Begin
- 
— Są dwa hotele w miasteczku. Ale jeśli nie czujesz się pewnie, to mam pokój gościnny. Tak w ogóle jestem Hannah. 
- 
- Angelika Windfield - odpowiedziała nieco odruchowo. - O, bardzo chętnie skorzystam z propozycji! - odparła nieco już radośniej i wstała z krzesła - pokazałabyś mi jeszcze miasto? - dodała po chwili. Chętnie by sobie zwiedziła to miejsce, jednak obawiała się, że bez przewodniczki mogłaby się zgubić, zabłądzić albo natrafić na jakąś nieprzyjemną rzecz… 
- 
— No dobrze. 
 Kobieta wstała i ruszyła do drzwi.
 — Akurat jest ładna pogoda na spacer.
- 
Zerwał kawałek swojej peleryny by zatamować ranę i wyniósł dzieciaka z mieszkania na rękach, uważając na to, by jej nie otworzyć. Zaniósł go szybkim, ale stablinym krokiem do Motelu. 
- 
Ruszyła za nią. 
- 
bulba od kiedy ty do choinki masz pelerynę 
 Eveline wyszła mu na spotkanie i aż podskoczyła w przestrachu.
 — Boże, co mu się stało? Połóż go tu, na kanapie.
 Gwizdnęła szybko i poinstruowała jakiegoś gościa, by pobiegł po lekarza.Wiewiur 
 Wciąż było całkiem ładnie. Hannah powoli szła, spoglądając na Angelikę.
 — W Beginie jest dosyć spokojnie. Mamy tu często marynarzy i woźniców za gości. Pójdziemy do portu na moment.
- 
//Od czasów zakupów z lumpie. Przecież ja teraz chodzę w tym stroju.// 
 - Przechodziłem obok i usłyszałem krzyk z jednego z domów. Coś spierdoliło przez okno zostawiając ślady krwi i zostawiło go na ziemi z tą dziurą w szyi. Cud że żyje. Wampiry tu macie czy ki czort?
- 
Kiwnęła jej głową i rozglądała się dookoła. 
 - Jak duża jest kraina?
- 
bulba 
 — Są, ale prawie nigdy nie zapuszczają się w te strony. Jest tu dla nich zbyt słonecznie. Dobrze, że znalazłeś tego dzieciaka.Wiewiur 
 — Jak wspomniałam, niezbyt duża. Nie mam niestety porównania, nigdy nie przepadałam za geografią.
- 
- No co ty nie powiesz. - Parsknął patrząc na młodego. - Albo nabawi się traumy, albo wyjdzie z tego silniejszy. Wolałbym to pierwsze, dość już widziałem dzieci przesiąkniętych nienawiścią tak, że zmieniły się w puste skorupy odarte z dziecinnej niewinności. - 
- 
— A, najwyżej się go odwiezie do wariatkowa. Tobie nic nie jest poza wspomnieniami z wojny? 
- 
- Prawdziwemu mężczyźnie nigdy nic nie jest. - Uśmiechnął się i prychnął sam ze swojego żartu. - Nie, nic mi nie jest. Przyszedłem na miejsce po fakcie. 
- 
Gdy mówił, oparła dłoń o jego klatkę piersiową. 
 — Cieszę się — rzuciła z uśmiechem.
 Po niedługim czasie przyszedł lekarz i zajął się chłopcem.
- 
- Co z nim? - Spytał konowała po odratowaniu dzieciaka. 
- 
— Jest osłabiony, ale jego stan jest stabilny. Musi dużo odpocząć, ale wyliże się. 
- 
Skinął tylko głową i wrócił do Eveline. - Spotkałem twojego ojca. Przemiły staruszek. - 
- 
Szła dalej. Nie miała za bardzo nic do dodania. 
- 
bulba 
 — Och? Nawet nie wiedziałam, że jest w mieście. Jakoś nie zaszczycił mnie wizytą.Wiewiur 
 Dotarły obydwie do portu. Stały na pomoście, gdzie przycumowano kilka statków. Morze szumiało, a nad ich głowami przelatywały mewy.
- 
- Nie macie dobrych relacji? - 
- 
— Nie są złe, ale w sumie mogło być lepiej. A co? Zastanawiasz się, czy zrobiłeś dobre wrażenie? 
 


