Wenus
-
Wenus była jednym z pierwszych światów skolonizowanych przez ludzkość, mimo iż przez pierwsze dekady nikt nie ośmielił się stanąć na jej powierzchni. Zostały na niej założone latające miasta których geniusz architektoniczny przewyższały jedynie ich walory estetyczne mające na celu przyciągnąć turystów. Wprawdzie miasta te wciąż są piękne, lecz ich wygodami są w stanie się cieszyć jedynie szlachcice którzy przez stulecia wspięli się na szczyt sztywnej już hierarchii poszatkowanej planety.
-
Alexander przeglądał raporty przesłane mu od firm którymi zarządzał, a także listy i zapytania od partnerów i konkurentów handlowych, części z których w ogóle nie kojarzył. Było tego sporo, więcej niż mieściło się na jednym monitorze holograficznym a przeglądanie wszystkich tekstów było żmudne pomimo stuleci wprawy. Przynajmniej mógł się cieszyć komfortami swojego gabinetu - fotelem z prawdziwej skóry, widokiem na atmosferyczne miasto Thronium do którego przycumowany był jego pałac oraz, co być może najważniejsze, ciszą zapewnianą przez tłumienie wszystkich hałasów z zewnątrz i zastępowanie ich pół-słyszalnym szumem dzięki któremu ta cisza nie doprowadzała do szaleństwa.
W pewnym momencie jednak, ciszę rozproszył zwykły choć sztucznego pochodzenia dźwięk dzwonka do drzwi. Było to dość niespodziewane, gdyż tylko kilku osobom w pałacu wolno było zjawiać się bez zapowiedzi, a takowej Alexander nie otrzymał. Chyba. Sporo było do pamiętania w tych czasach.
-
Chwilowo wyłączył monitory, zostawiając w spokoju pracę i rozsiadł się wygodniej w fotelu, wpatrując w drzwi.
- Wejść! - krzyknął krótko, ciekaw, kogo przywiało. -
Drzwi otworzyły się automatycznie i przez próg weszła znajoma postać. Augus Trey, w stroju przewyższającym wartością niejedną asteroidę i białymi włosami uczesanymi według najnowszej mody.
“Miło cię widzieć, drogi Alexie,” Powiedział Augus rozglądając się po pomieszczeniu z lekką aprobatą w oczach. “Widzę iż doskwiera ci nadmiar obowiązków. Raduj się, gdyż przynoszę wybawienie.”
-
Uniósł lekko brew, patrząc na niego.
- A jakie to wieści? - zapytał, biorąc do ręki swoją maskę, jakby podświadomie przeczuwał, że to coś związanego z Czarną Dłonią. -
“Zaproszenie na ucztę od rodu Zantis, szlachetnych władców Nowego Knossos. Bez wątpienia okazja na znakomitą zabawę…” Twarz Augusa spoważniała nieco. “I zapewne rozmowy polityczne. Takich wydarzeń nie zwołuje się z byle powodu.”
-
- Przecież zawsze chodzi o politykę. - mruknął i odłożył maskę. - Pamiętasz może, czy nie mają oni aby córki na wydaniu? Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby był to główny powód zaproszenia mnie na tę ucztę.
-
“Wątpię. Ich Matrona wyznaje nowoczesny styl zarządzania rodem i ceni sobie swoje dzieci dość nisko. Prawdopodobnie żadne z nich nie odziedziczy więcej niż stragan na przedmieściu. Niemniej może zaoferować ci rękę jednego ze swoich klonów, jeśli szczęście dopisze.”
-
- Żona z probówki, wybornie. Kiedy odbędzie się ta uczta?
-
“Wedle planu? Pod koniec dnia planetarnego z perspektywy Nowego Knossos, czyli za jakieś trzydzieści sześć standardowych godzin. Dawanie zaproszeń z komfortowym wyprzedzeniem wyszło z mody wczoraj.”
-
- Odpowiedz, że się stawię, gdy pora na to będzie stosowna. I przygotuj jakiś transport, świtę i eskortę. Wszystko ma być na tyle liczne i bogate, żeby wiedzieli, z kim mają do czynienia, ale też nie na tyle, żeby odnieśli wrażenie, że próbuję się im przypodobać czy wyjść na bogatszego i bardziej wpływowego, niż jestem. Jeśli zdążysz, zadbaj też o jakiś drobny upominek, o ile wręczanie ich też nie wyszło z mody.
