Kreeou
-
- Dzień dobry. - powiedział - Jestem L. J. Zbieram Karty.
-
— Widzę właśnie. Wbrew pozorom widzę jeszcze całkiem nieźle. Z jakiegoś powodu w czerni i bieli. Wyglądasz na całkiem zdecydowanego człowieka, LJu. Chciałbym wiedzieć, co ci się marzy. Nie mówię od razu o życzeniach od kart, po prostu zastanawiam się, co ciebie pcha do przodu.
-
- Na chwilę obecną, to przede wszystkim chęć powrotu do domu. Nie żeby mi się tu nie podobało, ale za dużo za sobą zostawiłem.
-
— A gdybyś był już u siebie i ochłonął po tym wszystkim, to co by ci z tych pragnień zostało? Pragnienie powrotu jest jak najbardziej zrozumiałe.
-
- Nie wiem czemu wszyscy mnie o to pytają. Jak na razie jestem usatysfakcjonowany przez swoje doczesne życie i chciałbym je zwyczajnie kontynuować.
-
— To akurat jest bardzo proste. Większość mieszkańców Krainy nie potrafi się ustosunkować ani objąć myślą tego, jakim życiem żyli Jokerzy, zanim tutaj trafili. Media, rozrywka, praca… wszystko jest inne. A marzenia, choć nierzadko wydumane, zazwyczaj są podobne. Uważam, że są przypadki, w których po pragnieniach określisz charakter swojego rozmówcy.
-
- W takim razie, powiem to jeszcze raz. Moim pragnieniem jest wrócić do mojego dawnego życia i kontynuować je bez zmian, może z kilkoma okazjonalnymi na lepsze.
-
Ardehel roześmiał się i z książki, która leżała w pobliżu wyciągnął kartę.
— Obyś wrócił. -
- Dzięki, taki mam plan. - wziął od niego kartę i schował ją do portfela z pozostałymi. - Czy jest tutaj ktoś jeszcze kto ma swoją Kartę?
-
— Jest jeszcze Akairis. Wydaje mi się, że teraz znów będzie zamęczał Likho.
-
- Wiesz może gdzie go znajdę? Akairis, nie Likho.
-
Wskazał mu dom, ukryty pośród zarośli.
-
- Dziękuje. Miłego dnia. - kiwnął głową i ruszył we wskazanym kierunku
-
— I widzisz, Likho, mi to by się przydało już umrzeć. Za stary jestem, żeby gadać z tymi wszystkimi dziećmi świata. A ty w sam raz zajmiesz moje miejsce!
-
Stanął gdzieś z boku, by móc przysłuchać się dziwnej konwersacji
-
Likho golnął sobie coś, co miało mocny ziołowy zapach.
— Akairisie, szanuję twoje zdanie, ale nie chcę brać na siebie takiej odpowiedzialności.
— Ale pomyśl sobie o tym. Jesteś leszym, kto inny będzie mógł się zaopiekować lasem? -
Słysząc że jego przyjaciel faktycznie znalazł się w niemiłym położeniu, postanowił się wtrącić. Zapukał do drzwi
-
Akairis zwrócił wzrok na LJa.
— Oho, przybył Joker. Poszukiwacz drogi do domu. -
- W rzeczy samej, to właśnie ja. - powiedział i spojrzał się na Likho - Mam nadzieje że nie przeszkadzam
-
— W sumie to byś się przydał. Tem stary piernik próbuje mnie emocjonalnie wmanewrować w przejęcie jego stanowiska.
Elf roześmiał się i kręcił lekko głową. Likho zacisnął pięści i odetchnął.