Wenus
-
Skinął głową.
- Spokojnie, nie przyniosę nikomu wstydu moim wyglądem. Choćby po to wydałem małą fortunę, aby to ciało znów było sprawne. Jeśli to wszystko to możesz odejść i zająć się swoją częścią przygotowań, ja skontaktuję się z ochroną i zajmę się resztą. -
“Doskonale. Spotkamy się za trzydzieści cztery godziny, najlepiej od razu w dokach. W razie problemów poślij kogoś po mnie, komunikatory podręczne wyszły z mody dziesięć dni temu,” Augus powiedział, wychodząc z pomieszczenia.
-
Westchnął teatralnie i pokręcił głową. W tym tempie nie minie wiek, a wszystko, co znał, wyjdzie już z mody.
Nie przejmując się modą, nałożył maskę i uruchomił komunikator, po chwili namysłu wybierając z listy jednego z najemników z najdłuższym stażem, Adama Bragga. Nie tylko dlatego, że był doświadczony i zaufany, ale i dlatego, że miał już doświadczenie w podobnych misjach, stanowiąc dowódcę eskorty Alexandra w większości służbowych podróży, dowodząc zarówno skromnymi oddziałami, jak ten tutaj, jak i małymi armiami, gdy takie zabezpieczenie bywało potrzebne. Nie spodziewając się większych kłopotów, uznał, że zdecyduje się na wariant z mniejszą ilością wojska. Może i nie znał się na obecnie panujących trendach, ale pojawienie się pod czyimś pałacem z setkami zbrojnych raczej nigdy nie było w modzie.
- Kapitanie Bragg? Proszę dobrać sobie dwóch innych najemników w stopniu poruczników oraz pluton trzydziestu żołnierzy-klonów. Potrzebuję eskorty, za 36 standardowych godzin opuszczamy pałac i udajemy się do Nowego Knossos. Ludzi dobierze pan sobie według uznania, ale niech pamięta pan, że nie potrzebuję zimnokrwistych morderców ani jednoosobowych armii, niech porucznicy nie tylko znają się na swoim fachu, ale też mają w sobie na tyle ogłady, że będzie można wprowadzić ich na salony. Całość eskorty proszę podzielić na trzy drużyny po dziesięciu ludzi, pan dowodzi całością oraz jedną trzecią, porucznicy pozostałymi. Dokładne rozkazy przekażę wam później. Jakieś pytania, kapitanie? -
“Czy zostaje mi jakaś praca, jeśli ktoś już opracowuje za mnie instrukcje?” Padła odpowiedź, ubarwiona rozbawieniem. “Nie martwcie się, panie. Upewnię się że wszystko będzie gotowe na czas. Jeśli stwierdzicie że może być potrzeba wejścia w ofensywę, każę wszystkim zabrać i ukryć pistolety maszynowe, w przeciwnym razie weźmiemy broń jednostrzałową.”
-
-- Wszyscy żołnierze mają mieć ze sobą pełen rynsztunek i uzbrojenie, na pokaz, ale też nie zamierzam wprowadzić wszystkich do środka, najdalej będzie mi towarzyszyć pan i pańscy ludzie, druga grupa zabezpieczy lądowisko, a trzecia będzie w odwodzie. Chodzi o odpowiedni pokaz naszych możliwości, kapitanie. Ale tak, niech pan zadba, żeby żołnierze mieli też na wyposażeniu bardziej dyskretną broń. Nie spodziewam się niczego złego, ale wolę być przygotowany na każdą ewentualność.
-
“Rozsądny plan.” Odparł kapitan. “Ubiorę swój najlepszy mundur żeby wpasować się w towarzystwo. To wszystko?”
-
-- Owszem. Do zobaczenia, kapitanie. - powiedział i zakońzył połączenie. Choć chciał wrócić do pracy, powstrzymał się i udał najpierw do swojej jakże okazałej garderoby. Nie przepadał za wykwintnymi strojami, wolał o wiele prostsze i wygodniejsze kreacje, ale uznał, że znowu nadszedł czas, aby się poświęcić, zaczął więc przebierać kolejne ubiory, aby znaleźć coś, co byłoby odpowiednie do okazji.
-
Ze swoją garderobą mógł prędzej czy później znaleźć praktycznie wszystko co mógł sobie wyobrazić. Po jakiejś godzinie udało się dobrać ubiór do którego nie przyczebiłby się nawet największy snob, co zostawiło Alexandrowi jakieś trzydzieści trzy godziny czasu wolnego, czy też “wolnego”. Było to dość żeby dogonić pracę, może nawet dość żeby dokonać zmian fizjologicznych swojej formy. Możliwości było wiele jak zawsze.
-
Lubił się takim, jakim był, czemu dał wyraz, topiąc małą fortunę w odpowiednim zreperowaniu swojej formy, a nie przeniesieniu jaźni do innej, co byłoby znacznie tańsze i prostsze. To więc sobie odpuścił i rzucił się w wir pracy, ale nie przesadzał, rezerwując odpowiednią ilość czasu na odpoczynek, posiłki i tym podobne, aby być w pełni sił na przyjęciu.