-
"Wręczanie upominków jest zawsze w modzie,” Augus odpowiedział, rozejrzał się wokół siebie, po czym ściszył nieco głos. “Rozumiem, że mówimy o w miarę normalnych prezentach, jak biżuteria z czasów Ziemi lub nowe wytwory genetyczne? Nic związanego z sam wiesz czym?”
-
Od razu pokręcił głową.
- Nie, nie mam zamiaru dzielić się tym z kimś, kto może się przy okazji zabić albo zadawać niewygodne pytania, ściągając nam na głowę wszelkie służby porządkowe i tym podobne Myślę, że biżuteria będzie odpowiednia, chociaż znając zamiłowanie Matrony tego rodu do zabawy w Boga, wytwory, o których wspomniałeś, też mogą się nadać. -
“Wybiorę coś odpowiedniego i w naszym budżecie,” Augus zapewnił przełożonego. “Zorganizuję też transport, punktualnie na czas albo z modnym spóźnieniem, jak ci bardziej odpowiada. Tobie zostaje tak naprawdę tylko wybór odzienia. Nie zmieniałbym samej formy, chyba że także chcesz się popisać efektami zabawy w Boga.”
-
- Myślę, że chwila spóźnienia nie zaszkodzi. Zajmij się przygotowaniem wszystkiego, o swój ubiór zatroszczę się sam. Eskortę też wybiorę osobiście, bo choć nie spodziewam się kłopotów, to jednak warto być na nie zawsze przygotowanym.
-
“Rozsądnie. Obecne czasy nie należą do najbezpieczniejszych,” Augus przytaknął. “Muszę się jednak zapytać, czy eskorta będzie składała się tylko z ochroniarzy? Rodzaj eskorty mocno wpływa na wrażenie jakie wywierasz na innych. Może chciałbyś zaprezentować więcej niż swoją siłę zbrojną?”
-
- A proponujesz coś konkretnego? Pokraki ze stacji “Omen” są naprawdę imponujące, ale takie śliniące się monstra lepiej sprawdzają się jako terroryści i zabójcy, do czego zostali zresztą stworzeni. Mojej małej, prywatnej armii jestem całkowicie pewny, płacę im za dobrze, żeby ci, którzy nie są klonami chcieli mnie zdradzić, a klony nie są zaprogramowane do zdrady.
-
“Po części był to mój subtelny sposób prośby o zaproszenie do świty,” Augus westchnął. “Lecz nawet jeśli moje towarzystwo konkretnie nie jest pożądane, zabranie kogoś ładnie wyglądającego i odzianego mogłoby być dobrym sposobem na pokazanie bogactwa i poczucia gustu. Możesz zawsze zabrać kilka służek, czy może służących jeśli prospekt ślubu wciąż ci się podoba.”
-
- Przecież wiesz, że nie mam żadnych przeciwwskazań co do twojego udziału, a wręcz chcę, żebyś mi towarzyszył, gdybym zagubił się w ostatnich niuansach dworskich obyczajów. Co do służby i świty to zdam się na ciebie, nie uważam się za eksperta w tej kwestii, sam więc dobrze odpowiednie osoby oraz zadbaj o ich wygląd.
-
“Wybacz.” Augus uśmiechnął się przepraszająco. “Dużo czasu spędzam z innymi przedstawicielami naszej warstwy społecznej i mogę ci powiedzieć, takie przysługi zazwyczaj trzeba kupić innymi. Dlatego też chętnie o ciebie zadbam. Zajmij się tylko własnym wizerunkiem, bo tego z reguły lepiej nie delegować.”
-
Skinął głową.
- Spokojnie, nie przyniosę nikomu wstydu moim wyglądem. Choćby po to wydałem małą fortunę, aby to ciało znów było sprawne. Jeśli to wszystko to możesz odejść i zająć się swoją częścią przygotowań, ja skontaktuję się z ochroną i zajmę się resztą. -
“Doskonale. Spotkamy się za trzydzieści cztery godziny, najlepiej od razu w dokach. W razie problemów poślij kogoś po mnie, komunikatory podręczne wyszły z mody dziesięć dni temu,” Augus powiedział, wychodząc z pomieszczenia.
-
Westchnął teatralnie i pokręcił głową. W tym tempie nie minie wiek, a wszystko, co znał, wyjdzie już z mody.
