Begin
- 
- Chętnie spróbuję tej ryby - chwila myślenia. - To macie tu elfy?! Jakie jeszcze rasy tu są? 
- 
— Są elfy, mroczne elfy, wampiry… no i zmiennokształtni, ale oni nie mają jakiejś społeczności, z tego co wiem. 
- 
W sumie… Zabrał wszystko. Nie bez powodu miał pseudonim “Hroader” we wojsku. Po wszystkim przytulił i pocałował Eveline i ruszył do portu, szukając jej ojca, by odpłynąć. 
- 
Eveline pomachała za nim i ruszyła do pracy. Mężczyzna w porcie siedział na burcie statku z gazetą. Kiwnął głową na powitanie. 
- 
- Ahoj. Przepraszam za spóźnienie, robiłem twojej córce śniadanie. - 
- 
— A mi nie zrobiłeś? — rzucił, po czym roześmiał się. — Nic się nie stało, mój kompan i tak jeszcze żre. Poczekamy chwilę na niego. 
- 
- Przykro mi, mewy zeżarły. - Usiadł sobie na jakiejś beczce czy coś obok niego. - Czemu w ogóle tam płyniesz? 
- 
— To taka, powiedzmy, gwarancja świętego spokoju. Wieziemy im jedzenie, bierzemy ryby, więc mają zajęcie. Wiele osób zastanawia się, jakim cudem w Krainie nie ma anarchii, czy to kwestia magii czy czegoś. Ale to gówno prawda. To kwestia dogadania się. 
- 
- Czyli piraci przestają być piratami bo ich karmicie? - 
- 
— Ta mała dziewczyna… wierzy, że jeśli nie da ludziom miejsca na zło, nie będą źli. Część rzeczywiście nie jest. Ale nie wszyscy są tacy, jak ty ich określiłeś. I dlatego nie byle kto jest wysyłany na Porte Isla. 
- 
//Czemu Buluś to Ksiu?// 
 - Trochę nudno… A te elfy różnią się czymś oprócz koloru skóry? O, a jak wyglądają w ogóle?
- 
//bo powiedział, że to jedyne zdrobnienie jakie zaakceptuje — Są długowieczne i mają spiczaste uszy. 
- 
Nie tego się spodziewała po magicznym świecie. Może chociaż jedzenie będzie dobre? 
- 
//urocza zrzęda Przynieśli jedzenie. Pachniało całkiem dobrze. 
- 
Spróbowała. 
 //Kiepsko idą mi opisy czynności codziennych :v
- 
Miała przed sobą dobrze doprawioną, pachnącą ziołami rybkę. Smakowała nawet dobrze. Hannah niespiesznie zajadała swoją. Nikt im jakoś nie przeszkadzał. 
- 
W sumie sama nie wiedziała czego mogła się spodziewać po rybie w krainie czarów… Może jakiejś nieznanej jej przyprawy? Chociaż z drugiej strony, nie zna zbyt wielu tych ze swojego świata. Nie mniej swoją porcję również zjadła niespiesznie, delektując się nią. 
- 
- To gdzie trafiają te największe mendy i pomyleńcy? 
- 
Ksiu 
 — W znaczeniu tacy jak ty?Wiewiur 
 Smakowała obco, jakimiś nieznanymi jej ziołami o przyjemnym zapachu. Dupy nie urywa, ale najadła się do syta.
- 
- Nie no, ci trochę milsi. Aż takich tu chyba nie macie. 
 