//Ja nic konkretnego nie planuję, więc jeśli ty też nie, to możesz śmiało przewijać akcję do przodu.// -
Czas wlókł się dość powoli, lecz zajęcie było na tyle angażujące że Alexander nie miał jak się niecierpliwić gdyż ledwo pamiętał o przyjęciu. Być może nawet przeoczyłby datę wyjazdu, gdyby nie ustawiony alarm i przygotowania statku i gwardii które widać było dosłownie z okna jego gabinetu.
-
Skoro tak to zakończył sprawy, którymi się zajmował i ubrał się w swój przygotowany zawczasu na tę okazję strój. Wziął ze sobą również maskę, laskę i pistolet, ale ten ostatni zostawił w swojej kajucie na statku. Gdy upewnił się, że na pokładzie jest jego doradca, najemnicy i żołnierze-klony polecił pilotom ruszać w stronę Nowego Konssos.
-
Podróż statkiem powietrznym była całkiem przyjemna, w przeciwieństwie do bardziej zaawansowanych lecz też bardziej surowych i ciaśniejszych statków kosmicznych. Pojazd sam się unosił w gęstej atmosferze planety, jak sterowce starej Ziemi lecz ze znacznie większą prędkością. Miasto do którego zmierzali wyłoniło się zza horyzontu po niecałej godzinie, widoczne zza chmur dzięki niezwykle jasnemu wielokolorowemu oświetleniu.
“Nowe Knossos, jedno z największych miast na półkuli, całe wykorzystane jako sala balowa,” Augus powiedział rozkojarzonym głosem. “Podczas gdy reszta Układu stagnuje lub powoli rdzewieje, Wenus lśni coraz to jaśniej. Wspaniałe, to.”
-
- W istocie, wspaniałe. - przyznał rację swojemu doradcy. - Ale nie zapominajmy, że pycha kroczy przed upadkiem.
-
“Byłem pod wrażeniem, że akurat tobie Upadek kojarzy się dobrze,” Rzucił Augus w odpowiedzi. “Lecz mniejsza z tym. Jesteś gotowy na swoje wejście? Dokujemy za jakiś kwadrans, ale to tego czasu warto by ustawić twoich ludzi w szeregi, jeśli taki styl masz na myśli.”
-
Wzruszył lekko ramionami na jego uwagę i po chwili skinął głową. Potem opuścił swoje miejsce i poszukał Bragga, bo to z nim powinien omówić nie tylko rozstawienie ludzi, ale i inne szczegóły związane z obstawą.
-
Kapitan właśnie się ludźmi zajmował, ale raczej nie ich rozstawianiem a poprawnym instruktarzem.
“I pamiętajcie wy synowie probówek, od każdego spoza tej obstawy macie się trzymać z dala i nawet nie myśleć o…” Na widok Alexandra Bragg odwrócił się od szeregu żołnierzy. “Witaj panie. Właśnie kończyłem ostatnie przygotowania. Jesteśmy w zasadzie gotowi, chyba że masz jakieś specjalne życzenia.”
-
- Myślę, że jeśli pańscy ludzie będą przestrzegać moich poleceń, które wydałem panu wcześniej, to wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Pozostawiam bezpieczeństwo moje i mojej świty w pańskich zdolnych rękach, kapitanie.
Skoro i to miał z głowy, to wrócił na swoje miejsce, aby w spokoju doczekać lądowania. -
Do lądowania doszło parę minut potem. Statek został skierowany na konkretne miejsce parkingowe, wyznaczone specjalnie dla statku Alexandra i aż za duże dla niego - wyraz szacunku albo subtelna kpina, zależy jak na to spojrzeć. Żołnierze gotowi byli do wymarszu i jeśli Alexander wiedział cokolwiek o takich przyjęciach, to na pewno czekali na niego już na niego lokaje, pomniejsi szlachcice chcący się podlizać i zapewne jakiś snajper wynajęty przez gospodarzy w razie czego. Ochrona nie była na nic, koniec końców.
-
A więc dał znak wszystkim, aby się ustawili i wyszedł na zewnątrz pierwszy, stukając laską w rytm stawianych kroków. Augus, Bragg i część żołnierzy-klonów powinna pójść od razu za nim, reszta zaś czekać na statku oraz zabezpieczyć lądowisko, tak jak to zaplanowano. Od razu po wyjściu rozejrzał się, chcąc sprawdzić, kto dokładnie wyszedł mu na przywitanie.
-
Tak jak się spodziewał, na platformie już był zebrany mały tłum gości i ich ochroniarzy, jednak tylko jedna osoba wyszła mu na powitanie. Kobieta w prostej sukni, o wyglądzie normalnym w porównaniu do niektórych gości lecz nieco zbyt idealnym żeby to było w pełni naturalne. Skóra zbyt gładka, włosy zbyt lśniące.
“Lord Daviron, jeśli się nie mylę,” Powiedziała kłaniając się nisko. “W imieniu rodu Zantis witam cię w Nowym Knossos, w tym dniu radości i celebracji. Wyznaczono już dla pana miejsce w Wielkiej Sali. Jestem w stanie zaprowadzić tam ciebie i twoją świtę, jeśli udzielisz tego zaszczytu.”