Nie przejmując się modą, nałożył maskę i uruchomił komunikator, po chwili namysłu wybierając z listy jednego z najemników z najdłuższym stażem, Adama Bragga. Nie tylko dlatego, że był doświadczony i zaufany, ale i dlatego, że miał już doświadczenie w podobnych misjach, stanowiąc dowódcę eskorty Alexandra w większości służbowych podróży, dowodząc zarówno skromnymi oddziałami, jak ten tutaj, jak i małymi armiami, gdy takie zabezpieczenie bywało potrzebne. Nie spodziewając się większych kłopotów, uznał, że zdecyduje się na wariant z mniejszą ilością wojska. Może i nie znał się na obecnie panujących trendach, ale pojawienie się pod czyimś pałacem z setkami zbrojnych raczej nigdy nie było w modzie.
- Kapitanie Bragg? Proszę dobrać sobie dwóch innych najemników w stopniu poruczników oraz pluton trzydziestu żołnierzy-klonów. Potrzebuję eskorty, za 36 standardowych godzin opuszczamy pałac i udajemy się do Nowego Knossos. Ludzi dobierze pan sobie według uznania, ale niech pamięta pan, że nie potrzebuję zimnokrwistych morderców ani jednoosobowych armii, niech porucznicy nie tylko znają się na swoim fachu, ale też mają w sobie na tyle ogłady, że będzie można wprowadzić ich na salony. Całość eskorty proszę podzielić na trzy drużyny po dziesięciu ludzi, pan dowodzi całością oraz jedną trzecią, porucznicy pozostałymi. Dokładne rozkazy przekażę wam później. Jakieś pytania, kapitanie? -
“Czy zostaje mi jakaś praca, jeśli ktoś już opracowuje za mnie instrukcje?” Padła odpowiedź, ubarwiona rozbawieniem. “Nie martwcie się, panie. Upewnię się że wszystko będzie gotowe na czas. Jeśli stwierdzicie że może być potrzeba wejścia w ofensywę, każę wszystkim zabrać i ukryć pistolety maszynowe, w przeciwnym razie weźmiemy broń jednostrzałową.”
-
– Wszyscy żołnierze mają mieć ze sobą pełen rynsztunek i uzbrojenie, na pokaz, ale też nie zamierzam wprowadzić wszystkich do środka, najdalej będzie mi towarzyszyć pan i pańscy ludzie, druga grupa zabezpieczy lądowisko, a trzecia będzie w odwodzie. Chodzi o odpowiedni pokaz naszych możliwości, kapitanie. Ale tak, niech pan zadba, żeby żołnierze mieli też na wyposażeniu bardziej dyskretną broń. Nie spodziewam się niczego złego, ale wolę być przygotowany na każdą ewentualność.
-
“Rozsądny plan.” Odparł kapitan. “Ubiorę swój najlepszy mundur żeby wpasować się w towarzystwo. To wszystko?”
-
– Owszem. Do zobaczenia, kapitanie. - powiedział i zakońzył połączenie. Choć chciał wrócić do pracy, powstrzymał się i udał najpierw do swojej jakże okazałej garderoby. Nie przepadał za wykwintnymi strojami, wolał o wiele prostsze i wygodniejsze kreacje, ale uznał, że znowu nadszedł czas, aby się poświęcić, zaczął więc przebierać kolejne ubiory, aby znaleźć coś, co byłoby odpowiednie do okazji.
-
Ze swoją garderobą mógł prędzej czy później znaleźć praktycznie wszystko co mógł sobie wyobrazić. Po jakiejś godzinie udało się dobrać ubiór do którego nie przyczebiłby się nawet największy snob, co zostawiło Alexandrowi jakieś trzydzieści trzy godziny czasu wolnego, czy też “wolnego”. Było to dość żeby dogonić pracę, może nawet dość żeby dokonać zmian fizjologicznych swojej formy. Możliwości było wiele jak zawsze.
-
Lubił się takim, jakim był, czemu dał wyraz, topiąc małą fortunę w odpowiednim zreperowaniu swojej formy, a nie przeniesieniu jaźni do innej, co byłoby znacznie tańsze i prostsze. To więc sobie odpuścił i rzucił się w wir pracy, ale nie przesadzał, rezerwując odpowiednią ilość czasu na odpoczynek, posiłki i tym podobne, aby być w pełni sił na przyjęciu.
