Begin
- 
— Wydaje mi się, że żadnych sztormów w najbliższym czasie nie powinno być. Ostatnio jest dość pogodnie. Zresztą, w najbliższym czasie nie wybieramy się na morze. 
- 
Radioś 
 Adahy obudziła się i poczuła, że ma mokre stopy. Wokół panował lekki półmrok, słyszała szum wody. Gdy tylko otworzyła oczy, zobaczyła, że siedzi na brzegu morza, a woda obmywa jej stopy. Czemu nie miała butów? Dziwna sprawa. Była też przekonana, że jeszcze przed chwilą była całkiem spory kawałek od morza.
- 
Przejechała dłonią po czole. 
 — Co… Co jest? — Zapytała samą siebie, rozglądając się dookoła. — Przecież…
 Wtedy ją to trafiło. Przez jej kark przeszedł zimny dreszcz. Wstrzymała oddech i z wahaniem dotknęła ręką dołu swojej szczęki.
- 
Wyczuła wyraźny ślad, który w dotyku jednak bardziej przypominał bliznę. Osobliwą pamiątkę. Usłyszała, że coś koło niej przemknęło. 
- 
Czymkolwiek to było, odwróciło jej uwagę od pojawiających się pytań. Zerwała się z ziemi i prędko rozejrzała. Co to było? 
- 
Po plaży tuptał krab. Zaraz za nim kolejny, nieco większy, ciągnący za sobą… but. Całkiem znajomy but. 
- 
Zmrużyła oczy. Kilkoma ruchami dłoni otrzepała się z piachu i pomaszerowała za krabem, by odebrać mu swoją własność. 
- 
- No, to kiedy wyruszamy? - Walnęła prosto z mostu, nie mogąc się doczekać wycieczki po krainie. 
- 
Radioś 
 Krab chyba się wystraszył i upuścił zdobycz. Adahy odzyskała buta. Pytanie, co się stało z drugim.Wiewiur 
 — Kiedy będziesz gotowa. Bo ja już jestem.
 Sho wygiął się i ziewnął.
- 
Może kraby wciągnęły go do jakiejś nory? Adahy wciągnęła buta na stopę i poszła za śladem krabów, wsuwając dłonie w kieszenie. Idąc, przyglądała się badawczo okolicy. Gdzie ona wylądowała? 
- 
Wyglądało na to, że była na plaży blisko jakiegoś miasteczka. Wypatrzyła parkę krabów walczącą o jej drugi but. 
- 
“-- Dziwne. Gdzie mnie wywiało? --” Pomyślała, patrząc na zabudowania. “-- Może tam się czegoś dowiem. --” Po tym zbliżyła się do parki krabów i wskoczyła między nie, porywając drugiego buta. 
 -- Moje, oddawaj. – Stwierdziła, chwytając go.Jak już go założyła, udała się w kierunku miasteczka. 
- 
Było jej trochę niewygodnie, w końcu i buty i stopy miała wilgotne. Do miasteczka dotarła bez problemu. Było w nim dość cicho. Rzuciła jej się w oczy knajpa i jakiś hotel, którego neon niemrawo migał. 
- 
Postanowiła najpierw zajrzeć do knajpy, być może tam ktoś powie jej o co chodzi. 
- 
Wewnątrz dwóch marynarzy popijało piwo i gadało o “starych dobrych czasach”. Barmanka wycierała ladę, chyba coś się na niej niedawno rozlało. 
- 
Adahy rozejrzała się podejrzliwie po barze, ale w końcu podeszła do lady i usiadła przy niej. Rzuciła wzrokiem na barmankę. 
- 
— Co polać, moja droga? 
 Kobieta wykrzesała z siebie miły ton, ale i tak brzmiała na znużoną. Chyba chciała już iść do domu.
- 
— Na razie nic. — Odpowiedziała. — Co to za miasto? 
 W międzyczasie Adahy zaczęła przetrząsać drugą dłonią kieszenie kurtki i spodenek z nadzieją na znalezienie być może zaplątanych tam pieniędzy.
- 
Przypadkiem na nic nie trafiła, ale jedna z kieszeni była dziurawa, więc może jakieś pieniądze błąkały się w obszyciu kurtki. 
 — To jest Begin, moja droga.
- 
Uciekła na moment wzrokiem w bok. Ta nazwa nic jej nie mówiła. 
 — Jestem na wschodnim wybrzeżu? — Zapytała się w końcu.
 


