając w głowie kolejne pytanie. Z każdą kolejną chwilą sytuacja ta wydawała się coraz dziwniejsza. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się nawet, czy mężczyzna sobie z niej nie żartuje, ale to, co mówił, wydawało się być zgodne z prawdą. Do tej pory nie widziała przecież żadnych urządzeń elektronicznych. Zamiast samochodów widziała i słyszała wszędzie dookoła same konie.
-Magicznym? Okej, czy mógłbyś wyjaśnić mi gdzie niby leży ten cały Begin, skoro najwyraźniej utknął w jebanym średniowieczu bez żadnego prądu? -
- Begin? - powiedział zaskoczony. Zastanawiał się gdzie może znajdować się miasto o tak specyficznej nazwie, kiedy coś do niego dotarło i to z hukiem. Rozejrzał się jeszcze raz po barze i zapytał z lekką dozą trwogi w głosie.
- B-Begin. Ten Begin? Miasto w tym dziwnym, karcianym świecie o którym opowiadał mi ojciec? -
Stanęła w wejściu, nie mogąc zdecydować się co zrobić następnie. Podchodzenie do nieznanych osób, szczególnie na trzeźwo, nie współgrało z jej naturą. Z drugiej strony zaś, zdawała sobie sprawę że nie może trwać w niewiedzy w nieskończoność. Przygryzła wargę i podeszła do baru.
-Przepraszam.- Spojrzała na barmana, swoim typowym, pozbawionym emocji, wzrokiem.
Kątem oka jeszcze raz ogarnęła całe pomieszczeniem, ot na wszelki wypadek. -
Gula i Vapen
— Cóż, to zależy kim był twój ojciec.
Barman odwrócił się i odszedł obsłużyć dziewczynę, która właśnie przyszła. Poza nim nie bardzo ktokolwiek się przejmował dziewczyną.
— Czego ci potrzeba? — Uśmiechnął się przyjaźnie. -
Ten post został usunięty!
-
bulba
Znalazł scyzoryk i dziwną kartę do gry. Wyglądała, jakby uprzednio była jego zdjęciem. Osobliwa sprawa. Widział coś takiego piereszy raz w życiu.Kwiatuszek
— Do tego przydałby się jakiś w kij dobry fizyk, moja droga. Begin leży poza światem, z którego przybywasz. -
- Lawrence. Lawrence Norrys. (//Muzyka przestałą grać a cały bar zamilkł) Ja jestem L. J., jego najstarszy syn.
-
Zimny dreszcz przeszył jego plecy, gdy zobaczył, że to karta, gdyż przypomniało mu to o jego dawnym życiu. Schował ją do kieszeni razem ze scyzorykiem, telefon do osobnej. Pierwsze, co muszę znaleźć to informacje. Gdzie jestem, czemu się tu znalazłem i o ciul w tym świecie chodzi. Drugie, to źródło pożywienia i miejsce do spania. Trzecie, miejscowe ubrania, by nie wyróżniać się w tłumie. Zacznijmy od informacji… To miejsce musi mieć jakiś ratusz, pałacyk miejscowego szlachcica, chatę wodza czy dom sołtysa. Zaczepił losowego przechodnia. - Dobry, którędy do siedziby władz miasta? -
-
Po tych słowach nastąpiła kolejna chwila ciszy, w czasie której Natasha znowu próbowała rozgryźć, czy mężczyzna żartuje. W międzyczasie skończyła palić papierosa i pozbyła się jego resztek rzucając je na ziemię a następnie zdeptując.
-Okej, mógłbyś rozwinąć tę myśl? Bo do tej pory wszystko, co powiedziałeś zawierało minimalną liczbę pożytecznych informacji i z każdą kolejną odpowiedzią staję się tylko bardziej zdezorientowana. Jakim cudem to miasto może kurwa leżeć poza światem, z którego przybywam? - spytała nieco podirytowana. -
//gule atakuje banda jego dzieci
-
gulasz
— Ach tak. Coś mi to mówi, ale nie wiem dokładnie. Nie jestem gejem, więc to nie była nowinka dla mnie.Kwiatuszek
Skrzyżował ręce na piersi.
— Szlag by to trafił. Nigdy nie potrafię tego nikomu dobrze wyjaśnić. Otóż znajdujemy się w czymś, co zwykliście nazywać światem równoległym. Do którego najwyraźniej przypadkowo trafiłaś. Nie jesteś pierwsza.wietkong
— Uhhh… wydaje mi się, że tam. Ale ja tu tylko przejazdem.
Wskazał mu któryś z budynków, nieszczególnie się wyróżniający. -
- Co? Albo dobra, nie ważne. Powiedz mi tylko, bo nie jestem pewien czy wszystko dobrze pamiętam. Jeśli chcę stąd uciec muszę zebrać całą talię jakiś kart, prawda? Gdzie je mogę zdobyć?