//Ja nic konkretnego nie planuję, więc jeśli ty też nie, to możesz śmiało przewijać akcję do przodu.// -
Czas wlókł się dość powoli, lecz zajęcie było na tyle angażujące że Alexander nie miał jak się niecierpliwić gdyż ledwo pamiętał o przyjęciu. Być może nawet przeoczyłby datę wyjazdu, gdyby nie ustawiony alarm i przygotowania statku i gwardii które widać było dosłownie z okna jego gabinetu.
-
Skoro tak to zakończył sprawy, którymi się zajmował i ubrał się w swój przygotowany zawczasu na tę okazję strój. Wziął ze sobą również maskę, laskę i pistolet, ale ten ostatni zostawił w swojej kajucie na statku. Gdy upewnił się, że na pokładzie jest jego doradca, najemnicy i żołnierze-klony polecił pilotom ruszać w stronę Nowego Konssos.
-
Podróż statkiem powietrznym była całkiem przyjemna, w przeciwieństwie do bardziej zaawansowanych lecz też bardziej surowych i ciaśniejszych statków kosmicznych. Pojazd sam się unosił w gęstej atmosferze planety, jak sterowce starej Ziemi lecz ze znacznie większą prędkością. Miasto do którego zmierzali wyłoniło się zza horyzontu po niecałej godzinie, widoczne zza chmur dzięki niezwykle jasnemu wielokolorowemu oświetleniu.
“Nowe Knossos, jedno z największych miast na półkuli, całe wykorzystane jako sala balowa,” Augus powiedział rozkojarzonym głosem. “Podczas gdy reszta Układu stagnuje lub powoli rdzewieje, Wenus lśni coraz to jaśniej. Wspaniałe, to.”
-
- W istocie, wspaniałe. - przyznał rację swojemu doradcy. - Ale nie zapominajmy, że pycha kroczy przed upadkiem.
-
“Byłem pod wrażeniem, że akurat tobie Upadek kojarzy się dobrze,” Rzucił Augus w odpowiedzi. “Lecz mniejsza z tym. Jesteś gotowy na swoje wejście? Dokujemy za jakiś kwadrans, ale to tego czasu warto by ustawić twoich ludzi w szeregi, jeśli taki styl masz na myśli.”
-
Wzruszył lekko ramionami na jego uwagę i po chwili skinął głową. Potem opuścił swoje miejsce i poszukał Bragga, bo to z nim powinien omówić nie tylko rozstawienie ludzi, ale i inne szczegóły związane z obstawą.
-
Kapitan właśnie się ludźmi zajmował, ale raczej nie ich rozstawianiem a poprawnym instruktarzem.
“I pamiętajcie wy synowie probówek, od każdego spoza tej obstawy macie się trzymać z dala i nawet nie myśleć o…” Na widok Alexandra Bragg odwrócił się od szeregu żołnierzy. “Witaj panie. Właśnie kończyłem ostatnie przygotowania. Jesteśmy w zasadzie gotowi, chyba że masz jakieś specjalne życzenia.”
-
- Myślę, że jeśli pańscy ludzie będą przestrzegać moich poleceń, które wydałem panu wcześniej, to wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Pozostawiam bezpieczeństwo moje i mojej świty w pańskich zdolnych rękach, kapitanie.
Skoro i to miał z głowy, to wrócił na swoje miejsce, aby w spokoju doczekać lądowania. -
Do lądowania doszło parę minut potem. Statek został skierowany na konkretne miejsce parkingowe, wyznaczone specjalnie dla statku Alexandra i aż za duże dla niego - wyraz szacunku albo subtelna kpina, zależy jak na to spojrzeć. Żołnierze gotowi byli do wymarszu i jeśli Alexander wiedział cokolwiek o takich przyjęciach, to na pewno czekali na niego już na niego lokaje, pomniejsi szlachcice chcący się podlizać i zapewne jakiś snajper wynajęty przez gospodarzy w razie czego. Ochrona nie była na nic, koniec końców.
-
A więc dał znak wszystkim, aby się ustawili i wyszedł na zewnątrz pierwszy, stukając laską w rytm stawianych kroków. Augus, Bragg i część żołnierzy-klonów powinna pójść od razu za nim, reszta zaś czekać na statku oraz zabezpieczyć lądowisko, tak jak to zaplanowano. Od razu po wyjściu rozejrzał się, chcąc sprawdzić, kto dokładnie wyszedł mu na przywitanie.
