Begin
- 
Adahy opadła szczęka. Wychodziło na to, że recepcjonista (recepcjonistka?) nie wprowadzał(a) jej w błąd, bo jeżeli coś mogła nazwać dziwną rzeczą, to na pewno taką akcję. Wciąż trudno jej było uwierzyć w tą paplaninę o portalach, ale przecież sama widziała, co się właśnie stało. Czyli barmanka też nie kłamała? Może i nie… Ale wszystko wyjaśniała zawile.
Gdy już przyswoiła sobie do wiadomości to, co właśnie zobaczyła, przymknęła usta i cofnęła się o pół kroku.
— Rany… Nieźle. — Powiedziała w końcu, z lekkim podziwem w głosie. - 
— Całkiem przyjemna umiejętność. Która forma ci bardziej odpowiada? Mogę się dostosować. — Zachichotała. — Mogę też ci dać kluczyk do jakiegoś pokoju, wyglądasz na przemęczoną.
 - 
— Nie jestem. Poza tym sorry, ale nie mam Ci z czego zapłacić. — Wywinęła kieszenie. — Ani centa.
 - 
— Nic nie szkodzi. Tu i tak nie ma waluty.
 - 
Skrzywiła się.
— To czym wy tutaj płacicie? - 
— Zasadniczo za komuny, każdy ma pracę i każdy sobie jakoś radzi.
 - 
//Nie wiem czy to dobre słowo, którego chcę użyć do tego efektu dźwiękowego//
Jęknęła z zawodu.
- No tylko one nie będą magiczne! Liczyłam, że mnie do takiego właśnie miejsca zabierzesz… - Po czym szybko się poprawiła - oczywiście Rebel nie jest złe, słyszałam że to bliźniacze miasto Sybil, które chciałam zobaczyć… Ale i tak technologii miała już trochę u siebie… - 
— Och, Rebel jest magiczne. Tylko w mniej chlubnym tego słowa znaczeniu. Zresztą, zobaczysz jak dojedziemy.
 - 
-- …No dobra. – Odpowiedziała z wahaniem. – W takim razie wezmę te kluczyki. Na jedną noc.
 - 
– Życzę miłego pobytu.
Dała mu kluczyk, po czym rozsiadła się i wróciła do śpiewu. - 
Adahy spojrzała na numer na kluczyku.
 - 
Był to numer 2. Kluczyk wyglądał zwyczajnie, raczej nie był magiczny.
 - 
Odetchnęła z ulgą. Podrzuciła klucz i złapała, zamykając w dłoni. Przynajmniej miała miejsce, w którym mogła spędzić pierwszą noc w tym miejscu? Świecie? W każdym razie przeszła przez drzwi frontowe hotelu i rozejrzała się za pokojami.
 - 
Najwyraźniej musiała się udać po schodach na górę.
 - 
Więc udała się na górę.
 - 
Dotarła dość łatwo do swojego pokoju, który był całkiem przestronny. Ładnie w nim pachniało. Wyglądał trochę nijako, ale i tak dość dobrze. A już na pewno to obiecująco wyglądające łóżko.
 - 
“Nie wygląda źle… Jakim cudem on to utrzymuje bez pieniędzy?” Przebiegło jej przez myśl. Usiadła na łóżku i zdjęła z nóg buty oraz skarpety. Czy w pokoju znajdował się kaloryfer lub suszarka do ubrań?
 - 
Znalazł się jeden kaloryfer. Był jednak zimny.
 - 
“Ciekawe czy kotły działają…” Przekręciła gałkę, ustawiając średnie grzanie.
 - 
Na razie nic się nie wydarzyło. Na parapecie wylądował gołąbek.