-
Tak jak się spodziewał, na platformie już był zebrany mały tłum gości i ich ochroniarzy, jednak tylko jedna osoba wyszła mu na powitanie. Kobieta w prostej sukni, o wyglądzie normalnym w porównaniu do niektórych gości lecz nieco zbyt idealnym żeby to było w pełni naturalne. Skóra zbyt gładka, włosy zbyt lśniące.
“Lord Daviron, jeśli się nie mylę,” Powiedziała kłaniając się nisko. “W imieniu rodu Zantis witam cię w Nowym Knossos, w tym dniu radości i celebracji. Wyznaczono już dla pana miejsce w Wielkiej Sali. Jestem w stanie zaprowadzić tam ciebie i twoją świtę, jeśli udzielisz tego zaszczytu.”
-
Gdy wypowiedziała jego imię, skinął jej lekko głową.
- Również będę zaszczycony. - powiedział, gdy zakończyła swój wywód i skinął na Bragga, Augusa i klony, aby ruszyli za nim, a on sam skierował się tam, gdzie prowadziła ich kobieta. -
Na początek zostali poprowadzeni w środek zbiorowiska, co zaskutkowało zwyczajową sceną w której Alexander został oblężony przez stado kupców i szlachciców zaściankowych pragnących przywitać się osobiście. Kobieta nie zwracała na nich wielkiej uwagi i po prostu zatrzymała się w oczekiwaniu na wznowienie marszy, Bragg skupiał się wyłącznie na swoich ludziach a Augus spojrzał się na Alexandra pytająco. Mam ich spławić?
-
- Przekaż im, że z radością spotkam się i porozmawiam z nimi później. I zapisz dane tych, z którymi warto będzie się później rzeczywiście skontaktować. - odparł cicho do swego doradcy i kontynuował marsz.
-
Była duża szansa, że większość natrętów usłyszała te słowa, ale być może wychodziło to na lepsze. Puścili oni Alexandra, który znowu wyszedł naprzód podczas gdy Augus uspokajał tłum pustymi słowami.
“Jeśli masz jakieś pytania odnośnie jakiegoś aspektu uroczystości, jestem zapewne najlepszą osobą aby je zadać,” Odezwała się znowu kobieta. “W przeciwieństwie do większości ludzi dookoła nas nie jestem w stanie kłamać. Dosłownie, moje połączenia mózgowe na to nie pozwalają.”
-
- Interesujące i raczej… niespotykane. - odparł, nie myśląc już o tych parweniuszach. - W takim razie co dokładnie będzie obejmować uroczystość i jak długo potrwa?
-
“Równe czterdzieści godzin różnorakich atrakcji poprzegradzanych ośmioma posiłkami. Jest możliwość skorzystania z pokoju gościnnego aby przespać parę godzin jeśli zajdzie taka potrzeba, ale oferujemy też przedłużenie przytomności przez podawanie adrenaliny,” Padła odpowiedź. “A w każdym razie taki jest program. Ciężko przewidzieć jak to dokładnie pójdzie, gdyż goście mają prawo organizować własne atrakcje. Spodziewamy się przynajmniej trzech pojedynków sądząc po aktualnym klimacie politycznym.”
-
Kiwnął głową kilka razy podczas jej wywodu, w myślach besztając się za to, że nie przewidział, jak długo może potrwać przyjęcie. Najwidoczniej krótkie zabawy też wyszły już z mody…
- A czy znasz chociaż przybliżoną listę gości? Przynajmniej tych najważniejszych? -
“Mam pełną listę w pamięci dodatkowej,” Odpowiedziała, pukając się palcem w czoło. “Ale jeśli interesują cię ważne osobistości, łatwiej byłoby wymienić tych którzy nie będą obecni. Niemal każdy kogo zaprosiliśmy zjawił się z obawy że wszyscy inni się zjawią i ominie ich coś ważnego, a zaproszeń rozesłaliśmy sporo.”
-
- Oczywiście. Więc ktoś znaczący wzgardził zaproszeniem?
-
“Lady Evangel, Lord Sagitarius i paru innych… aspirantów. Nie mają wiele do zyskania uczęszczając, gdyż ich jedyną szansą na wielkość byłaby śmierć dużej części lokalnej szlachty i powstanie niszy do wypełnienia. Zapewne liczą na jakiś zamach który pozbędzie się ich rywali, może nawet jakiś planują.” Rozejrzała się dookoła. “Ale to tylko moje spekulacje. Nie przywiązuj do nich większej wagi.”